×

ODDECH PRLu (20)

Moda (1)

Atramentki – bardzo eleganckie krótkie spodenki gimnastyczne. Obowiązkowe na lekcjach WF popularnie nazywanej „gimną”. Spodenki wykonane były z lichego materiału w kolorze granatowym od którego wzięły obiegową nazwę. W wersji dziewczęcej, nogawki zwieńczone były „gumą gaciową” która nadawała im ciekawy kształt średniowiecznych pantalonów.  W wersji ekskluzywnej materiał był połyskliwy, podobny do tego jaki używano do wykonywania fartuchów sklepowych. Całość uzupełniały białe podkolanówki i (w zależności od okresu) pionierki, juniorki lub pepegi. Obserwując powracające trendy w modzie, można przypuszczać, że w nie długim czasie tak właśnie będzie ubierał się dzisiejszy „dresiarz”.

Ażurowa podkoszulka – noszona w upalne dni jako element ozdobny garderoby. Najczęściej na ramiączka, z wielkimi dziurami, jakby zrobiona z siatki na ryby. Na plażach często spotykało się osobników z wypalonym przez słońce,  charakterystycznym wzorem szachownicy na torsie. Koszulka szczególnie lubiana przez wszelkiego rodzaju robotników, stosowana jako strój roboczy. 

Bananówa – bardzo charakterystyczna dla lat 70-tych sukienka do ziemi. Wykonana z podłużnych kawałków materiału, wykończona na dole falbaną. Najczęściej bardzo kolorowa, czasami z dżinsu. Klasyczny wzór przewidywał łączenie dwu kolorów. Do „bananówy” bardzo pasował kapelusz z olbrzymim rondem, najlepiej wykonany z tego samego materiału co sukienka. „Bananówę” najczęściej wykonywało się domowym sposobem, z resztek zdobycznego materiału, w oparciu o szablony wycinane z „Burdy” .

Beret – podstawowe nakrycie głowy stosowane przez klasę robotniczą. Występował tylko w jednym,  czarnym kolorze. Spod beretu wystawały dwie tasiemki, których rola nie jest do końca jasna. Dla jednych był to element ozdobny, innym służył wyłącznie do pozycjonowania beretu na głowie. Beret zwieńczony był antenką, która zawsze budziła największe kontrowersje i stała się ostatecznie przyczyną zniknięcia beretu z krajobrazu naszych ulic i budów. Wraz z zamianą beretu na kask, runął w gruzach cały autorytet  robotnika- fachowca. Robotnik pozbawiony bereta, ażurowej podkoszulki na ramiączka i drelichowych spodni ściągniętych sznurkiem, nie budził już zaufania.

Buty z NRD – krajowy przemysł nie zapewniał odpowiedniej ilości butów dla swoich obywateli, a importerzy nie troszczyli się o słabiej uposażonych konsumentów. Jak wiadomo wprowadzenie kartek na buty nie rozwiązało nabrzmiałego problemu. Jeśli ktoś odczuwał silną  potrzebę posiadania nowych butów, wybierał się na wycieczkę do NRD. Pantofle przywiezione z takiej wycieczki co prawda nie spełniały podstawowych wymogów obowiązującej mody, ale zaspokajały najbardziej podstawowe potrzeby. Jedynie skajowe kozaki dawały poczucie szyku i elegancji. 

Ciuchy – w Rembertowie pod Warszawą rozpoczęła się wielka kariera handlu używaną odzieżą. Na słynne „ciuchy” przyjeżdżała cała Warszawa i nie tylko. Było tam wszystko, od skarpetek i krawatów, aż po amerykańskie suknie balowe. Asortyment pochodził z tak zwanych „paczek” , czyli darów charytatywnych lub prywatnego importu organizowanego przez przedsiębiorcze rodziny zamieszkałe za granicą. Ubieranie się na „ciuchach” należało do szczytu elegancji i świadczyło o zamożności. Ceny używanej odzieży często były  znacznie wyższe od cen nowych ubrań oferowanych przez państwowy przemysł lekki. Niestety w PDT nie było mowy o swetrze z moheru czy sztybletach. Na „ciuchy” należało wybrać się jak na polowanie, czyli skoro świt. Często przychodziło stoczyć heroiczną walkę z konkurentem do upatrzonego ciucha.

Ćwieki, agrafki, inne żelastwo – przedziwna moda na wbijanie we wszystkie elementy odzieży metalowych ozdóbek. Najczęściej były to agrafki łatwe do nabycia w każdej pasmanterii. Bardziej wymagający musieli starać się o ćwieki, czyli metalowe „guzki”. Im więcej się ich nabiło tym lepiej. Ideałem było by całkowite zasłonięcie ćwiekami materiału. Najczęściej ofiara ćwiekowania padały kurtki „moro” i inne jeanso-podobne. Następnie w szale twórczym zaczęto przybijać do odzieży łańcuchy, blachy, sprzączki od pasków a nawet kłódki. Aż żal było patrzeć jak ten i ów musiał na wątłych nóżkach, odzianych w naćwiekowane „rurki” dźwigać ten cały majdan. W okresie stanu wojennego, nosiło się wpięte w klapę oporniki. To jednak było coś więcej niż zwykła ozdoba.

Czeszki – Białe buty z Czechosłowacji z płótna, podeszwa gumowa, boki łączone grubą białą gumką a z boczku mały kolorowy kawałek materiału – biało-czerwono-niebieski. Moje odwieczne marzenie, niestety, nie do zdobycia .

http://www.republika.pl/printo/warszawa/

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004