×
kadr z horroru We Are Still Here - Co obejrzeć w Halloween

Dom, w którym mieszka zło – recenzja filmu We Are Still Here

Filmowy rok 2015 chyba powoli zaczyna wychodzić z dna, na jakim się znalazł. W czerwcu wielu filmów jeszcze nie widziałem, ale z tych, które widziałem – każdy fajny. A ten, o którym dzisiaj, najfajniejszy.

House from We Are Still Here movie

– Poczujcie się, jak u siebie w grobie, zapraszam!

Od razu mówię, że We Are Still Here to druga w tym roku Dycha po Mad Max: Na drodze gniewu. Dycha niespodziewana, choć film od dawna leży na mojej liście Do obejrzenia. Jednak na Dychę zasłużyć łatwo nie jest, nie wystarczy leżeć na ww. liście. Trzeba chyba też m.in. trafić odpowiednio w nastrój, zaspokoić wszystkie oczekiwania (choćby te najgłupsze), bez dwóch zdań zaciekawić od pierwszej do ostatniej minuty, no i w trakcie seansu spowodować myśl „jak tego nie spieprzą to będzie Dycha”! Filmowi Teda Geoghegana się to udało.

I zdaje się, że wyżej wymienione ważniejsze są niż jakość danego filmu, czy jego oryginalność. Bo We Are Still Here ma kilka wad, których można by się przyczepić, a jego pomysłowi dużo brakuje do oryginalności. I paradoksalnie choćby dlatego raczej nie jest lepszym filmem niż ostatnie horrory, które zasłużenie dochrapały się już miana kultowych – The Babadook i Coś za mną chodzi. A jednak oglądało mi się go lepiej. Tak dobrze, że aż na Dziesiątkę.

Głównymi bohaterami We Are Still Here jest małżeństwo w średnim wieku (ona to Barbara Crampton, którą fani horroru muszą kojarzyć z Re-Animatora, innego wyjścia nie ma), które wciąż opłakuje syna, który przed dwoma miesiącami zginął w wypadku samochodowym. By zacząć wszystko od nowa wprowadzają się do zakupionego za niewielkie pieniądze ( 😉 ) domu w Nowej Anglii. Ta wita ich surowym, zimnym klimatem i wizytą sąsiadów, którzy dziwią się, że nowi mieszkańcy zdecydowali się na zakup domu pomimo złej sławy, jaką się cieszy. Przed laty rozegrała się w nim tragedia.

Odnośnie fabuły wszystko już jasne, nie ma się co sprzeczać. W tym momencie w 95% przypadków można by już machnąć ręką na film, który niczym nas nie zaskoczy i który niczym nie różnił się będzie od innych podobnych historii o nawiedzonych domach. Ale w przypadku We Are Still Here takie narzekanie nie ma sensu, bo udowadnia (film, a nie narzekanie :P), że fabuła to nie wszystko co ważne w filmie. Liczą się też m.in. rzeczy takie jak klimat. A ten w filmie Geoghegana jest po prostu znakomity. Choć kolorowy, We Are Still Here długimi momentami sprawia wrażenie horrorowej wersji Nebraski. Długie serie niepokojących ujęć skutecznie budują klimat, który co jakiś czas wybucha głośniejszym strachem, by znów powoli wzbierać się pomiędzy rosnącą temperaturą upiornej piwnicy, a chłodem ośnieżonych krajobrazów pełnych szkieletów drzew. Oczywiście zaraz pojawią się macho-widzowie od „ani razu się na tym nie wystraszyłem!”, ale tacy zawsze się trafiają, nie ma co na nich zwracać uwagi, bo więcej zdań opinii nie potrafią ułożyć. Ja tam oglądając w nocy parę razy zaliczyłem stracha, choć mnie akurat łatwo wystraszyć. Niezależnie od tego uważam jednak, że pod tym względem to absolutny top wśród produkcji z ostatnich lat.

Bardzo w WASH podobało mi się też jego tempo stopniowo narastające od kameralnego filmu o dwójce ludzi w nawiedzonym domu aż po finałową orgię krwi. Przez cały film umiejętnie przyspieszało dodając coraz to nowe elementy układanki i rozpędzając się bez niepotrzebnej chwili. Film nie jest długi, niecałe 80 minut, ale to jego atut, bo nie traci niepotrzebnie czasu.

We Are Still Here ma trochę wad, których wciąż nie unikają niskobudżetowe produkcje, a i można by ponarzekać na słabe aktorstwo (szczególnie eks Toma Burtona Lisy Marie), ale tutaj łatwo to wszystko obronić stylizacją na horror z lat 70, kiedy to akcja filmu ma miejsce.

(1913)

Filmowy rok 2015 chyba powoli zaczyna wychodzić z dna, na jakim się znalazł. W czerwcu wielu filmów jeszcze nie widziałem, ale z tych, które widziałem - każdy fajny. A ten, o którym dzisiaj, najfajniejszy. Od razu mówię, że We Are Still Here to druga w tym roku Dycha po Mad Max: Na drodze gniewu. Dycha niespodziewana, choć film od dawna leży na mojej liście Do obejrzenia. Jednak na Dychę zasłużyć łatwo nie jest, nie wystarczy leżeć na ww. liście. Trzeba chyba też m.in. trafić odpowiednio w nastrój,…

Ocena Końcowa

10

wg Q-skali

Podsumowanie : Małżeństwo w średnim wieku wprowadza się do domu, którego tragiczną przeszłość wkrótce poznają. Jak na razie najlepszy horror tego roku, który urzeka swoim narastającym tempem i klimatem.

