×

Serialowo, s04e07

In Treatment, 1×01-05

UWAGA UWAGA! Kolejna pożywka dla poszukiwaczy międzynarodowych spisków i wszystkich tych, którzy wiedzą najlepiej. Wszystko. Właśnie wyszedł na DVD pierwszy sezon HBO-wskiego serialu „In Treatment” (a po nim wyjdą dwa następne). Serial pod polskim tytułem „Terapia” wydała firma Galapagos i to właśnie dzięki niej wpadł mi w łapy pierwszy sezon, który niniejszym dołączam do „Serialowa”. Czyli wszystko jasne – znów sprzedałem się za płytkę (a dokładnie rzecz biorąc za dziewięć płytek, bo na tylu mieści się sezon pierwszy) i teraz będę pisał to, co mi kazano. Poszukiwacze spisków mogą więc przeskoczyć już do następnego serialu, bo póki co za nic związanego z „Dexterem” się nie sprzedałem.

A tych, którzy tu zostali przepraszam, że w pierwszym akapicie byłem taką beksą. Już nie będę. W tej notce 😛

„In Treatment” to amerykańska wersja izraelskiego serialu, a zarazem podstawa wersji polskiej, którą od tego tygodnia można oglądać na HBO. Polski „Bez tajemnic” zahaczę za chwilę, a tutaj skupię się tylko na „In Treatment” (IT).

IT ofiarowuje widzowi chyba nowy format wyświetlania serialowych odcinków, a przynajmniej ja się z takim nie spotkałem (no w „Barwach Szczęścia” jest podobnie 😉 ). Spodziewałem się wobec tego albo 13 albo 24 odcinków, a tymczasem dostałem odcinków 45 podzielonych na dziewięć tygodni. Czyli jeden tydzień to pięć osobnych terapii prowadzonych przez Gabriela Byrne (no i trochę też przez Diane Wiest). Każdego z tych pięciu dni do drzwi naszego psychoanalityka puka kto inny.

W poniedziałek jest to młoda kobieta, która po roku terapii zwierza się bohaterowi, że chciałaby się z nim kochać. We wtorek żołnierz, który właśnie wrócił z Iraku, gdzie zbombardował szkołę. Środa to młoda gimnastyczka ze skłonnościami samobójczymi, czwartek młode małżeństwo, które spodziewa się dziecka, a piątek… W piątek psychoanalityk idzie do swojego psychoanalityka i jemu się zwierza.

Odcinki trwają około 25 minut, co akurat jest dobrym metrażem, gdyż z serialem raczej nie wychodzimy poza gabinet i dwoje (czasem troje) ludzi w nich przebywających. Co za tym idzie nie ma tu miejsca na efekty specjalne, akcje i pościgi samochodowe. Gabinet, dwójka aktorów. Finito. W metrażu 45-minutowym mogłoby to być trochę nudne, ale 25 minut jest w sam raz. Bo nawet jeśli jakiś przypadek nudzi, to za chwilę wiadomo, że będziemy mieli do czynienia z przypadkiem nowym i będzie okazja się nie nudzić. A potem od nowa, ale jak się to potoczy to zobaczę później, bo na razie jestem po pierwszym tygodniu terapii (jak to brzmi).

Całość jest zdecydowanie ciekawa i przede wszystkim fajnie zagrana. Serialem króluje dobry pomysł i to on jest jego główną zaletą. Daje spore możliwości i mam nadzieję, że zostaną wykorzystane w dobry sposób. A po pierwszym tygodniu dopiero poznaliśmy bohaterów i ich problemy, więc wszystko przed nami. Jedne są ciekawsze, inne mniej, w jednych nie do końca można wyczuć jak się potoczy reszta, w drugich nie będąc psychoanalitykiem można już sobie coś dumać. Na pewno jestem ciekaw co dalej, ale liczę na odpalenie większych petard już w drugim tygodniu.

***

Bez tajemnic, 1×01-02

Nie byłbym sobą, gdybym dla porównania nie obejrzał polskiej wersji (zacząłem od amerykańskiej, izraelską sobie raczej daruję) i już chyba wiem co i jak. Wygląda na to, że wersja polska jest w zasadzie identyczna i nie widzę powodu, by oglądać te dwa seriale na raz. Dlatego wybieram wersję z Byrne’em, a polską odpuszczę. Bo jednak widać, że to wersja polska – co dziwne zważywszy, że lokacja to jeden pokój, a akcja to dialog.

