Dzisiaj wielki dzień w życiu parafii Ogrodzieniec. Wielki, bo mamy odpust! Miastowi może nie wiedzą co to takiego (a Robson to na pewno, bo on ateista 🙂 ) więc powiem, że to takie święto caaałej parafii, obchodzone raz do roku z uroczystą mszą swiętą i dziesiątkami kramów rozstawionych wzdłuż każdej ulicy prowadzącej do kościoła. Zresztą dla wielu taki odpust to przede wszystkim te kramy i nic poza tym. Od samego rana słychać z każdej strony odgłosy petard, kapiszonów i innych takich wynalazków. O właśnie jeden z nich mnie wystraszył. Bo ja kurna nie lubię takich fajerwerków – ogólnie nie lubię jak jest jakiś huk. Jedyna dobra rzecz jaką przyniosły ze sobą te kapiszony to, to, ze mój niedorozwinięty sąsiad (takie małe dziecko, całkiem normalne jak mniemam, ale ja nie lubię smarkaczy) zamiast pół dnia chodzić z jakąś bliżej nieokreśloną trąbką i co parę minut wydawać z niej świszczący odgłos, teraz zawiesił ową trąbkę na kołku i co chwilę strzela to ciszej to głośniej. Zawsze to jakaś odmiana. Niekoniecznie miła, ale odmiana. Swoją drogą to ile trzeba mieć przestrzeni wolnej w czaszce żeby tak chodzić i co chwilę trąbić czy strzelać. Co on myśli, że jakiś Napoleon jest? Bym mu coś powiedział, ale co się będę unosił. Poskarży się w domu, a moi sąsiedzi to ludzie z deka dziwni. Choć z drugiej strony może i nie, przecież ja tak samo jak i oni wiecznie siedzę w domu. No, ale fakt pozostaje faktem, ze sąsiadki to nigdy chyba na oczy nie widziałem. Czasem ją tylko słyszę, bo mają CB radio i jak nadają to mi zakłócają TVN. Hehe, mam nawet na kasecie nagranego „Aliena” z TVN z jej wstawkami wokalny… AAAA! Niech się już skończą im te kapiszony! Znowu mnie jakiś huk wystraszył!
Dzwonią dzwony. Znaczy się uroczysta msza się skończyła. Tak, nie było mnie na niej. Jakoś ostatnio przestałem w ogóle chodzić do kościoła… Nie uważam żebym miał za co dziękować, a i prosić też już o nic nie chcę, bo i tak nigdy się nie spełnia. To nie jest jakiś tam bunt czy zaprzeczenie czemuś. Po prostu nie czuję, że byłbym tam mile widziany. A nawet jeśli, to każdy normalny człowiek trudno wytrzymuje ględzenie księdza z mównicy i pieprzenie o tym jak to trzeba ludziom pomagać, podczas gdy biskupi prześcigają się w konkurencji który grubszy i który bardziej zgarbiony od złota wiszącego na szyi. Dziękuję, wolę wierzyć w swój własny, nieortodoksyjny sposób. Jak mam do pogadania z Tym na górze to gadam – pośredników nie potrzebuję. Nie wiem czy mnie słucha czy nie, ale może kiedyś… Na razie w każdym bądź razie mojej największej do Niego prośby nie spełnił. Nie będę się chwalił co to za prośba. Zresztą łatwo się domyśleć czytając te jedna za drugą depresyjne wpisy. I nie, nie proszę o to żebym był szczęśliwy, bo to za duże wymagania, a po resztą w głównej mierze zależące ode mnie… No, ale się rozgadałem na temat wiary, a chciałem napisać, że źródła donoszą, że kramów jest ooo tak duuużo. Nie wiem, bo tam nie byłem. Po co mam iść? Pistolet se kupić? Po co mi pistolet, mam w domu kilka (plastikowych 🙂 ) a na ścianie wisi M16 z odwieszanym granatnikiem. Buba mówiła zawsze, ze to dziecinne i najwyższy czas to zdjąć, ale mnie się podoba tak jak jest. A tak na poważnie to jak się zdejmie ten plastikowy karabin to pod spodem jest całkiem biała ściana i widać dokłądnie jaka reszta ściany jest zasyfiona w tosunku do tego małego kawałka w kształcie broni 🙂 A tak to karabin sobie wisi, a ściana na pierwszy rzut oka jest biała.
Odpust taki jak dzisiaj to także okazja do rodzinnej nasiadówy. Nie inaczej będzie u mnie. Starzy pewnie pójdą do ciotki na jakiegoś grilla czy coś. Mógłbym iść z nimi i nawiązać do internetowej grillowej mody (strasznie dużo ludzi miało ostatnio opisy o grillu, a Cucu to nawet notkę o tym zrobił w blogu 🙂 ) ale jakoś nie mam ochoty. Choć może pójdę, bo coś sieć nie chce „wskoczyć” i jestem na bezneciu. Może się adminowstwo zdenerwowało, że naściągałem trochę filmowych trailerów i mnie odłączyli 🙂 Nie sądzę, ale jeśli tak to byłoby dość głupio. No, ale wątpię żeby zastosowali aż tak radykalne środki. Przecież nie ściągam filmów tak jak obiecałem… No, a wracając do grilla to byłaby to jakaś okazja do opicia się, ale co to za frajda się tak opijać w rodzinie. Poza tym nie mam siły wymyślać wesołych odpowiedzi na pytania co z Bubą. A smutny byc nie mogę, bo to zaraz będzie oznaczało, że mam kłopoty na studiach. Gópie to takie, że aż przykro. Zobaczymy co zrobię. Jak nie będzie sieci to pewnie pójdę. A zresztą mam co robić. Wciąż mam całe sterty filmów do obejrzenia, a jutro jeszcze przybędzie mi kilka. W niedzielę zresztą chyba też.
A skoro o filmach to naoglądałem się dzisiaj ściągniętych trailerów. Cholera jak to jest, że jak człowiek ogląda trailer to podnieca się jaki to będzie świetny film, a potem cuach machm obejrzy całość i czar pryska. Że już nie wspomnę o tym jak to widać jak czas leci… człowiek ściągnie trailer, napodnieca się, nie może doczekać na premierę w kinie, a tu ani się nie obejrzy, a film już jest na kasetach. No, ale on podnieca się kolejnym trailerem. I tak kręci się ten filmowy biznes. Ja aktualnie nahbardziej podniecam się „Resident Evil: Apocalypse” i „Before Sunset” – kontynuacją mojego ukochanego „Before Sunrise”. Obejrzałem trailer i nie ma mowy żeby BSunset był zły! Jak zobaczyłem uśmiech Jessiego, który całowała Celine w policzek po dziewięciu latach rozłąki to normalnie się wzruszyłem 🙂 Dziwne jak taka sekundowa scena może podziałać na widza zżytego z bohaterami. No, ale „Resident Evil” to po prostu będzie śliczna rozwałka i nic więcej. Nie mogę się doczekać!
No, a teraz jest już sieć i tola z którą gram w literaki więc wybaczcie, ale kończę.
Podziel się tym artykułem: