Długo oczekiwana – no przez niektórych – czwarta część kopanego Undisputed w końcu ujrzała światło dzienne ku uciesze fanów spragnionych dobrej nawalanki. Jednak ci, którzy spodziewali się mocnego uderzenia podobnego do dwóch poprzednich części, będą zawiedzeni. Boyka: Undisputed IV to niestety marny film, który lata świetności ma już dawno za sobą. No tak można by przynajmniej napisać trzydzieści lat temu, gdyby wyszedł między jakąś Zemstą ninja 8, a Bruce Li atakuje. A że wyszedł w 2017 roku, to pozostaje spuścić nad nim zasłonę milczenia i mieć nadzieję, że może piąta część będzie lepsza. Recenzja filmu Boyka: Undisputed IV.
O czym jest film Boyka: Undisputed IV
Jurij Boyka (Scott Adkins) ma już za sobą lata bycia największym maderfakerem w ruskim więzieniu. Zwiał z niego i zaczął nowe życie. Walczy co prawda dalej w nielegalnych walkach na undergroundowej kijowskiej arenie, ale zarobione pieniądze przeznacza na zbożne cele. Kupuje nowe biblie do cerkwi, gada z popem o życiu i takie tam. I cały czas czeka na przełom, który pomoże mu zaistnieć w legalnych walkach. W myśl starego powiedzenia – za długie czekanie dobre śniadanie – Boyka w końcu staje przed szansą legalnej walki MMA. Zawody w Budapeszcie, gdzie jak wiadomo odbywają się najbardziej prestiżowe legalne walki MMA, są na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko wygrać jeszcze jeden pojedynek. Boyka bez problemu go wygrywa, ale tak się nieszczęśliwie składa, że jego przeciwnik ginie na ringu. Dręczony wyrzutami sumienia Boyka ma zamiar rzucić wszystko i jechać do Rosji wytłumaczyć się ze swojej winy wdowie po przeciwniku (Teodora Duhownikowa). Jego menadżer przestrzega go przed powrotem do ruskich, ale Boyka nie słucha. Wsiada w bus i obiecuje wrócić na czas, żeby zdążyć do Budapesztu. Szybko odnajduje wdowę, ale okazuje się, że ta odziedziczyła długi po mężu u miejscowego gangstera, który organizuje nielegalne walki w swoim klubie Wulkan. Aby je spłacić, Boyka zgadza się powalczyć na wulkańskim ringu z przeciwnikami narajonymi mu przez szefa-gangstera. Wydaje się, że trzy walki w tydzień z wiejskimi osiłkami to nie jest tak wielki wysiłek, ale szef-gangster ma w zanadrzu parę niespodzianek.
Recenzja filmu Boyka: Undisputed IV
Undisputed to całkiem ciekawa seria filmowa, którą rozpoczął teoretyczny hit z Wesleyem Snipesem i Vingiem Rhamsem w obsadzie (byli kiedyś tacy gwiazdorzy). Teoria teorią, ale w praktyce wyszedł z tego zupełnie przeciętny film, który wydawało się, że zakończy żywot franczyzy. Stało się inaczej, druga część (tak sądzę, bo nie sprawdzam) trafiła prosto na DVD, gwiazdy zastąpili Michael Jai White i Scott Adkins i niespodziewanie zaskoczyło. Nie dość, że w fajnym filmie zaprezentowano fajne walki, to jeszcze błysnęła w nim gwiazda Adkinsa, który – wydawać by się mogło – został stworzony do roli Boyki. Zgodzili się z tym również producenci, bo w trzeciej części to już Boyka był gwiazdą, a trójka kontynuowała dobrą drogę serii. Miała fajne walki i Adkinsa, co wystarczyło do szczęścia. Trzeba było jednak poczekać siedem lat, żeby Boyka powrócił w czwartym filmie. Nie warto było czekać.