Polska wersja zniechęciła mnie skutecznie od samego początku. Z powodu drobnostek. Powitała mnie wstawką z ulicy (po co? komu przeszkadzało zacząć od gabinetu?), a za chwilę usłyszałem pierwsze słowo, jakie padło w całym serialu. No dalej, zgadujcie, jakie to słowo? Brawo, oczywiście, że „kurwa” (potem było ich znacznie więcej; to się chyba nazywa: oddanie realiów…). Oglądaliśmy z Aśkiem i po tej „kurwie” popatrzyliśmy na siebie i pokiwaliśmy ze zrozumieniem – „widać, że to polska wersja”.

I właśnie takimi pierdółkami różni się oryginał (w sensie wersja US) od wersji naszej. Choć rozumiem, że sprawę trudno rozgryźć, bo niby po co robić to samo, ale też po co zmieniać coś, co dobre? I może ci, którzy zaczęli przygodę z tym formatem od wersji polskiej nie uważają, że te moje zarzuty to w ogóle zarzuty, ale znając oryginał nie widzę sensu, żeby oglądać wersję polską. Co najwyżej w kwestii porównań, które wypadają na korzyść wersji US. I niby to drobnostki, ale ważne drobnostki – np. polski wojak z Afganistanu po przyjściu do gabinetu nie poprawia leżącej na kanapie poduszki – amerykański od tego zaczyna, co bez słów wiele o nim mówi.

Ale jest jedna rzecz, którą w wersji PL mogą rozegrać lepiej i chyba to sprawdzę, bo ciekaw jestem wytłumaczenia. W wersji US psychoanalityk po serii czterech wizyt odwiedza do swojego superwizora i opowiada jak to mu źle w życiu i jak bardzo musi się powstrzymać przed tym, żeby nie powiedzieć swoim pacjentom co o nich myśli. Dodając konkrety dotyczące ich przypadków. Co z tajemnicą lekarską (czy to też lekarska czy może jakaś inna? na pewno nie spowiedzi 🙂 )? Przydałoby się jakieś wyjaśnienie. W wersji PL wojak pyta o tę sprawę, na co Radziwiłłowicz odpowiada mu, że nic nie wyjdzie poza ten pokój. No to jestem ciekaw rozwoju sytuacji podczas piątkowej wizyty u Jandy.

***

Terra Nova

Nie obejrzałem w końcu 1×04, co za tym idzie – cancel.

***

Dexter, 6×03

Nie wiem do końca czy to jakiś mój feler i brak seriali, czy może rzeczywiście są dobre, ale „Dexa” s6 zarówno jak i „SoA” s4 (o tym w kolejnym odcinku, bo jeszcze nie widziałem ostatniego odcinka) uważam za cholernie fajne.

Nie no, wiadomo, że to ich zasługa 🙂

Z „Dexterem” nie było tak kolorowo, bo 6×01 był marny, ale potem w 6×02 pojawił się Mos Def (pardon, Mos bez Def), a 6×03 tylko podtrzymało dobre wrażenie po drugim odcinku. Aktualnie jestem bardzo ciekawy co z Dexem i czekam na by się tego dowiedzieć. Moim zdaniem dawno już nie było takiego fajnego sezonu „Dextera” i jak dla mnie s6 jest zaraz po s1 i s2, przy czym – mimo obecności Doakesa – zastanawiam się, czy s6 mnie bardziej nie ciekawi niż s2. Żeby tego nie spieprzyli, żeby tego nie spieprzyli…

A mogło znów być sitcomowo, bo tym razem Dex zawalczył z Emerytem (sam Ronny Cox) i w zasadzie aż by się prosiło, żeby zarzucić jakimś prześmiewczym tekstem. Ale nie, sprawa została rozegrana bardzo fajnie i absolutnie żadnych ale nie mam. CO do reszty odcinka też nie. Nawet sobie coś tam powypisywałem, żeby dodać do „Serialowa”, ale gdzieś mi przepadł tekst z tymi zapewne cennymi uwagami.

