×
Nasiona przemocy, The Seeds of Violence (2017), reż. Tea-gue Lim.

Nasiona przemocy. Recenzja filmu The Seeds of Violence. Obejrzane na 33. Warszawskim Festiwalu Filmowym

Nieoczekiwanie najsłabszym filmem, jaki widziałem na 33. Warszawskim Festiwalu Filmowym był film zaprezentowany przez moją ulubioną, południowokoreańską kinematografię. Sygnały ostrzegawcze wysyłał już 82-minutowy czas trwania filmu, ale przecież nie przegapię jedynego filmu z Korei Południowej na całym WFF-ie, nie? Recenzja filmu Nasiona przemocy, The Seeds of Violence, Pok-ryuk-eui Ssi-at.

O czym jest film Nasiona przemocy

Chwila przerwy w ciężkim życiu poborowego przychodzi wraz z przepustką, na którą wybiera się kilku żołnierzy. Są wśród nich starsi i doświadczeni wojacy, ale i koty, które jak to w każdej armii świata przechodzą aktualnie proces kocenia. I jak to w każdej armii świata, ktoś donosi na starsze wojsko do dowództwa. Podejrzanych w sprawie donosu jest dwóch, obaj obecni na przepustce. Dla jednego z nich 24-godzinne wyrwanie się z armii jest dobrą okazją do odwiedzenia mieszkającej niedaleko siostry. Nie ma zamiaru jednak wpadać na kawę i ciasteczka, bo powód wizyty jest poważniejszy. Żołnierz podejrzewa, że jego siostra jest molestowana przez męża.

Recenzja filmu Nasiona przemocy

Film Nasiona przemocy w reżyserii Taegue’a Lima został dwukrotnie nagrodzony na festiwalu w Jeonju, więc całkiem możliwe, że się zwyczajnie nie znam. No ale Nasiona przemocy to straszne nudziarstwo, po którego pół godzinie miałem już dość seansu i przyznam szczerze, że nie do końca jestem w stanie potwierdzić, czy opis na stronie festiwalu jest rzetelny. Wydaje mi się, że nie, bo żadnych nocnych ćwiczeń plutonu nie pamiętam, ale mogłem troszeczkę przysnąć.

Opis jak to opis, wiadomo, że musi być zachęcający. Ale prześladowania żołnierzy, nocne ćwiczenia, niszcząca przemoc tocząca się jak kula śnieżna w rzeczywistości są ultraniskobudżetowym filmem nakręconym w kwadratowym formacie cyfrówką z ręki. Trzęsąca kamera podąża za bohaterami, którzy podejrzewam, że nie mieli za bardzo rozpisanych dialogów, dlatego wzięli się za improwizację. Długimi minutami nic się tu nie dzieje, a bohaterowie snują się po okolicy i gadają o niczym. Tak wyglądają 82 minuty seansu filmu Nasiona przemocy.

Film, którego opis leży na festiwalowej stronie (LINK) chętnie bym obejrzał. Niestety Nasiona przemocy nie są takim filmem. Wierzę, że jego reżyser chciał dobrze i rzeczywiście fragmenty tych dobrych chęci widoczne są i w filmie, ale równie dobrze mógłby nie robić filmu. Mógłby siąść z potencjalnymi widzami i w pięć minut opowiedzieć im, jaki film chciałby nakręcić. Byłoby ciekawiej.

Chyba jednak nie jestem gotowy na niezależne południowokoreańskie kino.

(2314)

Nieoczekiwanie najsłabszym filmem, jaki widziałem na 33. Warszawskim Festiwalu Filmowym był film zaprezentowany przez moją ulubioną, południowokoreańską kinematografię. Sygnały ostrzegawcze wysyłał już 82-minutowy czas trwania filmu, ale przecież nie przegapię jedynego filmu z Korei Południowej na całym WFF-ie, nie? Recenzja filmu Nasiona przemocy, The Seeds of Violence, Pok-ryuk-eui Ssi-at. O czym jest film Nasiona przemocy Chwila przerwy w ciężkim życiu poborowego przychodzi wraz z przepustką, na którą wybiera się kilku żołnierzy. Są wśród nich starsi i doświadczeni wojacy, ale i koty, które jak to w każdej armii świata przechodzą aktualnie proces kocenia. I jak to w każdej armii świata, ktoś…

Ocena Końcowa

2

wg Q-skali

Podsumowanie : Podczas pobytu na przepustce młody żołnierz musi zmierzyć się z oskarżeniem o donosicielstwo oraz problemami, jakie jego siostra ma z mężem. Ultraniskobudżetowy film nakręcony z ręki w kwadratowym kadrze i bez muzyki. Lepiej go opowiadać niż oglądać.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Przysnąłem kontrolowanie, potwierdzam że nocnych ćwiczeń plutonu nie było 🙂

  2. Czyli wychodzi na to, że również przysnąłem kontrolowanie 🙂

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004