×
Holmes & Watson (2018), reż. Etan Cohen.

Holmes & Watson. Recenzja filmu Etana Cohena

Zapomniałem już jak bardzo nieśmieszny jest John C. Reilly. Film Etana Cohena mi o tym przypomniał. Recenzja filmu Holmes & Watson.

O czym jest film Holmes & Watson

Świeżo po powrocie z wojny afgańskiej, doktor Watson (John C. Reilly) nie widzi sensu życia. Postanawia skończyć ze sobą, ale znajomość z Sherlockiem Holmesem (Will Ferrell) zmienia diametralnie te plany. Panowie zamieszkują razem i obsługiwani przez panią Hudson (Kelly Macdonald) rozwiązują kryminalne sprawy. Choć dla opinii publicznej liczy się tylko genialny detektyw, a Watson pozostaje w dużym cieniu jego intelektu. Chciałby to zmienić i zostać współdetektywem (Watson, nie intelekt :P), ale na to się nie zanosi. Zanosi się za to na coś zupełnie innego. Proces w sprawie Moriarty’ego (Ralph Fiennes) kończy się niespodziewanym rozwiązaniem. W efekcie zagrożone jest życie królowej Wiktorii (Pam Ferris). Holmes & Watson ruszają do akcji. Mogą liczyć na pomoc dwóch Amerykanek: doktor Grace Hart (Rebecca Hall) i Millie (Lauren Lapkus).

Zwiastun filmu Holmes & Watson

Recenzja filmu Holmes & Watson

Holmes & Watson w reżyserii Etana Cohena to niekwestionowany zwycięzca rozdania tegorocznych Złotych Malin. Sześć nominacji, a z tego cztery statuetki – w tym dla najgorszego filmu roku – mówią same za siebie i nie trzeba nic więcej dodawać. Może poza tym, że Holmes & Watson według mnie bez dwóch zdań nie jest najgorszym filmem roku, bo ta ramota Clinta Eastwooda o bohaterach z pociągu pozostaje bezkonkurencyjna. Również dlatego, że miało to być poważne kino, które ostatecznie zamieniło się w parodię. Holmes & Watson parodią miał być od początku, a ktokolwiek widział choć jeden film z duetem Ferrell/C. Reilly powinien wiedzieć, jakiego rodzaju humoru się spodziewać. I nie dziwić się, że go to nie bawi.

Holmes & Watson rozkręca się z czasem. Nie jest to rozkręcenie się jakichś wyjątkowo wysokich lotów, ale po naprawdę żenującym początku zalatującym koszmarną amatorką, później jest zdecydowanie lepiej. Niesmak pozostaje i ciężko już będzie do końca choćby spróbować się przekonać do tego filmu, ale świat zna gorsze parodie od filmu Holmes & Watson. Święty Sherlock Holmes nie jest aż tak bardzo nietykalny, żeby oburzać się, że Ferrell i C. Reilly postanowili go obśmiać. Mogą, to obśmiali, na co się mieli oglądać?

Faktem jest, że Holmes & Watson to dla obu głównych aktorów cofnięcie się w rozwoju. Wydawało mi się, że odpuścili już przekonywanie świata o tym, że są najzabawniejszym duetem ever (oj, nie są) i zajęli innymi rzeczami. C. Reilly bezapelacyjnie jest świetnym aktorem i debilne komedie w niczym mu nie służą. Ferrell też udowodnił już, że to nie tylko błazen w obowiązkowych gaciach (tym razem odpuścił sobie paradowanie w majtkach, chwała mu za to). Po co więc taki Holmes & Watson? Wydaje się, że chcieli dobrze, Alan Menken (osiem Oscarów na koncie) piosenkę im nawet napisał. Tyle, że nie wyszło. Jakby produkcja nagle rozbiła się o jakąś górę, która kazała wybrać: porządna parodia czy film na pół gwizdka.

Są w filmie Holmes & Watson żenujące „dowcipy” i nie ulega to wątpliwości. Jest jednak parę lepszych żartów, wynikających głównie z tego, że konwencja Sherlocka jest idealną do obśmiania i przewalenia jej przez krzywe zwierciadło. I właśnie te podśmiechujki z Sherlocka wypadają tu najlepiej (np. proces dedukcji). Pokazując, że Holmes & Watson miał ogromny potencjał. Może tylko nie dla specyficznego poczucia humoru Ferrella/C. Reilly’ego, które ukierunkowało całość na satyrę po linii najmniejszego oporu. Obniżywszy jednak poprzeczkę oczekiwań do poziomu gruntu, da się ten seans przetrwać bez strat na inteligencji.