Główna sprawa rozwija się bardzo dobrze, a koniec odcinka iście epicki. Trochę tylko szkoda, że (obejrzałem poodcinkowy zwiastun), że cały wydział znów wyjdzie na idiotów, bo dopiero nowy czarny (Doakes bis?) będzie im musiał wyjaśnić symbolizm tej ostatniej sceny. A przecież jest banalny i ktoś na całym posterunku w Miami powinien sam wiedzieć. No ale nie od dziś wiadomo, że pracują tam idioci.

***

The Walking Dead 2×01

Ten serial to prawdziwy marketingowy fenomen. Wspaniale przeprowadzona kampania promocyjna przed s1 i zaostrzany smak na s2 w długiej przerwie między sezonami sprawiły, że pilot drugiego sezonu zyskał największą oglądalność serialu w historii telewizji kablowych. A przecież, umówmy się, to nie jest żadne arcydzieło, ani nawet wielce oryginalna produkcja. Choć ma swoje momenty – szczególnie na starcie.

S2 podobnie jak i s1 zaczyna się świetnie i mam nadzieję, że nie będzie tak jak w przypadku s1, kiedy po świetnym początku udało się zanudzić widzów zaledwie czterema odcinkami. Teraz ma być 13 i strach się bać. No ale po obejrzeniu 2×01 jest bardzo dobrze i wejście w sezon znów jest znakomite. Podobnie jak i zakończenie s1, choć raczej trudno podejrzewać, żeby skończyło się to wszystko… ostatecznie. Wszystko będzie dobrze, wiadomo. Tak czy siak wejście w drugi sezon daje nadzieje na super kontynuację, ale nie potrafię się tym podniecać mając w pamięci s1.

I tylko przydałby się ktoś, kto uświadomiłby bohaterów serialu, że istnieje coś takiego jak tłumik…

***

Czas honoru, 4×08

Fajna ta wojna w „Czasie honoru”. Egzekutorzy chodzą sobie od domu do domu i zabijają po kolei nie wygłaszając nawet formułki, że „w imieniu państwa podziemnego…” itd. (no chyba, że nie trzeba było), ludność cywilna za te akcje nie ponosi żadnej odpowiedzialności, a nawet jak jest łapanka to i tak można się z niej łatwo wyłgać… Generalnie – żyć nie umierać. Świeży chleb na rynku, Żydzi z pistoletami chodzą po mieście, a niemieccy gospodarze to dobrzy ludzie.

Ale i tak lubię „Czas honoru” i z przyjemnością co tydzień go oglądam. Choć te oświadczyny na końcu to mega głupie były.

***

Survivor, 23×06

Oj nie nabył się za długo Ozzy tym wolnym agentem, nie nabył. Zresztą trudno byłoby się spodziewać tego, że się nabędzie, bo o ile HII dawał mu jeszcze jeden tribal council, to i tak na następnym by wyleciał (chyba, że ktoś wpadłby na genialny pomysł, żeby go jednak zostawić). Grzecznie więc przeprosił i znów wszyscy się kochają.

W drugim plemieniu gorączkowe poszukiwania odnalezionego HII. A tak w ogóle to skoro HII został odnaleziony, to w kolejnych wskazówkach jego ukrycia powinny być szczegóły nowego miejsca, w którym przebywa 😉 „Szukaj w kieszeni Coacha” i biedny Hantz Jr nie musiałby się męczyć i po drzewach hasać. No ale nic dziwnego, że Coach nic mu nie mówi, że ma HII, bo to rzeczywiście świr jest i kto wie, co by z tą wiadomością zrobił.

Kowboj powinien zagłosować na kogokolwiek i zostawić rozstrzygnięcie dogrywce.

Merge na szczęście coraz bliżej.

EDIT:

„Homelandu” jeszcze nie skończyłem, czasu brak, ale tak dorzucę jedną fejsbukową refleksję, a o odcinku w następnym „Serialowie”.

Przerąbana ta serialowa rzeczywistość. Trzeba np. uważać, żeby czasem przypadkiem jakiejś działającej strony za friko nie zareklamować. Buddybook.us 🙂 A pomijając screena – Youtube akurat musiał kaski podsypać i już był.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004