Kinga Dębska powraca! Po świetnie przyjętym – i zwyczajnie bardzo dobrym – filmie Moje córki krowy, oczekiwania na kolejne dzieło reżyserki były spore. Dębska, celując w termin walentynkowy, zaatakowała więc filmem Plan B. Jak jej poszło? Przedpremierowa recenzja filmu Plan B.
O czym jest film Plan B
Warszawa. Janula (Małgorzata Gorol) to szalona dziewczyna, która nocami imprezuje w warszawskich klubach i do domu wraca z wyrwanymi tam facetami. Kolejny najwyraźniej wpada jej w oko, bo nie chce go rano wypuszczać z łóżka, ale on musi już lecieć. Przekonuje jednak, że wróci. Wykładająca polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim Agnieszka (Edyta Olszówka) współpracuje i romansuje z profesorem (Krzysztof Stelmaszyk). Wspólne szczęście przerywa jednak tragiczny wypadek. Wiolonczelistka Natalia (Kinga Preis) przeżywa wyjazd córki do szkoły w Stanach. Jednak po odstawieniu jej na lotnisko okazuje się, że powinna była martwić się czym innym. Mąż (Adam Cywka) ma dla niej niespodziewaną wiadomość. Klara (Roma Gąsiorowska) zarabia lepiąc anioły ( 🙂 ). Dziewczyna nie może ułożyć sobie życia, stale martwiąc się o mieszkającego na prowincji ojca, który po śmierci matki został sam. Wizyty u terapeutki (Agnieszka Wosińska) nie przynoszą spodziewanego skutku. Mirek (Marcin Dorociński) po dwóch latach odsiadki wychodzi z aresztu, gdzie kiblował za wyłudzenie kredytu. Na wolności czekają na niego ukochana z synem, którego nigdy nie widział. I jest jeszcze Liam (Rory Keenan), który nie potrafi się odnaleźć w Warszawie, do której właśnie przyjechał.
Recenzja filmu Plan B
Jednym z ulubionych styczniowych tematów polskich filmowców są: „losy kilkorga nieznajomych warszawiaków splatające się w okresie jakiegoś święta”. Z tego przepisu na film skorzystała też Kinga Dębska. I poległa. Bardzo chciałbym Wam opisać w opisie fabuły jakąś fabułę, ale w filmie Plan B takiej nie ma. Pójście na łatwiznę, jakim zawsze jest taki zlepek kilku historii kilku bohaterów nie przyniosło tu żadnego efektu poza wrażeniem, że Dębska nie miała żadnego pomysłu na film. Plan B jest filmem totalnie o niczym, a poszczególne opowiedziane tu historie okazują się banalne. To, że się ze sobą łączą przestało robić wrażenie gdzieś w okolicach Amores Perros, czyli około 2000 roku. Dodatkowo Plan B, jak na taki historiozlepek jest wyjątkowo krótki, bo trwa niewiele ponad 80 minut. Za mało, żeby opowiedzieć o bohaterach coś więcej.
Widać po filmie Plan B, że Dębska to zdolna reżyserka i tutaj nie ma wątpliwości. Bohaterowie jej filmu są sympatyczni, dialogom trudno coś zarzucić, realizacji również. Ten talent widać głównie po pojedynczych scenach. Łatwo tu wynotować kilka takich znamionujących nosa do kina – choćby obecna w zwiastunie dyskusja pana z psem nad patelnią smażonej kiełbasy. Nie przekłada się to jednak na atrakcyjną całość. Zapewnia jedynie kilka fajnych scen – większość jest w zwiastunach – w filmie o niczym. Brak pomysłu na film dawno nie był tak widoczny jak w filmie Plan B.
Są jedynie jakieś przebłyski pomysłu. Przede wszystkim Plan B miał być filmem o tym, że z każdej, nawet najgorszej sytuacji da się wyjść obronną ręką. Nie ma się co załamywać tylko trzeba przygotować tytułowy Plan B i działać. Wszystko fajnie, tyle, że bohaterom Planu B nie dzieje się jakaś wielka krzywda, a rozwiązania ich problemów są, no cóż, znów banalne. Ciut więcej niżej po SPOILERACH*. Dębska ma jakąś wizję swojego filmu, ale sprzedaje ją w półsłówkach. Weźmy taką Janulę (małe spoilery), której kluczową sceną jest zmiana z Januli w Anię. OK, wszystko fajnie, ale pasowałoby wcześniej coś więcej opowiedzieć o samej Januli, a nie jedynie rzucić jakieś sugestie i nawet nie wspomnieć chyba ani raz, że ma na imię Janula. Potem wyskakuje z informacją, że już nie jest Janulą, a widz się zastanawia, o kim mówi. Niestety widz nie ma w rękach scenariusza, w którym to jest napisane przy każdej jej kwestii. Trzeba o tym poinformować i w dialogach!
Wydawać się też może, że Plan B ma być filmem walentynkowym. Ale takim nie jest, to jedynie kolejne wprowadzenie w błąd przez marketing filmu. Finalnie więc Plan B jest miłym filmem, który nie zostawi z wrażeniem, że zrobiła go ekipa pozbawiona talentu. Niestety, jest też pozbawionym większych emocji krótkim filmem o niczym.
(2359)
*SPOILERY
Taki Mirek. OK, zrobili go w trąbę, ale ma na start kasę i mieszkanie oraz wykąpanego bezpańskiego psa. Kurde, tragedia, tylko się wieszać! Natalia to samo. Ja wiem, że nie ma co wszystkiego przeliczać na kasę, ale znów wspaniałomyślny mąż zostawia jest wszystko. WSZYSTKO. Klara. Zamiast jechać do ojca, chodzi do terapeutki nie wiadomo po co. Agnieszka w rozpaczy. Co zrobić, co zrobić, dziekan nie pozwolił iść na pogrzeb (WTF!). W połowie filmu wyskakuje znikąd przedobroduszna Dorota Kolak i po problemie. A nawet po żałobie… To wszystko można sobie jakoś dopowiedzieć, ale nie powinien tego robić widz, tylko autorzy filmu. Zrobili to niestety w ten sposób, z którego wynika, że rozwiązaniem problemu jest dobry człowiek, który przysporzył ci tych problemów. Nikt z bohaterów filmu Plan B nie trafia na bezdusznego ciula, który mu bruździ na każdym kroku.
Ocena Końcowa
5
wg Q-skali
Podsumowanie : Losy kilkorga nieznajomych warszawiaków splatają się na przestrzeni kilku dni poprzedzających Walentynki. Dobrze zrealizowany lecz pozbawiony większych emocji krótki film o niczym.
Podziel się tym artykułem:
Jeden komentarz
Pingback: Filmowy styczeń 2018 w ocenach. I, Tonya, Good Time