Trójka, najnowszy film reżysera świetnego Drug War (u nas Kartel), przypomniał mi przede wszystkim, dlaczego nie lubię chińskich/hongkońskich akcyjniaków. Zawsze na pierwszy rzut oka wyglądają wybitnie, a potem znów to samo. W Korei zrobiliby to nieporównywalnie lepiej. Recenzja filmu Trójka aka Three aka San Ren Xing.
O czym jest film Trójka
Tong Qian (Wei Zhao) jest neurochirurgiem w jednym z chińskich szpitali. Kiedy ją poznajemy, nie ma najlepszego dnia. Jedną operacją sprawiła, że jej pacjent został sparaliżowany, drugą praktycznie zabiła innego pacjenta, a zanim dzień się skończy jeden z jej pacjentów spadnie ze schodów na jej oczach. Mimo to nie słucha sugestii kolegów, żeby wzięła sobie wolne i dalej chce operować. A okazja nadarza się szybko. Policja przywozi do szpitala oprycha (Wallace Chung) z kulą w głowie. Niespodziewanie oprych budzi się na stole operacyjnym i żąda natychmiastowego przerwania operacji. Stan pacjenta nie pozwala jednak na wypuszczenie go całkiem ze szpitala. Dostaje więc łóżko, przy którym czuwa policjant Ken (Louis Koo). Oczytany gangster zaczyna prowadzić z gliniarzem wyrafinowaną grę, której z dezaprobatą przygląda się Tong Qian. Lekarka uważa, że glina jest dla gangstera zbyt ostry, nawet jeśli oprych zapewnia wprost, że jego koledzy wkrótce przyjdą go odbić, a wtedy na pewno nie będą mieli dla nikogo litości.
Recenzja filmu Trójka
Cóż więc takiego jest w chińskich/hongkońskich akcyjniakach, czego nie lubię? Są dziecinne, są naiwne, są źle zagrane, są nieprawdopodobne, a często docierają w odległe obszary absurdu. Wszystkie te epitety można też skierować pod adresem filmu Trójka i oglądając go trudno uwierzyć, że reżyser potrafił stworzyć takie dzieło jak Kartel. W normalnych przypadkach twórca powinien się rozwijać, tu jest inaczej. Trójka to parę kroków wstecz od właściwej ścieżki, jaką wcześniej podążał Johnnie To, udowodnił to (że podążał :P) nie tylko ten jeden raz w przypadku Kartelu.
Trójka wychodzi z ciekawego założenia starcia trójki osobowości i taka konstrukcja na pewno daje możliwości do ekscytującej rozgrywki. Kłopot w tym, że już pani lekarka jest w tym równaniu z trzema niewiadomymi zbędna. Jeden wykonany przez nią telefon nie usprawiedliwia niepotrzebnych scen operacji, które mają chyba tylko wstrząsnąć co wrażliwszego widza, bo są dość krwawe i nie zostawiają wiele dla wyobraźni. Fabule w niczym większym nie służą. Pozostaje więc już tylko tradycyjna hongkońska dwójka: policjant i gangster. Zapowiadana w streszczeniu wojna psychologiczna między nimi fajnie brzmi na papierze, ale w rzeczywistości sprowadza się do godziny nudnych konwersacji, w których glina ma cały czas minę jakby chciało mu się iść do kibelka, a oprych głupio się śmieje i opowiada nieciekawe historie, jakie gdzieś tam wyczytał. Trójka jest fatalnie zagrana praktycznie jeśli chodzi o każdą postać (jednego gliniarza usprawiedliwia trochę fakt, że chodzi z nożem w dupie), a całości kinowej chińszczyzny dopełnia wepchany gdzie się da wątpliwej jakości humor.
I gdy w końcu przetrwamy te toporne gierki w kotka i myszkę, reżyser trochę osładza nam seans efektowną sceną strzelaniny nakręconą na jednym, mocno oszukanym i podrasowanym komputerowo gdzie się da, ujęciu. Panie, czego tam nie ma! Dostają cywile, trupy padają w bullet-time’ie, kamera na zmianę przyspiesza, by za chwilę filmować w zwolnionym tempie i wiele innych atrakcji. Choć cały czas zastanawiałem się czy to fajna scena, czy jednak maks przekombinowana. Niezależnie od odpowiedzi – przynajmniej coś się dzieje.
Lepsze filmy pod tym względem kręcili jednak w Hongkongu lata temu. Trójka podwiewa klimatem Johna Woo, wszak to właśnie u niego rozpieprzono szpital w Hardboiled, a w The Killer użyto zasłon/parawanów, by zwiększyć napięcie. Cóż z tego, skoro wyszło plastikowe byle co, a napięcia było tyle, że podczas absurdalnego finału cała widownia rżała w najlepsze. I trudno jej się dziwić.
(2158)
Ocena Końcowa
5
wg Q-skali
Podsumowanie : Gliniarz, gangster i lekarka prowadzą między sobą niebezpieczną grę w trakcie dyżuru tej ostatniej. Nieudane chińskie kino akcji tylko dla prawdziwych koneserów tematu.
Podziel się tym artykułem:
Warto też podkreślić jak słaby od strony technicznej był to film, sztucznością walił na parseki. Imo lepiej by wypadł jako sztuka teatralna, tam by nikt nie musiał udawać, że jesteśmy w prawdziwym szpitalu, a aktorów by się chyba lepiej słuchało.
I ta nadzieja, że wejdzie strzelanina, będzie fest rozpierducha chwytająca za serce, ehhh, panie Johnny…
Ja bym nawet powiedział, że większość ichnich filmów sensacyjnych z a). większym budżetem, b). ambicjami na światowe kino rozrywkowe; cierpi na tę sztuczność. Co również sprawia, że nie po drodze mi z tymi akcyjniakami.