×
Bumblebee (2018), reż. Travis Knight.

Bumblebee. Recenzja spin-offu serii Transformers

Spin-off wynaleziono z potrzeby stworzenia iluzji. Iluzji mającej na celu przekonanie widza o tym, że coś definitywnie się skończyło, zanim na dobre zacznie denerwować przeciąganiem tego w nieskończoność. Tak, tak, to będzie ostatni, ostatni sezon Gry o tron! Po czym powstaną cztery spin-off Gry o tron. Podobnie sprawa ma się z Transformersami, z których wyjęto tego najbardziej sympatycznego i zrobiono o nim typowy, komiksowy origin. Recenzja filmu Bumblebee.

O czym jest film Bumblebee

Wojna domowa o Cybertron wchodzi w decydującą fazę. Decepticony są o krok od zduszenia rebelii Autobotów, ale jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – najtrudniej jest zrobić ostatni krok. Jeden z Autobotów, B-IleśTam wymyka się na Ziemię, gdzie pod postacią żółtego Volkswagena garbusa ukrywa się na złomowisku należącym do warsztatu samochodowego. Jest końcówka lat 80. XX wieku, a stałą bywalczynią warsztatu jest 18-letnia Charlie (Hailee Steinfeld), która marzy o własnym samochodzie. Ku jej zachwytowi, właściciel warsztatu wręcza Charlie żółtego garbusa. Samochód nie jest na chodzie, ale dziewczyna wie, że może wycisnąć z niego coś więcej. Jej zmarły ojciec zostawił Charlie pasję do grzebania przy samochodach i teraz dziewczyna z niej korzysta. Uruchamia samochód i szybko orientuje się, że kryje się w nim znacznie więcej niż myślała. Metalowy stwór z kosmosu, na którego polują dwa Decepticony oraz nieustępliwy agent Burns (John Cena).

Recenzja filmu Bumblebee

Wydaje mi się, że filmów takich jak Bumblebee mogą tłuc w Hollywoodzie na pęczki. Praktyka nie do końca zgrywa się z teorią, bo jednak częściej tłuką gorsze pierdoły, ale tu do gry wchodzą jeszcze różne sprawy wykresowo-tabelkowo-pozafilmowe. A gdyby zostawić reżyserów samych sobie, to spokojnie tłukliby takich Bumblebee na pęczki. I z jednej strony to pochwała ich umiejętności i warsztatu, a z drugiej trochę smutna prawda o naszych filmowych czasach. Zdominowanych przez pieniądz i niechętnie patrzących na oryginalność. Czasów, w których w obawie przed eksperymentem lepiej postawić na bezpieczne rzemiosło. Lepiej wybrać coś, co już zarobiło i zarobić na tym tak, żeby dalej można było zarabiać. Tu wracamy do originu spin-offu.

I jest Bumblebee sympatycznym filmem, o jakim w większości miejsc można przeczytać. Szansa na to, że będzie inaczej zmalała do niskich wartości po wyborze najbardziej sympatycznego Transformersa na bohatera solowego filmu. I rzeczywiście, Bumblebee jest tak sympatycznym filmem jak jego główny bohater. Zarazem jednak filmem całkowicie bezpiecznym, który nie miesza niczego w całym transformerskim uniwersum. Epizodem, w którym fani serii odnajdą kilka smaczków, które jednak nijak nie wpłyną na całość. Tak Bumblebee stracił głos, tak zaczął gadać piosenkami itd. itp.

Filmowemu Bumblebee na korzyść wyszło też pozbycie się patologicznego (tak, wiem) Michaela Baya i zastąpienie go Travisem Knightem. W ten sposób pozbyto się również wkurzającego patosu charakteryzującego serię Transformers, a zastąpiono go miłą, familijną opowiastką umiejscowioną w ukochanych ostatnio latach osiemdziesiątych. Przypominającą z każdej strony klasyczne Krótkie spięcie. I nakręconą tak, jak mogłyby wyglądać takie filmy w ww. latach 80., gdyby ich twórcy operowali dzisiejszą techniką. W ogóle całe to umiejscowienie filmu trzydzieści lat wcześniej należy wymienić po stronie plusów, bo kto nie wzdycha do tamtego kina i tamtych czasów?

Jest więc Bumblebee efektownym familijnym filmikiem, który jest dokładnie taki, jak powinien być. Odpowiednio wyważono tu humor, akcję i miłosne podbijki, prezentując każdemu to, co lubi. Poza infantylnością i oczywistą fabułą trudno tu szukać jakichś słabych punktów. Ja jednak spodziewałbym się czegoś więcej niż bezpiecznego rzemiosła. Nie zaprzeczam, Bumblebee jest udanym filmem, ale chyba już jestem na niego za stary.

(2241)

Spin-off wynaleziono z potrzeby stworzenia iluzji. Iluzji mającej na celu przekonanie widza o tym, że coś definitywnie się skończyło, zanim na dobre zacznie denerwować przeciąganiem tego w nieskończoność. Tak, tak, to będzie ostatni, ostatni sezon Gry o tron! Po czym powstaną cztery spin-off Gry o tron. Podobnie sprawa ma się z Transformersami, z których wyjęto tego najbardziej sympatycznego i zrobiono o nim typowy, komiksowy origin. Recenzja filmu Bumblebee. O czym jest film Bumblebee Wojna domowa o Cybertron wchodzi w decydującą fazę. Decepticony są o krok od zduszenia rebelii Autobotów, ale jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – najtrudniej jest…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Osiemnastolatka odnajduje przybysza z kosmosu, który ucieka przed polującymi na niego transformersami. Klasyczny „origin-movie”, który jest równie sympatyczny, co jego tytułowy bohater.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004