×

Children…

W marcu 1991 roku piątka chłopców z małego koreańskiego miasteczka wybrała się w góry, aby złapać kilka żab. Nigdy nie wrócili do domu…

Nierozwiązane zbrodnie sprzed lat są tematem, po który reżyserzy z całego świata sięgają chętnie. Nie inaczej w Korei, gdzie swego czasu święcił triumfy „Memories of Murder” (no wkurzyłem się… znowu ta sytuacja, której nienawidzę – wiem, że pisałem reckę, a nie widzę jej na blogu… to gdzie się podziała? zdawało mi się, że pisałem? aaaaaa), a uwagę opinii publicznej w tym roku wzbudził opisywany tu właśnie (na szybko zanim pancia wróci z psem ze spacerku i zacznie się rumor) film oparty na jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych. Tym bardziej zajmujących, że związanych ze zniknięciem dzieci. Sprawy do dzisiaj nie rozwikłano, a nawet jeśli teraz jakimś cudem odnaleziono by mordercę, to i tak nie można by go było ukarać, bo w Korei takie sprawy przedawniają się zaledwie po piętnastu latach. Nic tylko mordować…

Reżyser filmu podjął się próby rozwiązania sprawy na własną rękę, a nawet podsunął nam pod nos samego mordercę, choć tak naprawdę w tej sprawie nigdy nie było żadnego podejrzanego. Przy czym zrobione to zostało nie na zasadzie przedstawienia jakiejś hipotezy (jak np. w „JFK”) tylko w ten sposób, że trudno osobie nieznającej sprawy rozróżnić, gdzie kończą się fakty, a zaczynają domysły. Co za tym idzie mamy do czynienia ze zbyt dużym naginaniem rzeczywistości na potrzeby filmu. Choć pada tu kilka pytań, które w rzeczywistości nie doczekały się odpowiedzi i na tyle wzbudziły ciekawość widzów, że cała sprawa została rozpatrzona raz jeszcze. Jaki był tego efekt? Nie wiem. W każdym bądź razie wygląda na to, że większość filmu to fikcja oparta na faktach, a jedynymi prawdziwymi bohaterami są rodzice dzieci.

No i rozpadało się i pancia z psem wrócili ze spaceru wcześniej. Jak nie urok to przemarsz wojsk ;P

Sam film jest ciekawy, bo i sprawa w nim pokazana jest ciekawa. Przy czym wydaje mi się, że lepszy efekt przyniosłoby się trzymanie faktów, a nie próba znalezienia mordercy. A w zasadzie to jestem tego pewny. Gdy dwójka dociekliwych facetów w postaci dziennikarza i profesora psychologii próbuje nagiąć fakty pod swoje tezy zaczyna się robić nawet nie to, że nudno, a raczej śmiesznie irytująco. Jakieś błahostki przedstawione tu są z towarzyszeniem odpowiednio doniosłej muzy sugerującej, że twórcy filmu odkryli nieznaną nikomu wyrwę w historii, która na pewno doprowadzi do rozwiązania. Zwykle są to jednak wyrwy tak cienkimi nićmi szyte, że nie pozostaje nic jak tylko westchnąć.

A pomijając te wszystkie zapasy fakty kontra fikcja, to zostaje nam porządnie zrobiony film (wzięliby tak i ludzie od „Linczu” go ze dwa razy obejrzeli i wyciągnęli wnioski na temat tego, jak powinno się kręcić takie filmy), który bez problemu trzyma widza przed ekranem przez ponad dwie godziny seansu. Razem z rodzinami chłopców przeżywamy tę tragedię towarzysząc im w najtrudniejszych momentach sprawy, która ponad dziesięć lat czekała na jakikolwiek przełom. Przy czym całość została nakręcona w ten sam realistyczny sposób co nie przymierzając „Milczenie owiec” (więcej na temat realistycznego klimatu pod zalinkowaną recką), więc jedyny brak realizmu, jaki czujemy związany jest tylko i wyłącznie z naginaniem rzeczywistości przez reżysera. Pod kątem realizacji nie mam żadnych zastrzeżeń. No ale cóż się dziwić, w końcu kino koreańskie to najlepsze kino na świecie. Momentami 😉

Obejrzeć na pewno warto, ale „based on true story” znów załatwiło kolejny film w niepożądany przez twórców sposób. Bądź co bądź takie oświadczenie na początku filmu do czegoś zobowiązuje, a drobne naginanie faktów, to nie to samo co całkowity dryf w kierunku nieprawdy. 7/10
(1182)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004