(2275)

Zapomniałem już jak bardzo nieśmieszny jest John C. Reilly. Film Etana Cohena mi o tym przypomniał. Recenzja filmu Holmes & Watson. O czym jest film Holmes & Watson Świeżo po powrocie z wojny afgańskiej, doktor Watson (John C. Reilly) nie widzi sensu życia. Postanawia skończyć ze sobą, ale znajomość z Sherlockiem Holmesem (Will Ferrell) zmienia diametralnie te plany. Panowie zamieszkują razem i obsługiwani przez panią Hudson (Kelly Macdonald) rozwiązują kryminalne sprawy. Choć dla opinii publicznej liczy się tylko genialny detektyw, a Watson pozostaje w dużym cieniu jego intelektu. Chciałby to zmienić i zostać współdetektywem (Watson, nie intelekt :P), ale na…

Ocena Końcowa

4

wg Q-skali

Podsumowanie : Sherlock Holmes i doktor Watson ruszają tropem Moriarty’ego, który grozi śmiercią królowej Wiktorii. Można mieć o tym filmie różne zdanie – od złego do nie najlepszego – ale jedno nie ulega wątpliwości: wdzięczny temat do parodii został zmarnowany.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Ja też spodziewałem się chały nad chałami a dostałem średnią komedię, w której są żarty jak to w komediach amerykańskich słabe, żenujące (czy kogoś jeszcze bawi rzyganie?), znane od lat (żart z badaniem zwłok przez lekarzy to prawie kopia żartu z filmu „Owierz w ducha” jaki był w jak mnie pamięć nie myli w jednym z filmów ZAZ, chyba w Nagiej broni 2 i 1/2) i dobre (każdy żart z angielską królową i Titanikiem, cytat z Gandiego). Ale zaskakująco mało jest żartów poniżej pasa, gastralnych, których nie cierpię. Nie jest dobra komedia, tylko słaba, ale do najgorszych filmów jej daleko. Obejrzałem głównie dla obsady, ale nie dla Willa Ferrella w roli detektywa za którym komikiem średnio przepadam, tylko dla Johna C. Reilly w roli Watsona, Kelly Macdonald w roli pani Hudson, Rebecci Hall w roli lekarza z USA, Hugh Laurie’go w roli brata Holmesa i Ralpha Fiennesa w roli samego Moriarty’ego.

    Największe rozczarowanie to Fiennes któremu nie dano nic do grania. Myślałem że poszarżuje jak cała reszta, a jego rola ogranicza się do kilku scen gdy stoi i obserwuje wydarzenia. Najbardziej zaskoczyła mnie na plus Macdonald, bo szarżuje na całego, nawet nie boi się wyśmiać swojego słynnego akcentu szkockiego (uwielbiam jej wymowę), który podkręciła na 200%. Nie widziałem jej w komediowej roli jeszcze i stąd pewnie miłe zaskoczenie.

    Moim zdaniem jakby ten film powstał w latach 80-ych to dzisiaj może kultową komedią by nie był, ale jedną z wielu komedii, która nie jest ani tak zła jak się mówi, ani też za dobra, czyli na 5/10.

    A co do Menkena to nie pierwszy raz tworzył piosenki do parodii. Kilka lat temu stworzył piosenki parodiujące jego dokonania dla Disneya w znakomitym serialu komediowym Galavant o rycerzu pragnącym zemsty na królu który skradł jego miłość życia. Była to produkcja trochę w stylu Shreka, trochę w stylu Monty Pythona wyśmiewająca bajki i baśnie z kapitalnym humorem, bohaterami i świetnymi piosenkami. Więc dla Menkena nic nowego, że w komedie idzie, choć szkoda że tylko jedną czy dwie piosenki napisał dla parodii przygód Holmesa i Watsona. A co do Johna C Reilly to jego najlepszą komedia pozostanie chyba już na zawsze „Walk Hard – Dewey Cox Story”, parodia biopiców o muzykach.

  2. Co do rzygania oczywiście racja, ale muszę przyznać, że ja akurat wtedy śmiechłem :). To była chyba taka nerwowa reakcja organizmu na tę żenadę pierwszych minut filmu. Co nie zmienia faktu, że mnie to akurat ubawiło 😀

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004