×

Pozwól mi wejść [Låt den rätte komma in aka Let the Right One In]

Od dłuższego już czasu zastanawiałem się o co to całe halo z tym szwedzkim filmem. Pierwszy raz usłyszałem o nim zupełnie przypadkowo w autobusie, gdzie gambit spytał mi się czy już go widziałem, a ja nawet nie wiedziałem, o jaki film chodzi. Potem się dowiedziałem i normalnie wszyscy byli zachwyceni, a ocena na IMDb podsycała moją ciekawość. 8.2/10 i 187. miejsce na liście Top250 dla filmu o wampirach? Rany, cóż może być takiego zajebistego w szwedzkim filmie o wampirach, że się tak prawie wszyscy nim zachwycają? W końcu więc go obejrzałem i… dalej nie wiem.

Bohaterem filmu jest dwunastoletni Oskar, który ma spore kłopoty ze szkolnymi łobuzami, którzy go prześladują. Wszystko w zasadzie rozbija się o to, że chłopak jest wrażliwy, bo tak naprawdę jakiejś wielkiej krzywdy mu te łobuziaki nie robią, ewentualnie nam nie dane jest to zobaczyć. Nieważne. Zastraszany chłopak na szczęście nie jest taki stracony dla świata, bo fascynują go takie rzeczy jak wycinki prasowe o morderstwach, obsługa noża i rozkminianie dlaczego u ofiary pożaru nie było w płucach dymu. I wcześniej czy później pewnie by się w sobie zebrał, ale nie dane nam na to poczekać, bo w sąsiedztwie Oskara pojawia się tajemnicza Eli z jeszcze bardziej tajemniczym opiekunem. Od słowa do słowa okazuje się, że Eli to wampirzyca.

Ten i ów pewnie zaraz zacznie krzyczeć, ale „Pozwól…” spokojnie można przyrównać do święcącego triumfy wśród pokolenia emo „Zmierzchu„. Tematyka z grubsza ta sama. Miłość i wampiry osadzone w klimacie dalekim od tropikalnego upału. On młody, ona młoda, rodzi się uczucie… Oczywiście jest w tym porównaniu sporo przesady, bo „Zmierzch” ogląda się zapewne tak jakby czytało się Bravo (piszę „zapewne”, bo dawno Bravo nie czytałem), a „Pozwól…” ma jednak większe ambicje i nijak nie stara się przyciągnąć do siebie statystycznie największą grupę ludzi, którzy odwiedzają kina. No i jeszcze jedna rzecz przemawia na korzyść „Pozwól…”. Szwedzki wampir to wampir z krwi i kości (choć pewnie bardziej wypadałoby napisać z krwi i z krwi), a nie taka błyszcząca na słońcu pipa z filmu dla młodych i wrażliwych samobójców. Szwedzki wampir zwierzęcą krwią się brzydzi, słońce wywołuje u niego niebezpieczne palenie w przełyku, a do domu bez zaproszenia nie wejdzie, bo… a to sobie już w filmie sami zobaczcie. Tak więc dla studentów wampirologii stosowanej pokroju braci Frog dużo milszy w odbiorze będzie ten szwedzki film niż jego nieudolnie zrobiony amerykański wampirzy kontrkandydat. Ale… Taa, zawsze jest jakieś ale.

Nawet bym się nie rozpisywał o „Zmierzchu” gdyby nie fakt, że po skończeniu oglądania „Pozwól…” wyszło mi ni mniej ni więcej, że dostanie ode mnie taką samą ocenę jak i „Zmierzch”. Zmroziło mnie to bardziej niż cokolwiek co zobaczyłem w obu filmach, bo na chłopski rozum nie powinno tak być. Jestem doskonale świadom wyższości „Pozwól…” nad „Zmierzchem” i pewnie mógłbym o tym dłuższe wypracowanie napisać, a jednak oba filmy (podobne choć całkiem inne) lądują u mnie na tej samej półce ocenowej i nic z tym nie zrobię. No co najwyżej mógłbym obniżyć ocenę „Zmierzchowi”, ale nie będę hołubił zasadzie: mądry Polak po szkodzie. Raczej skłaniam się ku: pij teraz to piwo, którego nawarzyłeś.

