×

ROZMYŚLANIA PRZY WYRĘBIE LASU

Przyszło mi dzisiaj zabać o gospodarkę opałową mojego gospodarstwa. Ubrałem się stosownie do pogody, nałożyłem rękawice robocze mające symbolizować ciężką pracę, w dłoń wziąłem siekierę i zacząłem rąbać, denerwując przy okazji zapewne pół okolicy tym głośnym BUM BUM. No, ale zima idzie więc albo hałas albo zimno jak w psiarni. Zadaniem drwala Quentina było rozkawałkowanie na cząstki mniejsze, pociętego wcześniej w walcowate kawałki leśnego drzewa. Tak więc dziś miał miejsce efekt finalny tytułowego wyrębu, ale nie ma się co wdawać w szczegóły przy wymyślaniu tytułu przecież. Wyrąb lasu był, tyle że wcześniej, a teraz pozostało dokończyć dzieła siekierą. I to godne uwagi zadanie spadło na moje męskie barki (nie wiem czemu, ale parsknąłem śmiechem na wyrażenie „moje męskie barki” 🙂 )

Rąbanie drzewa to bardzo relaksacyjny sposób spędzania czasu. Przynajmniej dla mnie. W zależności od nastroju można sporo rzeczy w miarowym stukocie spokoju przemyśleć, można też zarzucić na uszy słuchawki i zagłuszyć myśli muzyką, a w końcu można też o niczym nie myśleć, ani niczego nie słuchać tylko rąbać, rąbać, rąbać. No, a ja dzisiaj postanowiłem skorzystać z opcji numer jeden i na przekór mojej męskiej naturze zacząłem rozmyślać. A rozmyślałem o… rąbaniu drzewa.

Kiedyś bardzo lubiłem to zajęcie. Miejsca już w komórce nie było, a ja dalej rąbałem i rąbałem całymi godzinami uciekając w ten sposób od wszystkiego. Gdy coś było nie tak, brałem siekierę w łapy i rozwalałem drewniany kawałek po kawałku aż w końcu zaczynało mi być wszystko jedno. Liczyło się tylko to co robię w tej chwili i myśl, aby robić to jak najlepiej (rąbanie drzewa to nie przelewki – w zależności od przeznaczenia (do nas do centralnego, albo babci do pieca) rozrąbane kawałki muszą mieć właściwy wymiar, bo inaczej na miotle przyleci Cruella i z kupki dobrze zwymiarowanych kawałeczków wyciągnie jeden za duży gabarytowo i zacznie drzeć japę 🙂 ). To było kiedyś. A dzisiaj trochę mniej to lubię choć nadal krzywdy sobie siekierą żadnej nie zrobię, bo wprawę jakąś tam jednak mam.

Zebrało mi się na myślenie w tej komórce aż w końcu przypomniałem sobie okres, w którym wpadłem w nałóg „drzeworębnictwa”. Był to szalony tydzień oczekiwania na wyniki egzaminów wstępnych do liceum. Choć trudno w to uwierzyć (nawet mnie) to w podstawówce byłem prymusem i kwestia załapania się do liceum wydawała się być bezproblemowa. Tymczasem okazało się, że górę nad moją wiedzą wzięło zdenerwowanie (źle znoszę sytuacje stresowe; a sytuacje naukowo-stresowe to już wyjątkowo źle) i egzaminy wypadły średnio dobrze, wręcz kiepsko. Polski właściwie bez problemu, ale matematykę położyłem na całej linii. No i trzeba było czekać cały tydzień na wyniki w stresie i w wyjątkowo kiepskim humorze więc brałem w łapę siekierę i BUM BUM BUM… Stres był mniejszy.

Wyniki egzaminu wstępnego do liceum miałem słabe, ale do liceum się dostałem (pewnie dlatego, że wszystkich przyjęli). Pamiętam jak stałem na placu przed szkołą i słuchałem dyrektora, który wyczytywał oceny, a potem poinformował, że możemy się cieszyć, bo wszyscy się dostaliśmy. Kamień spadł mi z serca i uśmiechnąłem się wreszcie pierwszy raz od tygodnia. Do nas zaczynali podbiegać rodzice i gratulować dostania się do awansu. Cruella też podbiegła i zaczęła mnie opieprzać przy wszystkich, że dostałem beznadziejne oceny i że wstyd Jej za mnie. Długo się więc nie pośmiałem, a po powrocie do domu dalej wziąłem się za rąbanie, choć urąbanego już wcześniej drzewa spokojnie starczyłoby na dwa lata. No, ale taka jest Cruella, nie powinienem się dziwić. Kiedyś, parę lat później, dostałem zawiadomienie o tym, że moje opowiadanie dostało wyróżnienie w konkursie i zostanie opublikowane. Plus jakąś tam kasę zgarnąłem symboliczną. Akurat jechaliśmy z Gusią do Przychodni w Zawierciu, gdzie pracuje Cruella więc wziąłem zawiadomienie co by się nim Jej pochwalić przy okazji. No i stoimy z Gusią przed gabinetem lekarskim czekając na Gusi kolej, a tu podchodzi Cruella z koleżanką. Przywitała się i spytała jak leci. Odpowiedzieliśmy, że czekamy na lekarza, a potem wręczyłem Jej ww. zawiadomienie i pochwaliłem się, że wydrukują moje opowiadanie. Cruella popatrzyła na zawiadomienie, przeczytała je, spojrzała na mnie i spytała: „A dlaczego nie pierwsza nagroda?”

I tylko jednego nie lubię w rąbaniu drzewa. Nienawidzę wręcz, gdy po jego rozrąbaniu okazuje się, że siedzi w nim taki biały, oślizgły robak. Brrrr.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004