Reklama dźwignią handlu

Wchodzę ja sobie właśnie na YouTube a tam:

No, ciekawe – pomyślałem! Jakiś nowy koncept na promocję i reklamę wchodzącego na ekrany kinowe filmu. A przynajmniej dla mnie nowy, bo na głównej stronie YT nic takiego jeszcze nie widziałem (aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że było milion pińcet okazji, żeby przeoczyć podobne kampanie, bo znów aż tak często na tubisia nie wchodzę). Nevermind. Postanowiłem zobaczyć co tam ciekawego się kryje pod reklamą i pacnąłem w „Kliknij, aby rozwinąć”

…i z chęcią i ochotą w „Zasiądź za kierownicą vana Drużyny A”. A tam:

Ale co mam obejrzeć? Jak ktoś inny jeździ vanem? Phyy. No to se pojeździłem, że ho ho!

No ale nic, chciałem sobie pojeździć, ale skoro się nie da, to pomyślałem, że zbuduję sobie swoją własną Drużynę A. W końcu i taką możliwość mi zaoferowali. No to lu – klik w odpowiedni link, a tam:

Normalnie reklama dopracowana jak żyleta. Od raz się człowiek optymistycznie do filmu nastawia.

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl