×
15:17 do Paryża, The 15:17 to Paris (2018), reż. Clint Eastwood.

15:17 do Paryża. Recenzja filmu The 15:17 to Paris

Szczerze powiedziawszy trudno jest mi sobie wyobrazić, że w tym roku obejrzę jeszcze jakiś gorszy film niż najnowsze dzieło Clinta Eastwooda: 15:17 do Paryża. Może trafi się jakaś produkcja Z-klasy nakręcona przez amatorów za kieszonkowe, jakie uzbierali od rodziców, ale w tym przypadku nikogo nie zdziwi kiepskość takiego filmu. Po Clincie Eastwoodzie należałoby się jednak spodziewać trochę więcej. Trochę, bo nie przepadam za większością z ostatnich filmów wyreżyserowanych przez Eastwooda. Recenzja filmu 15:17 do Paryża.

O czym jest film 15:17 do Paryża

Kolejnym punktem na mapie wycieczki po Europie jest dla trzech Amerykanów: Aleka Skarlatosa (Alek Skarlatos), Spencera Stone’a (Spencer Stone) i Anthony’ego Sadlera (Anthony Sadler) Paryż. Wybierają się do stolicy Francji pociągiem, ale szybko okazuje się, że zanim tam dotrą będą musieli zmierzyć się z uzbrojonym po zęby terrorystą, który zagraża pasażerom pociągu. Terrorysta w kibelku szykuje się do zamachu, a my tymczasem cofamy się do dzieciństwa naszych bohaterów i poznajemy okoliczności, w jakich się poznali. A było to w podstawówce, gdzie zafascynowani bronią i wojną Alek i Spencer spotykają Anthony’ego w poczekalni przed gabinetem dyrektora. Są tam częstymi gośćmi, co sprawia, że również ich rodzice muszą tu regularnie świecić za nich oczami. Choć oczywiście Joyce (Judy Greer) i Heidi (Jenna Fischer) są przekonane, że ich syneczkowie są szykanowani w katolickiej szkole, do której uczęszczają i wcale nie są takim złem, jak ich malują. Niezależnie od wszystkiego, wspólne zainteresowania i przeżycia tylko cementują przyjaźń trójki chłopców, której nie burzy nawet wyjazd jednego z nich hen daleko, z dala od reszty przyjaciół. Mija kilka lat. Zafascynowanie militariami nie mija Alekowi, który pracując na kasie w fast foodzie z dnia na dzień przybiera na wadze zamieniając się w okrągłego pączka. Nie porzuca jednak marzeń o wojsku i aby je w końcu spełnić, postanawia wziąć się za siebie. Chudnie, nabiera mięśni i zgłasza się do służby. Jednak i tu nie wszystko będzie tak piękne, jak sobie wymarzył biegając w dzieciństwie po lasach, uzbrojony w repliki kałacha czy emszesnastki.

Recenzja filmu 15:17 do Paryża

Nagroda dla najgorszego filmu roku to z pewnością nie jest jedyne wyróżnienie, na jakie zasługuje nowy film w reżyserii Clinta Eastwooda. 15:17 do Paryża byłby też murowanym kandydatem do zdobycia Złotego Goebbelsa na Festiwalu Filmów Propagandowych w Białorusi. Jawna agitka wynosi na ołtarze amerykańskich patriotów, którzy mają problem z podpisaniem się, ale pistolet rozłożą i złożą z powrotem z zawiązanymi oczami w 20 sekund, nie pozostawiając złudzeń, że tylko oni mogą uratować świat. Jak i bez zmrużenia powieki i cienia zastanowienia gloryfikuje amerykańskie prawo do posiadania broni. W kraju produkującym masowych morderców urządzających strzelnice w szkołach i na uczelniach, serwuje sielankowe sceny radosnych chłopców biegających w rajskim anturażu przyrody i strzelających do siebie z karabinów zabawek. Po wcześniejszym odebraniu z maślanymi oczami od pana nauczyciela planów taktycznych bitew II wojny światowej. Eastwood nie ma żadnych wątpliwości i nawet nie próbuje się nad tym przez chwilę zastanowić – to właśnie ci chłopcy są przyszłością narodu, którzy obronią Amerykę przed terroryzmem.

No i OK, jest demokracja, Eastwood ma prawo do własnego zdania. Chcąc jednak przekonać do niego innych, występowanie z pozycji wszystkowiedzącego i niechętnego do wysłuchania kontrargumentów nie jest dobrym pomysłem na film ani w ogóle na nic innego. A jeśli dodać do tego kino fatalne od strony aktorstwa i scenariusza, wychodzi niestrawny gniot, który pewnie spodoba się jedynie widzom takim jak główni bohaterowie 15:17 do Paryża. Zapuszczą go sobie do tortu ze swastyką z pryncypałek.

