Jako że w niedzielę Walentynki, nie dziwi fakt, że najbardziej romantycznym filmem weekendu będzie Romeo i Julia z Leonardo „Czy w tym roku dostanie Oscara?” DiCaprio i Claire „Ta wkurwiająca z Homeland” Danes.
Kinowe premiery weekendu 12-14.02.2016
Deadpool (2016) – Poszedłbym
Nie wiem, jakiś nieczuły jestem na Deadpoola, choć nic mi złego nie zrobił. Może to i lepiej, bo będzie okazja do tego, żeby dobrze się bawić w kinie. Wiadomo, człowiek się nastawi nie wiadomo na co, liczy na wow i jeszcze japierdolę! a potem dochodzi do wniosku, że no spoko, było ok, ale czegoś zabrakło. Przy okazji Deadpoola to odpada, bo bardziej jestem na nie niż na tak, a to sytuacja idealna, bo jak mi się nie spodoba to powiem: tak czułem; a jak mi się spodoba to powiem… że mi się spodobał. Win win.
Nie no, pewnie będzie fajnie. Na plus krwawa rozpierducha, na lekki minus kilka sucharów ze zwiastuna i ten metalowy taki, na którego już tu kiedyś narzekałem.
Jak to robią single [How to Be Single] (2016) – Nie poszedłbym
Ale Wy możecie iść, jeśli bawią was dowcipy o biciu cycków.
Zabawne, tyle w tym zwiastunie, który niżej i w filmie – jak przypuszczam – żartów z nieogolonej cipki, płacenia za zakupy dekoltami itp. seksualnych odniesień, a do tego wszystkiego film wchodzi do kina z kategorią R, a mimo to można być absolutnie pewnym, że żadnej cipki czy cycków w nim nie zobaczymy (osobnymi pytaniami jest to, czy Paweł Kukiz chciałby w ogóle oglądać Rebel Wilson nago, no i kto jeszcze nie widział Dakoty Johnson nago?). Ot kino XXI wieku. Można żartować z cycków, ale broń Boże je pokazywać!
Jak to robią single reprezentuje pewien dobrze określony gatunek komediowego kina i tu nie trzeba wielkiej filozofii – jeśli ktoś lubi takie komedie to będzie zadowolony.
Widzę, widzę [Ich seh, Ich seh] (2014) – 6/10
Do kina to chyba nie bardzo warto się wybierać, szczególnie że premiera to baaaardzo spóźniona, ale z drugiej strony mowa o filmie z listy Do Obejrzenia, więc nie w kij dmuchał!
Specyficzne kino z gatunku zwanego powszechnie jako: albo się bardzo spodoba, albo się bardzo nie spodoba. Mnie oczywiście spodobało się pośrodku, no ale ja to ja, zawsze na bakier. Po więcej szczegółów odsyłam do mojej RECENZJI. UWAGA: Tylko nie zaglądajcie do komentarzy, bo tam szybko natkniecie się na niepotrzebny spoiler.
Ojcowie i córki [Fathers and Daughters] (2015) – Nie poszedłbym
…ale obejrzałbym w domu. Szczególnie że to jeszcze jedna z niekończących się historii z gatunku dystrybutor zwlekał zbyt długo. Choć w tym przypadku myślę, że to nie jego wina, a raczej jakości (mierzonej możliwościami zarobienia przez dany tytuł w kinie) filmu sprawiła, że trafił do domowej dystrybucji szybciej niż ustawa przewiduje w przypadku filmów z Russellem Crowe’em.
Choć przecież lata świetności Crowe ma już raczej dawno za sobą i nie dziwi fakt, że nie zagania do kin tylu widzów, ile by się producentom śniło. Mimo to jego obecność w filmie to wciąż mile widziany dodatek, który sprawia, że rzucić okiem na ów film warto. Tak samo w przypadku Ojców i córek, które pewnie okażą się szybką do zapomnienia Siódemką.
Romeo i Julia [Romeo+Juliet] (1996) – Poszedłbym
Nie od razu spodobało mi się to, co Luhrmann zrobił z dramatem Szekspira, ale w końcu się do tego przekonałem. A mijające lata utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie był to tylko jakiś tam filmowy eksperyment, o którym po roku nikt nie będzie pamiętał, a film, który wyobraźnią twórcy wyróżnia się na tle większości banalnych i sztampowych propozycji. Jasne, strofy Szekspira dziwnie brzmią w nowoczesnym anturażu i następuje poważny dysonans poznawczy, ale jak już się to przetrawi, to dostaniemy pyszny cukierek dla oka.
Barany. Islandzka opowieść [Hrútar] (2015) – Poszedłbym
Chile, Islandia, coraz dziwniejsze kraje robią coraz lepsze filmy. A nawet jeśli nie są dobre, to przynajmniej ruszają w świat, czego nie można powiedzieć o naszym kinie (no dobra, ostatnio Córki dancingu narobiły sporo rabanu i w końcu trzeba zobaczyć, czy bardziej miarodajny jest raban czy może swojskie 5.2 na Filmwebie). No ciekawe, ile polskich filmów trafia do ogólnej dystrybucji w Chile i na Islandii?
