Problemów z remake’ami jest kilka. Można je zrobić toczka w toczkę jak oryginał i wtedy ludzie będą narzekali, że remake jest toczka w toczkę jak oryginał. Można je też zrobić zupełnie inaczej, ale wtedy ludzie będą narzekali, że z oryginalnym filmem taki remake nie ma nic wspólnego. Ale największy problem z remake’ami jest taki, że w większości zarabiają. Dlatego my sobie możemy narzekać, a oni i tak będą je kręcić.
Nowy „RoboCop” z oryginalnym filmem Verhoevena nie ma prawie zupełnie nic wspólnego. To inny film, kropka. Kiedy dwa razy pobrzmiewa w nim przez chwilę znany motyw Basila Poledourisa wtedy nie ma się wątpliwości, że to najlepsze co nas spotkało podczas seansu. Jak wyrzut sumienia przypomina, że oryginałowi remake nie podskoczy. I szkoda, że jest w sumie może przez 30 sekund, bo gdyby zostawili czarny ekran, a puścili na full soundtrack z oryginału – oceny filmu musiałyby być lepsze.
Jednocześnie mam mały problem z oceną RC 2014. Gdyby to był film o innych robotach, którego akcja dzieje się w Los Angeles, a fabuła jest na tyle zmieniona, by nie przypominać pewnego starego filmu – byłoby nieźle. José Padilha jest reżyserem wystarczająco sprawnym, żeby umieć nakręcić film, który dobrze się ogląda. Oczywiście przebłyski jego talentu, jakie tu momentami widać ani trochę nie umywają się do jego przepustek do Hollywood (dwa „Tropa de Elite”), ale jego styl tu widać. Ograniczony do tego nieszczęsnego PG-13, którym w Brazylii nie musiał się przejmować, siłą rzeczy wiele nie może, ale stara się, żeby tegoż braku nie było widać. Zresztą. Zrobił taki film, który wcale nie byłby lepszy, gdyby postrzeleni krwawili. To uznałbym za jedyny sukces filmu: ile Padilha mógł wycisnąć z PG-13, tyle wycisnął. Jak mógł obejść, tak obszedł. Gdyby nie był ograniczony tym „że to remake”, poradziłby sobie lepiej.
No ale niestety nie jest to film o innych robotach, którego akcja dzieje się w Los Angeles. To remake „RoboCopa”. Nieudany. Pozmieniany na tyle, żeby nie mieć wiele wspólnego z oryginałem, przy czym każda dokonana tu zmiana wyszła na gorsze.
Siłą filmu Verhoevena (oprócz jego firmowych, najlepszych ever filmowych ran postrzałowych) były przemycone pod przykrywką efektownej akcji dwie rzeczy. Mądra krytyka mediów oraz wyjątkowo trafny obraz Detroit przyszłości. Krytyka mediów ostała się i w remake’u, ale za to totalnie niewykorzystano tego drugiego potencjału. Po upadku ekonomii kraju i bankructwie prawdziwego Detroit, gdzie żeby przeżyć uprawiają teraz ziemniaki w centrum miasta, aż prosiło się, aby umiejscowić akcję w takim „postapokaliptycznym” miejscu. Miejscu, które u Verhoevena było czystą fantazją. Trafioną fantazją, jak okazuje się powoli po latach. U Padilhi obraz Detroit to również taka fantazja, ale w drugą stronę. Fajne, prężnie rozwijające się miasto, które nie widać, żeby miało problem z przestępczością. Coś tam w jednym zdaniu w środku filmu o tym wspominają, ale poza tym obraz Detroit w RC 2014 to z grubsza miejska sielanka.
A co za tym idzie całkowitym bezsensem jest w ogóle tworzenie RoboCopa, bo i po co? Znów w jednym zdaniu pod koniec wyjaśniają, że „aby gliniarze już nie ginęli”, ale przez cały film to jego stworzenie jest niepotrzebne. U Verhoevena miasto płonęło, trzeba było je wziąć za jaja, a tutaj? Po co im taki RoboCop w mieście, w którym zwykli gliniarze sobie doskonale radzą. Ba, radziliby sobie jeszcze lepiej, gdyby zamiast kłótni o roboty dali im na komisariacie takie ułatwienia jak naszemu niestety nie metalowemu, a tactical blackowemu koledze. No bo w czym tkwi siła RoboCopa? M.in. w tym, że ma dostęp do kamer przemysłowych z całego miasta i od ręki wie, gdzie dzieje się coś niedobrego. Nie jest to jego umiejętność, tylko czysta technika. Co więc komu szkodziło dać taki dostęp na komisariacie, paczmitru i 2.0.12 jadę na miejsce bez odbioru. Motorkiem RoboCopa. Czemu nie dali ich glinom na własność? Też by sobie firma Michaela Keatona na tym zarobiła, a przynajmniej nie musieliby się szarpać z senatorem w muszce. Bezsęsu.
Bezsensownych zmian jest oczywiście dużo więcej, ale te już było widać w zwiastunach, więc nie będę się powtarzał. Powtórzę tylko, że nie widzę w całym tym filmie żadnej zmiany na lepsze w stosunku do oryginału. Co zmienili to spieprzyli.
6/10 dam, ale nie zmienia to faktu, że to nieudany film.
(1689)