Film 15:17 do Paryża oparty został na motywach prawdziwych wydarzeń, jakie rozegrały się 21 sierpnia 2015 roku. Przystępując do realizacji filmu Clint Eastwood zdecydował się na interesujący krok. Otóż w roli pociągowych bohaterów obsadził ich samych! Nie wiem czy ktoś wcześniej próbował takiego rozwiązania, dlatego też akurat pod tym względem mogło wyjść coś ciekawego. Nie wyszło, bo – to akurat było łatwo przewidzieć – panowie Skarlatos, Stone i Sadler okazali się drętwymi „aktorami”, których oglądanie na ekranie boli. Plus w postaci tego, że już to kiedyś przeżyli i nikt inny nie opowie ich historii lepiej, ani przez chwilę nie przesłania wszystkich minusów filmu 15:17 do Paryża. Co ciekawe, nawet występujący obok nich zawodowi aktorzy sprawiają wrażenie amatorów, choć to już głównie wina topornie ciosanych dialogów.

A trzeba powiedzieć, że aktorstwo bohaterów wcale nie jest głównym problemem filmu Eastwooda. Gdybym miał porównać go do jakichś innych filmów z ostatnich miesięcy, porównałbym 15:17 do Paryża do… polskiego Na układy nie ma rady. Podobnie jak i film Christopha Rurki ;), także i 15:17 do Paryża składa się z serii zbyt długich obrazków rodzajowych, które niby mają sens budując kontekst opowiadanej historii, ale tak naprawdę nie składają się na coś, co można by nazwać filmem. Szczytem straty czasu jest kilkuminutowa sekwencja podróży głównych bohaterów po Europie. Czegoś tak niepotrzebnego już dawno nie można było zobaczyć w kinie. Odhaczają jeden po drugim najbardziej znane miejscówki w Europie i można odnieść wrażenie, że zamiast gaży zapłacono im właśnie tą wycieczką.

Sama zaś sekwencja ataku terrorysty trwa w całym filmie może z pięć minut. Nie ma w niej totalnie niczego interesującego poza tym, że pasuje do z góry obranej tezy.

PS. Niech ktoś w końcu powie Clintowi, że to identyczne plumkanie w fortepian w każdym z jego filmów, które nazywane jest ścieżką dźwiękową – nie jest cool!

(2406)

Szczerze powiedziawszy trudno jest mi sobie wyobrazić, że w tym roku obejrzę jeszcze jakiś gorszy film niż najnowsze dzieło Clinta Eastwooda: 15:17 do Paryża. Może trafi się jakaś produkcja Z-klasy nakręcona przez amatorów za kieszonkowe, jakie uzbierali od rodziców, ale w tym przypadku nikogo nie zdziwi kiepskość takiego filmu. Po Clincie Eastwoodzie należałoby się jednak spodziewać trochę więcej. Trochę, bo nie przepadam za większością z ostatnich filmów wyreżyserowanych przez Eastwooda. Recenzja filmu 15:17 do Paryża. O czym jest film 15:17 do Paryża Kolejnym punktem na mapie wycieczki po Europie jest dla trzech Amerykanów: Aleka Skarlatosa (Alek Skarlatos), Spencera Stone'a (Spencer…

Ocena Końcowa

1

wg Q-skali

Podsumowanie : Trzech Amerykanów w trakcie podróży do Paryża musi stawić oko uzbrojonemu po zęby terroryście. Oparte na faktach. Najgorszy film 2018 roku. Przynajmniej do początku maja.

Podziel się tym artykułem:

6 komentarzy

  1. >Nie wiem czy ktoś wcześniej próbował takiego rozwiązania
    Owszem, w filmie 'Stolz der Nation’ Alois von Eichberg obsadził Fredericka Zollera w roli siebie samego.
    I to było moje pierwsze skojarzenie, gdy przeczytałem jaki film kręci Eastwood.

  2. Łooo, myślałem że po fatalnej agitce o tym snajperze gorzej już być nie może, a tu czytam, że jednak… 😛

  3. @PLuToN
    Tak było! #PotwierdzoneInfo

  4. Nie bierzcie do siebie wcześniejszej negatywnej recenzji, film oryginalny, daje poczucie prawdziwości, baaardzo dobry! Przesłanie, akcja bardzo realistyczna, trzeba nie znać życia, aby zjechać takie dzieło. Polecam!!! ???

  5. Witam. Gościu nie ma pojęcia co w tym filmie chodzi. Zwykły cienias kopiuj wklej.
    Lewaki jak oglądają to tak czują nie ma tęczy seksu krwi……to lipa.
    Ten film tępaku przerasta cię, nawet się nie podpisał pod recenzją.
    Rozumie też frustracje po fascynacji diso polo.

  6. Witam. Dzięki za wyważoną opinię 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004