Kiedy zastanawiasz się, jakie filmy najbardziej kojarzą ci się z Japonią, pomyślisz o kinie samurajskim. Włochy? W zależności od tego kogo zapytasz: albo gatunkowe spaghetti albo Federico Fellini. Rumunia zgłosi się z kinem społecznym, a Indie z roztańczonym Bollywoodem. A co jeśli chodzi o Polskę? Stawiałbym na małomiasteczkowe obyczaje z obowiązkową meblościanką w tle. Recenzja filmu Wróbel. Amazon Prime Video.
O czym jest film Wróbel
Remigiusz Wróbel (Jacek Borusiński) to małomiasteczkowy listonosz, który weekendami grywa w piłkarskiej A-klasie. Inteligentny, cichy człowiek, lubi spędzać czas na czytaniu encyklopedii i graniu na gitarze klasycznej. A ma tego czasu dużo, bo życie ułożył sobie tak, że nikt nie zawraca mu gitary, a każdy go lubi. W razie kłopotów pomaga mu znajomość z niejakim Pedrem (Piotr Rogucki), a w pół pomidorowej na obiad zaopatrza się w miejscowej jadłodajni. Niczego więcej do szczęścia nie jest mu potrzebne, ale trzęsienie ziemi już zbliża się na horyzoncie. W klubie inkasują zastrzyk gotówki, Poczta Polska stoi przed grupowymi zwolnieniami, do domu obok wprowadzają się hałaśliwi sąsiedzi (Julia Chętnicka, Bartłomiej Kotschedoff), a z przytułku dzwonią do Remka z informacją, że pojawił się tam jego dawno niewidziany, umierający dziadek (Krzysztof Stroiński), który porzucił go, gdy był jeszcze dzieckiem. Remek, a nie dziadek :P.
Zwiastun filmu Tomasz Gąssowskiego
Recenzja filmu Wróbel. Prime Video
Na początek zmuszony jestem pochwalić platformę streamingową Prime Video, która regularnie i bez ostrzeżenia dodaje do swojej biblioteki nowiutkie polskie filmy, które dopiero co zdążyły przebrzmieć w kinach czy na innych festiwalach. Tak było też z Wróblem, którego chciałem obejrzeć po ostatnim festiwalu w Gdyni i z miłą chęcią odkryłem, że oto się pojawił na wspomnianym streamingu.
Wróbel zainteresował mnie głównie z powodu wątku piłkarskiego, który w filmie Gąssowskiego jest dość mocno zarysowany, a właściwie można powiedzieć, że to w ogóle jeden z głównych wątków owej produkcji. Trzeba uczciwie przyznać, że twórcy filmu bez wątpienia byli na kilku meczach A-klasy w zapomnianym przez Boga Pierdziszewie, bo bardzo dobrze oddali klimat klubu piłkarskiego z zaułku. Wychowany na meczach Budowlanych Ogrodzieniec poczułem się jak w domu, a na deser dostałem Radosława Majewskiego w całkiem udanej roli oraz Stefana Szczepłka ubranego w zapewne jeden z dresów ze swojej imponującej kolekcji piłkarskiej. Zagrał postać kierownika drużyny, Stefana. Wydarzenia przedstawione w filmie dzieją się co tydzień naprawdę, a wszelkie podobieństwa do klimatu klubu z A-klasy nie są przypadkowe.
Remek Wróbel też jest częścią tej drużyny grając w niej bodaj na ataku, choć ostatnio mało strzelając goli. Zresztą niedługo będzie się kwalifikował do drużyny oldbojów i to jego ostatnie przeciętne podrygi w formacji ofensywnej. Prywatnie raczej nigdy nie pogrywał w formacji ofensywnej i tak jak za chwilę w sporcie, tak i w życiu obserwuje/obserwował będzie wszystko z pozycji ławki rezerwowych. Nasz Remek to zmiennik na rezerwowej ławce życia, ale jest mu z tym dobrze i niczego nie chce już zmieniać. Jeśli był na to czas, to go przegapił.