Boyka: Undisputed IV to mizerne dzieło, którego powstydziliby się autorzy filmów klasy C kręconych prosto na VHS w latach 80. Te były co prawda tak samo marnie kręcone, ale miały w sobie pewien niezaprzeczalny urok (który pewnie wynikał nie z samych filmów tylko z nowości, jaką wtedy były takie produkcje). Boyka: Undisputed IV nie ma ani krzty tego uroku i pod względem fabuły oraz kłującej w oczy niskobudżetowości prezentuje się miernie. Nie ma w tym chyba jednak przypadku, bo jako kraj produkcji przy Boyka: Undisputed IV na IMDb znajduje się… Bułgaria. Znacie jakieś dobre bułgarskie kino kopane? No więc właśnie tak, Boyka: Undisputed IV wygląda dokładnie tak samo, jak powszechne wyobrażenie o niskobudżetowym bułgarskim kinie kopanym.
No ale pal licho fabułę, ważne w filmach takich jak Boyka: Undisputed IV są walki i to przez nie powinno się je oceniać. Tutaj ciut lepsza wiadomość, bo mając w obsadzie Scotta Adkinsa trudno się spodziewać, żeby naparzanki zeszły poniżej dobrego poziomu. I nie schodzą, bo panowie leją się po mordach z gracją, której pomaga najlepsza rzecz w całym filmie – bardzo fajna praca kamery w trakcie pojedynków ringowych. Odpowiedzialny za zdjęcia Ivan Vatsov, choć jego nazwisko nic nie mówi, ma na swoim koncie filmy pokroju Londyn w ogniu, Niezniszczalni 3, Conan Barbarzyńca czy trzeci Undisputed (latał tam z kamerą, nie był głównym operatorem), więc pod tym względem nie ma co narzekać. Zawodzi niestety choreografia walk, które są takie, no zwyczajne takie. Parę groźnych min, gimnastycznych popisów, walnięć w ryja do krwi i dawać następnego. Adkins nie ma godnego siebie przeciwnika, więc nie dziwi fakt, że choć trochę powstrzymują go dopiero pistoletowe kule, a nie ringowi przeciwnicy.
Podsumowując: Boyka: Undisputed IV to strata czasu i poważny krok w tył w karierze Adkinsa, który jakoś nie potrafi przebić się do pierwszej ligi, choć ma ku temu wszystkie potrzebne predyspozycje. Szkoda, bo go lubię i chciałbym go oglądać w lepszych filmach niż Boyka: Undisputed IV.
(2220)
Ocena Końcowa
4
wg Q-skali
Podsumowanie : Tuż przed zrobieniem kariery w MMA Jurij Boyka wyrusza do Rosji, by zagłuszyć wyrzuty sumienia po śmierci swojego ostatniego ringowego przeciwnika. Popłuczyny po bardzo dobrych dwóch poprzednich częściach Undisputed.
Podziel się tym artykułem:
Miernota to napisała te recenzję. Bardzo dobry film i momentami wzruszający a tego brakowało w poprzednich częściach. Walki mistrzowskie jak zawsze.
Zgadza sie.film jest bardzo fajny i pokazuje ze zawsze mozna sie zmienic na lepszego człowieka. Boyka wytłumaczyl ze był złym czlowiekiem i ze walki to cale jego zycie
Jeśli człowiek potrafi przebaczyć, to ileż bardziej Bóg który dał swego jednorodzonego syna aby każdy kto weń wierzył nie zginął ale żywot wieczny miał. Film świetny !!!!!!! 🙂
Ten kto pisał te recenzje chyba na łeb upadł.
Zapłacili ci za ta krytykę ?
Film świetny. Tyle mogę napisać. Trzyma w napięciu. Moim zdaniem wszystkie części z Adkinsem są świetne.
No i w czym problem? Bo nie do końca kumam. Tobie się podobało, mnie nie. Życie toczy się dalej :).