×

O co chodzi w Hardkor Disko

Do końca tego nie wiem 😉 ale nie przeszkodziło mi to w ucięciu sobie pogawędki na Fejsie. Co zaś się tyczy samego filmu, to: Hardkor Disko. 6/10. Tajemniczy młody mężczyzna osacza pewną rodzinę. 15 minut świetnego filmu i 70 minut całej reszty.

Asiek:
Hardkor disco. Ale o co cho?

Q:
No zostawili go w jakimś sierocińcu, żeby karierę robić, wrócił i się zemścił. Tyle. Młoda zostawił samą, żeby teraz poczuła to co on.

Ze dwie rzeczy nie pasują do tego obrazka, ale to pewnie tylko dlatego, że reżyserowi się chciało zostać polskim Davidem Lynchem.

Kasia:
Ja od wczoraj dumam i dumam nad tym filmem. Łukasz a czy to ja jakoś niezbyt uważnie oglądałam, czy Ty sobie tak wytłumaczyłeś tą historię? znaczy chodzi mi o ten sierociniec. Nie ma tam przebitek, nie ma w bohaterze informacji. Ja w tym bohaterze widziałam jakby czysta kartę, on nie daje też z zbiegiem akcji więcej info. Miałam wrażenie oglądając ten film, że tam jest lekka inspiracja Funny Games, bowiem w filmie Haneke też wiele rzeczy nie wiem i się ich nie dowiadujemy, pozostajemy w strasznej nie wiedzy, mysląc, ze to się każdemu może przytrafić, ze każdy z nas może paść ofiarą kogoś takiego, bo tak.

Q:
No „Funny Games” to pierwsze co przychodzi do głowy zaraz po pretensjonalnych odwołaniach do Jarmusha (kto jeszcze Jarmushem się podnieca, ja nie wiem). Bez dwóch zdań film jest bardziej otwarty niż zamknięty i każdy sobie może dopowiedzieć swoją interpretację, jakiejś jednej „właściwej” pewnie nie ma, a i gdyby zapytać reżysera to by zaczął głupoty pierdzielić jak sądzę :). Naoglądał się ww. Lynchów, Haneków, zrobił „hołd”.

Sierociniec czy inny dom dziecka albo poprawczak (ten pewnie na końcu drogi). Nie obstawiam żadnej miłej wersji jego przeszłości. Zauważcie, że wszystkie kobiety bierze od tyłu – to by wskazywało na przebywanie przez dłuższy czas w, well, męskim towarzystwie ;). Nie mówiąc o jego niewytłumaczalnej miłym dzieciństwem agresji.

Oczywiście jest sporo tropów, które spychają historię w inna stronę. Scena w zimie, pakt, który zawarły Ola czy jak jej tam i koleżanki, wytatuowana na jej dłoni 4 też chyba nieprzypadkowa…

Kasia:
Czyli śmiało można powiedzieć, że jest to udany polski film, bowiem reżyser pytany o możliwe interpretacje może się łatwo wymigać od prostych inspiracji, ale gdyby uczynić je jego plusem to też wyjdzie na spryciulkę. Tak czy siak dla mnie film jest warty zobaczenia, bo komuś chciała się pokombinować i zrobić coś co zastanawia, odwołuje do rożnych tropów (jak wskazałeś), ale na przykładzie serialu DETEKTYW już wiem, że nadmierna interpretacja tego co reżyser chciał i wyprzedzanie jego myśli jest czasem zbyteczne, bo zakończenie może być najprostsze na świecie. ps. branie kobiet od tyłu może być też pewną formą pokazania im, że to on panuje nad sytuacją, może też być pewną formą upokorzenia ich. Myśląc ciągle o tym film coraz bardziej mi się on podoba :).

Q:
No widzisz, czy on tak do końca panuje nad sytuacją to bym się mocno sprzeczał :). On tam przyszedł zabić swoich starych i tyle. A tu zaskoczyła go córka i to, że coś do niej poczuł. Tyle, że raczej było to braterskie uczucie – tajemniczy obrońca rozwalający łeb kolesiowi w knajpie. Do domu z nią nie chciał iść, siłą go zaciągnęła – sytuacja wymknęła się spod kontroli. Puknął siostrę :). To samo matka. Zamiast powtórzyć sytuację z ojcem, ta go do krzaków ciągnie i już wcześniej by go na balkonie zgwałciła. Puka matkę :). Dla mnie to totalny brak kontroli ;).

