Nie wiadomo dokładnie kiedy Michael Bay odwiedził Rosję, ale wyjeżdżając zostawił po sobie film T-34. Recenzja rosyjskiego filmu wojennego T-34.
O czym jest film T-34
Rok 1941. Młody i ambitny Nikolaj Iwuszkin (rosyjski Marcin Dorociński – Aleksander Pietrow) zostaje dowódcą czołgu. Sytuacja, w której przejmuje dowodzenie nad nieco krnąbrną załogą nie napawa optymizmem. Zadaniem Iwuszkina i jego ludzi jest osłona wycofującego się sztabu brygady oraz szpitala. Niemcy podchodzą pod Moskwę, a dzielni rosyjscy wojacy stacjonujący w podmoskiewskiej wiosce są ostatnią zaporą na ich drodze. Problem w tym, że nie ma ich więcej niż pluton piechoty oraz jedyny czołg pozostający na chodzie. Czołg, którym dowodzi Iwuszkin. Razem z załogą staną za chwilę oko w oko z niemieckim plutonem czołgów. Walka jest nierówna, ale bohaterska. Dowodzący siłami niemieckimi Klaus Jäger (Vinzenz Kiefer) będzie się musiał sporo napocić, by pokonać tę przeszkodę. Trzy lata później Iwuszkin trafia do obozu koncentracyjnego w Turyngii. Nikt nie wie, kim jest. Jedyna wiedza na jego temat jest taka, że na jego koncie jest siedem prób ucieczek dokonanych w ostatnim czasie. Tak się jednak składa, że w tym samym obozie zdolnych rosyjskich czołgistów poszukuje Jäger. Potrzebni mu oni są w szkoleniu własnych, niemieckich superczołgistów. Proponuje Iwuszkinowi, by odpicował zdobyty przez Niemców czołg T-34 i nieuzbrojonym pojazdem uczestniczył w zbliżających się manewrach. Dla Iwuszkina i załogi to okazja do tego, żeby zwiać z obozu.
Zwiastun filmu T-34
Recenzja filmu T-34
Wyreżyserowany przez Aleksieja Sidorowa T-34 to mokry sen wszystkich graczy na czołgista.pl (którzy nie przykładają za dużej wagi do realizmu). Zanim jakakolwiek fabuła w ogóle się rozpocznie, trafiamy w sam środek półgodzinnej bitwy czołgowej. I panie, co tam się nie dzieje! Korzystając ze wszystkich sztuczek z podręcznika filmowego Michaela Baya, czołgi rozwalają wszystko co się tylko da, a głównie siebie nawzajem. Od ilości czołgowych bullet time’ów może rozboleć głowa, a epickie ujęcia w zwolnionym tempie wydają się trwać w nieskończoność. Pierwszy plan należy do fruwających dookoła pocisków przeciwpancernych, odłamkowych i wszystkich tych innych znanych z Czterech pancernych. Ma się wystarczająco dużo czasu, żeby przyjrzeć się odbijającym się na ich powierzchniach przerażonym twarzom i wrogim pociskom wystrzeliwanym przez przeciwnika. Pociski w zwolnionym tempie wybuchają, rozwalają stemple na drzazgi, rykoszetują od pancerza czołgu i co tylko człowiek jest sobie w stanie wyobrazić – robią.
I kiedy wydaje się, że T-34 będzie dwugodzinną czołgową rozpierduchą, wtedy rozpoczyna się T-34 właściwy. Pojawia się schematyczna, ale interesująca fabuła, która wciąga i interesuje niczym fabuły innych klasycznych filmów o wojnie typu Wielka ucieczka czy Parszywa dwunastka. Bohaterska garstka rosyjskich czołgistów postanawia podjąć się mission impossible i stawić czoła niemieckiej machinie wojennej. Koncepcja to prosta, ale sprawdza się jak należy. W samobójczej misji łatwo kibicować rosyjskim sołdatom, którzy nie posiadają żadnych większych skaz. Nawet gdy jeden z nich chce plądrować niemieckie miasto, drugi go powstrzymuje i poucza, że radziecki żołnierz tak nie robi! ?. Ich przeciwnikami nie są zaś żadni naziści itp. tylko Niemcy, bo rosyjski filmowiec nie musi się bawić w żadne polityczne poprawności i tego typu wynalazki.
Brzmi jak film bez wad, ale oczywiście tak nie jest. Choć realizacja momentami robi wrażenie (wiele planów filmowych, w tym zniszczoną na początku wioskę, wybudowano od podstaw specjalnie dla filmu), to innymi momentami irytuje komputerowymi efektami, które nie mają takiej jakości, do jakiej przyzwyczaił nas Hollywood. Są w porządku, ale jednak co animowany czołg to animowany czołg. Na potrzeby filmu odrestaurowano co prawda prawdziwy czołg T-34, ale w sekwencjach akcji trzeba było podpierać się efektami.
Oko trzeba przymknąć też na scenariusz, który m.in. pozwala rosyjskim żołnierzom jeździć w rosyjskim czołgu po niemieckim poligonie, co od początku brzmi jak katastrofa. No ale ostatecznie nie jest to film dokumentalny. Największa szkoda, że w prostym filmie o czołgistach uciekających z obozu koncentracyjnego pojawiło się w jego drugiej części trochę za dużo niezbyt mądrego humoru, no i zachowania niektórych bohaterów mogą być irytujące. Są większymi gierojami niż ustawa przewiduje i na każdy zestrzelony czołg mają jakieś nowe, pachnące cepelią powiedzonko. W T-34 znalazło się też miejsce na zbędny wątek miłosny.
T-34 to efektowne kino wzorowane na filmach ww. Michaela Baya. Wszystko zostało tu pokazane z rozmachem. Nawet w scenach dialogowych we wnętrzach z okien przebijają słoneczne promienie, w pomieszczeniu widowiskowo unosi się kurz, a kamera została umieszczona pod „epickim kątem”. Nie zapomniano też ani na chwilę o ujęciach w zwolnionym tempie i kolejnych bullet time’ach. Film Sidorowa opowiada prostą, bohaterską historię, która nie zawsze trzyma taki poziom, jak powinna, ale sprawdza się w tym wojennym kinie rozrywkowo-patriotycznym.
(2255)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Załoga rosyjskiego czołgu podejmuje się samobójczej misji ucieczki z obozu koncentracyjnego. Efektowne wojenne kino rozrywkowo-patriotyczne nakręcone wg podręcznika Michaela Baya.
Podziel się tym artykułem:
„Październik miesiącem kina radzieckiego”?? Zaraz, mamy luty, a Quentina na kino zza wschodniej granicy wzięło… ;)))
Widziałem też ostatnio dwa filmy animowane, więc może „2019 rokiem filmu animowanego”? 🙂
Dawno nie widziałem tak idiotycznego filmu wojennego? Czas gierojów uraaaaa powrócił. Szmira w odniesieniu do tego obrazu to określenie na wyrost. Ocena 7 chyba za order lenina temu kto wyceniał.
Dobry film. Dużo lepszy niż ”działa na wrony” czy ”złoto dla stukniętych” i oparty na faktach a nie na s-f.
Bardzo dobry film dodaję ocenę 10
Bardzo dobry film
Stalinowdka propaganda, jak w latach 50. Nieudolne naśladownictwo np.”furii”. Sowiecki chłam.
FIlm super , chociaz troche trąci propagandą Ruską , pomijając kila błedów a ogólnie ok