No ale jednak nie. W myśl powiedzenia, że kropla drąży skałę, tak w życiu Remigiusza Wróbla kolejne krople zdarzeń zaczynają drążyć jego skałę. Początkowo sprzeciwia się i buntuje, ale przecież wszyscy wiedzą, że to taki opór dla zasady, bo wkrótce popłynie z nurtem kropel. Dokąd doprowadzi go ten nurt? Odpowiedzi znajdą państwo w filmie Wróbel, choć musicie pamiętać, że tak jak jego bohaterem jest sympatyczna poczciwina, to film Wróbel również jest taką sympatyczną poczciwiną. Trochę tu do śmiechu, trochę tu do płaczu, trochę tu do refleksji, trochę tu do melancholii, trochę tu do wszystkiego, a zarazem nic nie wybrzmiewa pełną mocą w tej obyczajowej małomiasteczkowej balladzie rozgrywającej się na marginesie życia, gdzie na bohaterów czekać mogą co najwyżej resztki.
Wróbel więcej zyskuje na tym, że żaden z tonów, w które uderza, nie fałszuje, niż na tym, że z owych tonów wybrzmi arcydzieło kinematografii poważnej. Lepiej zostawić i nie zepsuć, niż próbować i zepsuć – z takiego założenia wychodzi ta produkcja wpisująca się idealnie w ocenową Szóstkę. Ani źle, ani dobrze – poczciwie.
Bywają dwa najlepsze sposoby na zapewnienie sobie aktorskich nagród. Albo wcielasz się w rolę kogoś śmiertelnie chorego, albo znajdujesz rolę, która idealnie pasuje do twojej osobowości i nie musisz się specjalnie męczyć, żeby zagrać samego siebie. Nie mam pojęcia czy Jacek Borusiński jest Remigiuszem Wróblem, ale zaryzykuję, że wiele w obu panach wspólnego, co za tym gwieździe kabaretu prosto było wcielić się w taką postać. Wspominam o tym w kontekście nagrody aktorskiej, jaką otrzymał na wspomnianym festiwalu. Nie wydaje mi się, aby to była wielka rola godna nagród, szczególnie że tak bardzo pasująca do jego emploi, do jakiego nas wszystkich przyzwyczaił. No ale to miło, że oto bodaj najlepiej rozwijająca się kariera aktorska twórcy kabaretowego od czasu Macieja Stuhra.
Bardziej od Borusińskiego podobała mi się w roli Marzeny, Julia Chętnicka. Sympatyczna, miła dziewczyna z sąsiedztwa z niespodziankami za pazuchą jednej pary dżinsów, której prawie nie zmienia przez cały film. Chętnie zobaczę ją znowu na ekranie. Tak samo jak więcej chciałbym we Wróblu zobaczyć Kotschedoffa, którego lubię od czasu Ataku paniki, choć zawsze gra to samo. Zniknął bez słowa przegrywając z przemożną chęcią twórców filmu, aby najważniejsza była tu koncepcja zbierania okruchów aż w końcu uzbierasz całą kromkę chleba. W efekcie zdecydowanie (!) zabrakło sceny wspólnego występu Borusińskiego i Kotschedoffa, jeden na klasyku, drugi na elektrycznym wieśle. No i powinni dać Jakubowi Sierenbergowi jakąś dodatkową scenę, w której na przykład strzela gola.
(2634)
Ocena Końcowa
6
w skali 1-10
Podsumowanie : Życie małomiasteczkowego listonosza czeka wstrząs w postaci zwolnień grupowych, hałaśliwych sąsiadów i dawno niewidzianego, umierającego dziadka. Poczciwe kino z marginesu życia, którego akcja dzieje się leniwie, ale ciekawie jak w każdym małym miasteczku, gdy zaczynasz odkrywać jego tycie tajemnice.
Podziel się tym artykułem:
Dzięki za szczerą recenzję! Wygląda na to, że 'Wróbel’ ma potencjał, ale nie do końca go wykorzystuje. Ciekawi mnie, co Twoim zdaniem najbardziej wpłynęło na ocenę 6/10 – czy głównym problemem była fabuła, tempo, czy może brak emocjonalnej głębi? Mimo wszystko wydaje się, że film może znaleźć swoich odbiorców, szczególnie wśród osób lubiących subtelniejsze historie. Może warto obejrzeć, by wyrobić sobie własną opinię?