×

Wanted – Ścigani [Wanted]

Wesley Gibson (James McAvoy), standardowy Mr. Nobody, spędza swoje marne życie pomiędzy pracą, w której pomiata nim jego szefowa, a domem, w którym jego dziewczyna puszcza się z jego najlepszym przyjacielem. Pewnego dnia, Wesley dowiaduje się, że jest synem zabójcy z tajemniczego Bractwa, którego zaciukał inny członek tej organizacji i teraz Wesley będzie musiał zaciukać jego.

Od razu piszę, że „Wanted” jest ekranizacją komiksu, którego nie czytałem, więc nie obchodzi mnie, jak film ma się do rysowanki. Jednakowoż (trudne słowo) biorę pod uwagę, że to ekranizacja komiksu i nie zamierzam się czepiać fruwających samochodów i podkręcanych kul. A przynajmniej za bardzo.

Całkiem niezły film odmóżdżający. Cudów się nie spodziewałem i cudów nie dostałem, ale psioczyć na dzieło pana Bekmambetova nie zamierzam, bo swoje zadanie spełniło. Miało sto minut na odmóżdżenie i je wykorzystało. Do fotela mnie nie przykuło i parę razy ziewnąłem, ale żeby to jakiś totalny shit miał być to nie powiem. Po prostu, ze smutkiem trzeba przyznać, za stary już na to jestem. Widz nowej generacji potrzebuje w kinie czegoś innego niż ja i najwidoczniej jego zachcianki są na pierwszym miejscu. Choć przecież film nie jest skierowany do młodego widza (krew, pot i łzy; rated R, chwalmy Pana), więc można było trochę pofolgować w tych samochodowych flipach i nieszczęsnych podkręcanych kulach. Kogoś to jara? Bo ja rozumiem, że podjarać może fajnie nakręcona strzelanina, ale ja bym wolał, żeby już kule standardowo z punktu A do punktu B latały, a nie zahaczały po drodze na kawę. Rozumiem, że może podjarać fajny pościg samochodowy, ale ja bym wolał, żeby samochody w miarę zgodnie z prawami fizyki się poruszały, a bohaterowie po zderzeniu z nimi nie siadali na miejscu pasażera, ale przynajmniej zostali poważnie poturbowani. Itd. I w związku z tym nie mogę się pozbyć wrażenia, że gdyby film był bardziej realistyczny, a mniej komiksowy, to bardziej przypadłby mi do gustu. Szczególnie, że to komiks o w miarę normalnych ludziach, a nie ukąszonych przez pająka spidermanach.

Nudny jestem, wiem, ale moim ideałem dobrej filmowej naparzanki jest naparzanka non stop, a nie naparzanka przedzielona pieprzeniem w bambus, które skutecznie opóźnia akcję. W „Wanted” po intrygującym początku przyszedł morderczy trening Wesleya, który to trening uważam za stratę czasu, bo i tak było wiadomo, że chłopak wyjdzie na ludzi, więc pokazywanie przez 20 minut jak dostaje wciry przywitałem ze znudzeniem. Potem przyszedł czas na twista i kolejne parę minut względnego przynudzania. Kiedy w końcu zaczęli się strzelać na poważnie to do końca filmu zostało dziesięć minut. Nic więc dziwnego, że mimo wszystko nosem kręcę, bo choć było nieźle, to z pewnością mogło być „nieźlej”.

„Projekt: Monster” zdecydowanie lepszy jako efektowny odmóżdżacz. Angelina pokazuje jedynie plecy, więc nie ma dodatkowych punktów. A trzeba przyznać, że choć za Angeliną nie przepadam i za najpiękniejszą z pięknych nie uważam, to tu na moje oko wyglądała wyjątkowo ładnie. Jeśli słowo „ładnie” pasuje do panny wytatuowanej od dupy aż po szyję. Mimo to seansu nie żałuję i pewnie jeszcze kiedyś powtórzę. Może jeszcze na jakiś „unrated” się szarpną, to zdecydowanie podniosłoby jakość filmu. Choć przecie krew leje się dość obficie, a zęby fruwają w zwolnionym tempie.

Swoją drogą ciekawe czy kiedyś doczekam się, że do Hollywood wezmą jakiegoś polskiego speca i dadzą miliony, żeby film rozrywkowy nakręcił. W sumie to chyba nic trudnego, bo przecież obie straże Bekmambetova nie były jakieś specjalnie udane z mojego punktu widzenia. Choć i tak lepsze warsztatowo od każdego polskiego filmu, jaki mi w tej chwili przychodzi do głowy. Naciągane 4+(6)
(648)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004