×

Be Kind Rewind

Gópie ludzie na forum IMDb/Filmwebu dotyczącym tego filmu piszą, że to najgorszy film ever. Gópie ludzie z forum IMDb/Filmwebu się nie znają.

Generalnie to tak: lubię filmy, które mają wciągający początek, lubię filmy, które mają prosty, ale fajny pomysł, lubię filmy podczas oglądania których zazdroszczę scenarzyście, że wpadł na jakieś fajne rozwiązanie, no i lubię też filmy o Murzynach choć nie wiem dlaczego. „Be Kind Rewind” nie jest typowym filmem „o Murzynach”, więc tak średnio się łapie w kontekście tego, co lubię w kinie, ale pierwsze trzy powody, dla których lubię ten czy inny film zostały w „Be Kind Rewind” spełnione.

To oczywiście nie wszystkie rzeczy, które lubię w filmach (lubię np. spotkania po latach, jak w „To” wg Kinga, żeby rzucić jakimś przykładem), ale nie będę przecież wymieniał rzeczy, które nie mają dużo wspólnego z opisywanym filmem. Lubię się rozpisywać o niczym, ale już bez przesady, w końcu to trzeci akapit, a jeszcze prawie żadnego konkretu ;P

Mike (Mos Def) i Jerry (Gerber) to dwójka nieudaczników, którzy pomagają w prowadzeniu upadającej wypożyczalni kaset video. Kiedy właściciel owej wypożyczalni wyjeżdża na parę dni, chłopaki wplątują się w nie lada problem. Jeden z nich, mniejsza z tym w jaki sposób, ulega namagnesowaniu, co ma niedobry wpływ na vhs-y, którymi się opiekują. Za jednym dotknięciem palca wszystkie posiadane w wypożyczalni kasety zostają wykasowane. Gdy jedna z klientek domaga się „Pogromców duchów”, Mike’owi i Jerry’emu nie pozostaje nic innego, jak tylko nakręcić swoją wersję filmu i wypożyczyć ją owej klientce. Mii Farrow nawiasem mówiąc.

Mosa Defa nie lubię, Jacka Blacka nie lubię, ale zawsze wychodzę z założenia, że jeśli film jest dobry to mi w nim nawet Richard Gere nie przeszkodzi. Nie miałem więc większych oporów przed obejrzeniem „Be Kind Rewind”, szczególnie że odpowiada mi humor filmów Michaela Gondry’ego. Absurd w dobrym wykonaniu zawsze mnie bierze, nawet, gdy ma twarz Jacka Blacka.

„Be Kind…” jest z pewnością jednym z najlepszych filmów, jakie widziałem, choć na kolana mnie do końca nie rzucił i miewałem chwile zwątpienia w trakcie seansu. Mimo świetnego pomysłu, film się trochę rozlazł im bliżej końca. Nie przeszkadza to jednak w żadnym razie, żeby z czystym sercem polecić film Gondry’ego. Wystarczy tylko zapomnieć, że pod tą całą dawką absurdu kryje się historia, która poza ekranem byłaby niemożliwa do uwierzenia. No, ale film jak to film – jego akcja dzieje się na ekranie, a ekran kupuje wiele rzeczy, nawet dzikie zainteresowanie garażową produkcją chłopaków.

Tak więc pomijając niewiele minut przynudzania, reszta absolutnie nie nudzi i śledzenie pomysłowości realizatorskiej dwójki bohaterów jest czynnością więcej niż przyjemną. Absurdalny humor powiewa nad całością filmu do oglądania którego mimo wszystko dobrze jest znać klasyki typu „Pogromcy duchów” właśnie (przy okazji trza się pogodzić i zapomnieć myśl, że „kaman, już to widzę, że ta cała banda klientów nie zna filmów, które chce wypożyczyć” :P), bo charakterystyczne z nich grypsy są przemycane do remake’ów (np. shhh bibliotekarki). A końcówka to już prawdziwe „Cinema Paradiso”.

Warto wznieść się ponad ewentualne uprzedzenia do Jacka Blacka, naprawdę. 5(6). A, co tam! Niech będzie 5+(6). Trzeba doceniać dobre filmy w czasach, gdy nie ma dobrych filmów…
(710)

Swoją drogą myślałem, że jakoś inaczej na fabułę wpłynie pojawienie się Sigourney Weaver…

PS.:

„Rush Hour 2”:

„RoboCop”:

„Driving Miss Daisy”:

Ghostbusters”:

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004