Podziel się tym artykułem:

8 komentarzy

  1. Kiedyś poprosiłam o powrót kwiatka w kalendarzu i nadal go nie ma 🙁

  2. Nie wiem, czy kwiatek w kalendarzu nie przekracza możliwości wordpressowego szablonu :).

  3. Hmmm… jestem doprawdy zdziwiony Dziesiątką dla WASH. Mnie on niczego nie urwał. Kilka nielogiczności raziło bardziej niż w działaniach blondynek w podobnych produkcjach. I mimo że horrorów od dawna nie oglądam za często to jednak wtórność i mała oryginalność bije po oczach.
    Klimat filmu całkiem niezły, straszność na odpowiednim poziomie, ale jednak do arcydzieła dużo tu brakuje.

  4. Taka prawda, że jakby się wszystko wszystkim tak samo podobało/nie podobało to byłoby strasznie nudno. #banał Ale chciałbym zobaczyć, jak jesteś logiczny w starciu ze złem 😉
    Na pewno ma WASH swoje minusy i podejrzewam, że gdybym wziął się za to jakoś za dnia albo na jakimś wkurwie na zycie to mogłoby mi się tak nie podobać, ale to chyba w tym tkwi patent na Dziesiątkę – wszystkie okoliczności przyrody muszą się zgrać w trakcie seansu.
    Oczywiście, że to nie arcydzieło, ale Dycha nie oznacza arcydzieła. Oznacza, że genialnie mi się ten film oglądało, mimo tego, że – jak zresztą napisałem w recce chyba – WASH wcale nie jest lepszy od paru innych tytułów. A mimo to czad 🙂

    Co do horrorów ogólnie to wiadomo, wszystko zależy od filmu. Pewnie, z jednej strony większość cierpi na wtórność i małą oryginalność i to fakt. Ale mimo tego wciąż pojawiają się od czasu do czasu horrory, które sobie z tym radzą. I osobiście myślę, że akurat horror to najlepszy gatunek do zrobienia niebanalnego filmu, który czymś zaskoczy. Pewnie dlatego wielu reżyserów wybiera horrory na debiut, bo tu jeszcze da się jakoś powalczyć z tym „wszystko już było”. Zawsze powtarzam, że dramat obyczajowy to dramat obyczajowy, nic tu kreatywnego nie wymyślisz. A horrory wciąż potrafią zaskoczyć, choć – rzeczywiście – dobre 80% z nich to odgrzewane kotlety o trupie zakopanym w podmurówce.

  5. Oczywiście, nie neguję Twojej oceny dla tego filmu, w żadnym bądź razie. Jednak po przeczytaniu recenzji oczekiwałem trochę więcej.
    Jeśli chodzi o logikę to ja mniej więcej wybaczam zachowanie w sytuacjach kryzysowych, takich jak w finałowej scenie. Przymykam oka na takie pierdółki, dzięki temu doceniam bardziej produkcje, w których scenarzysta postara się o zadbanie, by było więcej sensu w działaniach bohaterów. W WASH bardziej chodziło mi o początkowe fazy, na przykład czemu murzyn nie powiedział, że nie został poparzony przez piec tylko przez COŚ? Jakoś dziwnie ta scena została ucięta. Podobnie zniknęły wszystkie ślady obecności młodej pary w domu. Albo sąsiad-przywódca, który jest chyba za młody, by tak dobrze dogadywać się z Dagmarem (zważywszy na częstotliwość jego pojawiania się).
    Trudno, nie wczułem się tak bardzo, by być zachwyconym, ale czas nie był zmarnowany.

  6. Z Dychami tak już u mnie jest, że w grę wchodzą przy nich różne dziwne subiektywne czynniki z powietrza :). Choć czasem Dycha oznacza po prostu Dychę vel arcydzieło, to jednak przeważnie racjonalne oceny kończą się u mnie na Dziewiątce.

    Zdaję sobie sprawę, że często bardzo dobre filmy mają u mnie dużo gorsze oceny niż jakieś dziwactwa, ale co poradzę, że te drugie znacznie lepiej mi się ogląda i fun jest na nich nieporównywalnie większy.

  7. Nie wiem czy to problem mój czy jednak filmu, ale mi średnio podeszło. Czułem się prawie jak na seansie filmu Fulciego – klimat niby jest (tylko tutaj bez kiepawego gore) ale z fabułą, logiką zachowań bohaterów, związkiem przycznynowo-skutkowym to już gorzej (i proszę mnie nie pytać co konkretnie, bo już nie pamiętam dokładnie, a nie czuję potrzeby ponownego seansu 🙂 ). No i generalnie jeśli o fabułę chodzi to przecież to wszystko już było. Realizacyjnie nawet nieźle, patriotycznie można by też dodać, że Polak skomponował do tego muzykę, ale czy ktoś pamięta, że tam jakaś była? 😉 A generalnie zauważyłem, że film budzi różne odczucia (wśród fanów horrorów znaczy, bo zdanie miłośników komedii romantycznych czy letnich blockbusterów raczej nie powinno tu być istotne)- jednym się podoba mocno, innym wcale. Może kwestia tego kto czego oczekuje i na co zwraca uwagę. W moim prywatnym topie kina grozy AD 2015 się nie zmieści. 😛

  8. Prędzej wymyślą samochód na kranówkę niż film, który wszystkim się spodoba :).

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004