×

Tęsknię za Doaksem

Nie byłem zadowolony po pierwszym odcinku trzeciej serii „Dextera”, ale po trzech odcinkach moja opinia o sezonie się poprawiła. Nie na tyle, żeby piać z zachwytu, ale na tyle, żeby nie kręcić nosem. Wiadomo, że to już nie to samo, co w pierwszym sezonie, wiadomo, że raczej nie ma co liczyć na jakieś wielkie zaskoczenia, ale pomimo to można spodziewać się miłych pięćdziesięciu minut przed ekranem. Niezależnie od tego, że w myśl żelaznej zasady seriali w „Dexterze” pojawiło się dziecko. A wiadomo, że jak nie masz pomysłu na rozwój kolejnej serii serialu, to dorzuć do niego dziecko. Małe takie, w brzuszku albo noworodka. Na trochę ożywi to serial (nie zdziwiłbym się, gdyby w PB zaciążyła Sara) i da nowe możliwości. No i w „Dexterze” też się familijnie zrobiło, ale na szczęście ironiczne poczucie humoru Dextera pozwala przyjąć to na spokojnie. Tak więc jest dużo lepiej niż się zapowiadało po pierwszym odcinku, ale nie na tyle dobrze, żeby spodziewać się jakichś niespodziewanych zwrotów akcji, które pozwolą krzyknąć do ekranu „o kurwa!”.

No i niezależnie od tego wszystkiego, dopiero teraz wyraźnie widać, jak wiele dawała serialowi moja ulubiona postać – Doakes. Bez Doakesa to już nie jest to samo. Tęsknię za Doakesem.

Na szczęście ostał się Masuka.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004