Ja tam nie jestem tak przyjaźnie nastawiony do reżysera. Uważam, że oszukuje widza wodząc na manowce, z których nie ma sensownego powrotu. Różnica taka, że o ile gdy robi to Lynch (wczesny) to prędzej pomyślę, że ja jestem głupi i nie rozumiem, to w przypadku Skoniecznego uważam na odwrót :). Albo taki Haneke, tam za wiele nie ma co kombinować, a zarazem jest. Oglądasz „Funny Games” męczysz się, kombinujesz i nagle reżyser sceną z magnetowidem mówi do ciebie: dobra, stary, nie męcz się już. I od tej pory możesz sobie na spokojnie swoje interpretacje mnożyć. Nie widzisz sadystów tylko zło wcielone, metaforę, sąd ostateczny, co tam sobie chcesz. U Skoniecznego nie ma czegoś takiego. Zamiast cię w końcu wyprowadzić z labiryntu, perfidnie prowadzi w jeszcze głębsze maliny.

Jak piszesz, nadmiernie interpretować nie ma co. „Sierociniec” wydaje się najprostszą opcją i wg mnie słuszną. Nieścisłości w teorii zrzucam na karby słabego scenariusza. Po bohaterze widać, że to miły chłopak. Nie ma się wrażenia, że patrzy się na sadystę. Nawet gdy morduje to nie czuje się do niego odrazy. Ma w sobie sporo genów „ęteligęckich” po architekcie i scenografce, ale przez lata życia w surowych warunkach gdzieś zostały zepchnięte, a na wierzch wyszła natura zwierza. Zabij albo zostaniesz zabity. Przeleć albo ciebie przelecą :D.

Kasia:
A wracając do filmu to ja bym trochę broniła reżysera. Są w tym filmie elementy, które mnie do szału doprowadzają, ale to i może dobrze, bo nie zawsze kino polskie budzi nawet takie emocje. Nie skreślałabym reżysera, bo nawet jeśli „zaplątał” się sam w swojej wizji i nie umiał z tego wybrnąć, to jednak w tym filmie i bohaterze jest coś co nie pozwala przerwać go oglądać. Widz ma ciągle nadzieje, że ten bohater będzie jakiś bardziej dynamiczny, że wybuchnie, a tak się nie dzieje i to może dobrze, bowiem nie jest jakiś mega przewidywalny. Ja osobiście trudno znoszę jak główny bohater filmu mówi mało, a jak mówi to w większości nic mi to nie daje, ale tego bohatera usprawiedliwiam. Ta postać jest dlatego ciekawa, bo z jednej strony ma w głowie mord, a z drugiej tak jak piszesz jednak jest spoko facetem, obrońcą, jakby opiekunem. Ja osobiście bym sobie ten film analizowała raczej jako historię intrygującą, bo nie super jednoznaczną. Taki se przeciętny widz, co do kina chodzi od wielkiego dzwona na bank wyszedł z kina po tym filmie wkurzony jak pieron, a jak ktoś lubił kino to się zastanowił nad tym wszystkim co my i to daje nadzieję, że reżyser nie jest takim pacanem jak może się zdawać :). Jak na debiut to sądzę, że niezły, a Marcin Kowalczyk jak nie zgłupieje to może coś z niego będzie- tylko żeby więcej mówił, bo ma magiczny, przyciągający głos :). Tej postaci barwa głosu też nadaje kolorytu :).

Q:
Reżysera nie skreślam, mógł mu wyjść całkowity bełkot – nie wyszedł. Film w głowie został, skłonił do ruszenia głową. Szkoda tylko, że z tego ruszenia głową wyszło, że można to było dopracować, zrobić naprawdę fajne kino. Miałem wrażenie, że reżyser tak się samozachwycił tymi długimi ujęciami w rytm muzyki klasycznej, nowoczesnej i retro, że zapomniał o całym bożym świecie :). Widać, że koleś od teledysków. Jak mu puszczą muzykę to wie, co z nią zrobić ;).
Ale jak na debiut to na pewno pozytywnie. Kowalczyk super, fajne to nowe pokolenie polskich aktorów. Gorzej z aktorkami :(.

PS. A policzę to sobie jako reckę :P.

(1767)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004