No dobra, ale nie ma to nic do rzeczy w stosunku do islandzkiego kandydata do tegorocznego Oscara, który nie dostał się nawet do drugiego etapu selekcji, czyli skończył podobnie jak nasze 11 minut. Mimo to wygląda na normalne kino zaprawione szczyptą, skandynawskiego chciałoby się powiedzieć, humoru i sympatycznymi krajobrazami. A jako że o normalne kino ostatnio trudno, to może seans Baranów nie być barańskim pomysłem. I mam tylko nadzieję na to, że skoro już zginą jakieś owce, to przynajmniej tutaj nie zginie pies.
Skala szarości [En la gama de los grises] (2015) – Nie poszedłbym
Uśmiałem się. Patrzę na kraj produkcji Skali szarości, a tam Chile. #ZupełnyPrzypadek.
Zdaje się, ze PiS zajęty jest ważniejszymi sprawami, bo przegapił wchodzący do kin dramat o homoseksualnym romansie. Czyli jeszcze nie jest tak źle z tą cała inwigilacją i Dobrą Zmianą.
Treść treścią, a ja bym nie poszedł ze względu na formę. Nużą mnie te filmy z gatunku ktoś idzie mostem, zza budynków wyłaniają się świetlne refleksy, brzmi nijaka muzyka wskazująca na to, że właśnie uczestniczymy w jakimś mistycznym przeżyciu. Cóż, ja nie uczestniczę.
Eisenstein w Meksyku [Eisenstein in Guanajuato] (2015) – Nie poszedłbym
No proszę, i jeszcze jeden homoseksualny romans. W sumie trzeci, jeśli wziąć pod uwagę Merkucja zakochanego w Romeo, Romeu, Romele.
Pomysł na film niewątpliwie ciekawy, ale nigdy z własnej woli bym się na Petera Greenawaya nie pchał do kina.
Wybitny filmowiec Sergei Eisenstein wyrusza do Meksyku, by za pieniądze komunistycznego agenta nakręcić film. (Opis dystr.)
Podziel się tym artykułem:
Deadpool – fantastyczny. Powiedziałbym że w pierwszej 3 komiksowych adaptacji. . Już same napisy początkowe robią klimat. Rzeczywiście parę sucharów ale i naprawdę dużo dobrych onelinerów. Sceny akcji też dobrze zrobione, krew leje się gęsto, kończyny fruwają. No i są cycki;)
9/10 jak dla mnie.
Ps. Mała uwaga do rodziców (nierozsądnych). To, że to jest na podstawie komiksów to nie znaczy że dla dzieci, naprawdę wystarczyło rzucić okiem na zwiastun. na moim seansie było kilkanaście 10-12 latków z mamusiami – ciekawe jaką miały minę w trakcie filmu?
Dla mnie 8/10. Dobry film, warto iść, ale tacy Strażnicy Galaktyki dla mnie lepsi, choć bez krwi i cycków, a to coś znaczy tylko nie wiem co :).
I bardzo niewiele tych cycków, na dodatek same anonimowe :(.
Mamuśki miały pewnie te same miny co lata temu na kreskówce South Park.
No dobra, to ile tych cycków w końcu jest? Bo nie wiem czy się zwalniać wcześniej.
Bodaj trzy zupełnie anonimowe pary cycków przez krótką chwilę tańczących na rurach. Wszystko.
Jeszcze są Moreny, więc już nie takie anonimowe:) A sam film rewelacyjny. W świetny sposób przedstawili postać Deadpoola. Jakby żywcem wyjęta z komiksu. Jako, że trochę przeczytałem jego przygód to takie sceny jak spotkanie Boba w czasie akcji, dodają smaczku. Byłem ciekaw jak zostanie odebrany, bo to dosyć specyficzna postać. Nie wszystkim musi podobać się przedstawiony sposób narracji, ale dokładnie taki jest w komiksie. Więc kolejny plus. Teraz tylko czekać na pojawienie się Cable.
Nie rób ludziom nadziei – nie ma cycków Moreny! 🙂 Są zasłonięte dłońmi Deadpoola, to max cycków Moreny w tym filmie. Po wersję nieocenzurowaną trzeba się zgłosić do Homeland 😉
Z tego co pamiętam to jest ułamek sekundy zanim Deadpool położył dłonie. Ale nie będę się kłócił;)
Zobaczyłeś co chciałeś zobaczyć :). Na logikę, gdyby były przez chwilę, to co stałoby na przeszkodzie, żeby były dłużej? 🙂 No ale ja też się kłócił nie będę, bo ułamek sekundy to i mogły być jak ten penis w Fight Clubie.
Słuszna uwaga;) Ale pamiętaj jedno tu chodzi o kobietę i jej piersi. Więc o logice możesz zapomnieć 😉