O cóż więc się wszystko rozbiło, jeśli nie o kant dupy? Ano o to, ze „Pozwól…” z deka nudą jedzie. A może nawet i nie z deka? Prawdę powiedziawszy, pierwsze moje podejście do tego filmu zakończyłem zaśnięciem po pół godzinie, ale wtedy tłumaczyłem to zmęczeniem. Dzisiaj jestem ciut mądrzejszy i wiem, że to jednak nie o zmęczenie chodziło, a przynajmniej nie w głównej mierze. Co tu kryć, „Pozwól…” jest nudnawe i nic temu się nie da poradzić. Fabuła budowana jest powolutku i raczej do końca się to nie zmienia. Nie wiem, spodziewałem się Bóg wie czego i gdy tego nie dostałem to narzekam? Chyba tak, ale z drugiej strony nie mam przekonania, że gdybym oglądał ten film nic o nim nie wiedząc, to miałbym o nim lepsze zdanie.

Jasne, zgadzam się, że klimat tego jest świetny, ale jak rany, to szwedzki film. Oni tak tam za oknem mają, że nawet gdyby to był film obyczajowy o ubogim zbieraczu puszek to sam z siebie taki sam klimat by reżyserowi wyszedł. Czym się tu więc zachwycać? Samo wyszło, no, trochę pewnie reżyser temu pomógł. Ale łatwiej miał, bo nie musiał sam sobie Fargo białym zrobić, tylko przyjechał do Fargo i voila. A przecie wiadomo, jak ładnie wygląda krew na śniegu i nic tylko kręcić film o wampirach. Choć chwała za to, że znalazł się kto go zrobił. Tak czy siak klimat bijącego z ekranu chłodu jest cool (ach, cóż za gra słów ;P), ale na dłuższą metę zaczyna brakować czegoś więcej do tego klimatu. Kilka dobrych scen to trochę za mało. Szczególnie, że na drugiej szali wagi jest ten nieprawdopodobnie wprost naiwny opiekun Eli, który mnie do szału doprowadził swoim zachowaniem. No kaman, stary chłop, cholera wie od jak długo opiekuje się dziewczynką i nosi jej krew w kanistrze, a na mordowanie wybiera się dwadzieścia metrów od drogi pełnej samochodów. Albo do szatni szkolnej wlekąc do niej chłopaka, na którego czekają kumple. To ja się pytam: czego się tępy idioto spodziewałeś? He?

„Pozwól…” jest filmem dobrym, ciekawym i wartym obejrzenia, może i nawet wnosi coś do histori wampirzego kina, ale wszelkie zachwyty wobec niego są moim skromniutkim zdaniem mocno przesadzone. A już tak wysokie miejsce w rankingu IMDb to przesada do kwadratu. Ktoś napisał o tym filmie per „Kieślowski o wampirach”. Hmm, może tu liegt der hund begraben. Nigdy mnie twórczość Kieślowskiego nie pociągała… A no i widziałem parę lepszych filmach o samotności, przyjaźni i potrzebie miłości. O wampirach też. 4(6).

A tak w ogóle to pół filmu zastanawiałem się, dlaczego jego akcja została umiejscowiona parędziesiąt lat wstecz (o ile dobrze usłyszałem w tv, że o Breżniewie(?) mówią). Tak kombinowałem, że to pewnie skończy się jakimś twistem, a Oscar i Eli okażą się jakimiś znanymi współcześnie mordercami, czy nawet działaczami charytatywnymi. Cokolwiek. Kiedy okazało się, że nie tędy droga, pomyślałem, że pewnie Szwecja jest tak świetnym krajem, w którym wszyscy są szczęśliwi i w ogóle och i ach, że nawet wampiry wytłukli w ostatniej dwudziestolatce, żeby się obywatelom żyło dostatniej. Innymi słowy – szwedzcy widzowie pewnie prędzej łyknęli, że te 20/30 lat wstecz w Szwecji jeszcze były wampiry.
(742)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004