Wyst.: Sandra Bullock, Ryan Gosling, Ben Chaplin, Chris Penn
Reż.: Barbet Schroeder
Ocena: 2(6)
Dziwny to film. Niby oglądałem go parę dni temu, a już nie pamietam co i jak. Jak ja napisze tą recenzję? Ech, muszę zacząć pisać recenzje w parę minut po obejrzeniu filmu. Szczególnie takiego cienkiego. Co mi tam, najwyżej wydzie krótka recenzja.
San Benito to nadmorska miejscowość, w której czas zdawałoby się płynie dość powoli, a i niewiele się tu dzieje. nic dziwnego, że młodzi ludzie zaczynają tu świrować (cóż, to żaden spoiler, bo od początku wiadomo co i kto). Szczególnie dwóch z nich zafascynowanych jest tajemnicą śmierci. I w sumie to jedyna rzecz jaka ich łączy, bo wszystko inne zdaje się ich dzielić. Nie przeszkadza im to jednak w spotykaniu się w zniszczonym domu na nadmorskim klifie i piciu absyntu myśląc, że są Bóg wie kim. Tymczasem w miasteczku popełniona zostaje zbrodnia – zamordowana zostaje młoda dziewczyna. Śledztwo rozpoczynają narwana i nieokiełznana Cassie (Bullock) i jej spokojny partner detektyw JakiśTam (Chaplin). Pierwszymi śladami na jakie się natykają są trzy tajemnicze włosy i pozostałości po wymiotach w pobliżu ofiary. Dokąd dojdą idąc za tymi tropami? Zobaczymy w ciągu nudnych stu minut filmu.
No, to już napisałem czego się można spodziewać po tym filmie. Niczego. Obejrzeć się go da, ale nie liczcie na jakąkolwiek emocję mu towarzyszącą. Nawet się Sandra Bullock nie rozbiera (po pierwsze nigdy się nie rozbierała (albo nic nie było widać), a po drugie przynajmniej tu wymyślili scenarzyści konkretny powód dla którego tego nie robi – i tego im kurde nie wybaczę 🙂 szczególnie, że bohaterka grana przez nią pragnie seksu jak kania dżdżownic 🙂 ). Na co komu takie filmy to nie wiem. Tak samo jak nie wiem skąd taki tytuł tego filmu. Nabrały mnie juchy pierońskie, bo myślałem, że to coś o seryjnym mordercy będzie, a na końcu krzyknę „ŁOO!” widząc, że morderczynią jest Sandra Bullock. A tu dupa, nie dość, że wszystko wiadomo w sumie od począku, to realizatorzy nie pokusili się nawet o to żeby zaserwować widzom jakiekolwiek emocje i spektakularne sceny związane z dogonieniem „bedgaja”.
Sandra Bullock od pewnego czasu występowała w jednym badziewiu za drugim. „Śmiertelna wyliczanka” była chyba osiągnięciem dna w jej przypadku, bo potem było już moim zdaniem lepiej. I mam nadzieję, że Sandra znów będzie miała nosa do przyjmowanych scenariuszy.
Na koniec powiem jeszcze, że ocena tego filmu z 3(6) na 2(6) zmieniła się w trakcie pisania tej recenzji 🙂
Podziel się tym artykułem: