Czas leci. Człowiek dopiero się szykował do Warszawskiego Festiwalu Filmowego, a tu się właśnie skapnął, że minęły już ze trzy tygodnie od jego zakończenia, a wciąż zostało mu kilka WFF-owych filmów do zrecenzowania. No to na szybko, póki i tak nikt tego nie czyta z okazji długiego weekendu. Recenzja filmu Klub kanibali.
O czym jest film Klub kanibali
Otavio (Tavinho Teixeira) i Gilda (Ana Luiza Rios) to bogate małżeństwo mieszkające na prowincji Brazylii otoczone przez wysokie płoty i uzbrojonych strażników. W ten sposób oddzielają się od biednej części społeczeństwa, która jest ich największym zmartwieniem. Ich i reszty grupy wysoko postawionej brazylijskiej elity będącej królami świata. Świata, na który przeważnie narzekają, że nie jest tak bogaty jak oni, tak wyrafinowany jak oni, tak wartościowy jak oni. Pełnego bezwartościowych śmieci z faveli, które przeszkadzają im żyć. Na zamkniętych imprezach, w prywatnych męskich klubach, w bezkarnym zaciszu swoich domów starają się jednak cieszyć życiem. Wszędzie tam oddają się dekadenckim rozrywkom, bo ich na nie stać, bo nikt nic im za to nie zrobi. Pasją Otavio i Gildy jest przyprowadzanie na seks Bogu ducha winnych dozorców, których po wszystkim zabijają i zjadają ze smakiem przy dźwiękach muzyki klasycznej. Poukładany świat wewnątrz ogrodzenia może się jednak zawalić, gdy Gilda jest świadkiem czegoś, czego nie powinna była zobaczyć.
Recenzja filmu Klub kanibali
Grubo ciosana brazylijska satyra na konsumpcyjne społeczeństwo, komentująca w przewrotny, choć oczywisty sposób współczesne podziały społeczne to kino artystyczne wykorzystujące gore do czegoś więcej niż tanie szokowanie. Za jego pomocą zwraca na siebie uwagę, bo pozbawiony krwi i nagości Klub kanibali przeszedłby zupełnie bez echa. A i z nią przejdzie, bo niczego przed widzem nie odkrywa, ani nie potrafi być na tyle oryginalny, żeby uznać, że nie, wcale nie chodziło w nim o coś więcej niż pokazanie kilku szokujących scen.
Z tymi „szokującymi” to też dość umownie, bo choć gęstej krwi tu sporo i wrażliwym seansu nie polecam, to dla przyzwyczajonych do tego, co filmowi kanibale są w stanie zrobić dla poklasku, Klub kanibali pozostanie niczym więcej niż egzotyczną ciekawostką. Jak gdyby reżyser jednak sobie przypomniał, że nie chce aż tak dosłownie opowiadać o kanibalach, a w jego filmie są oni jedynie metaforą dekadenckiego stylu bycia w pogardzie do uważanych przez siebie za gorszych.
Klub kanibali jest wyreżyserowany dość uważnie, autor filmu Guto Parente wie, na czym mu zależy w warstwie realizacyjnej i ściśle się tego trzyma. Choć film nie jest długi, to i tak potrafi się dłużyć, ale pomimo tego pozostaje przyzwoitą makabryczną czarną komedią z potencjałem na dużo więcej.
(2215)
Ocena Końcowa
6
wg Q-skali
Podsumowanie : Małżeństwo dekadenckich kanibali ma problem, gdy żona jest świadkiem czegoś, czego nie powinna była zobaczyć. Uważnie wyreżyserowana, artystyczna, za bardzo wysilona satyra, która nie potrafi szokować, a chciałaby.
Podziel się tym artykułem: