×

Assembly [Ji jie hao]

Rok 1948. Chińska wojna domowa. Oddział kapitana Gu Zidi zostaje wysłany do obrony przyczółka na pierwszej linii frontu. Niezależnie od wszystkiego, około pięćdziesięciu żołnierzy ma bronić go do ostatniego naboju w oczekiwaniu na sygnał do odwrotu. Zostawieni na pastwę losu żołnierze wkrótce staną oko w oko z wrogiem wielokrotnie przewyższających ich liczebnością.

Na początku był „Szeregowiec Ryan”. Potem był koreański „Szeregowiec Ryan” – „Brotherhood of War”. A teraz jest chiński „Szeregowiec Ryan” – „Assembly”. Wszystkie te trzy filmy łączy przede wszystkim sposób filmowania wojennych potyczek stylizowany na dokument. No i okazuje się, że Chińczycy znakomicie dają sobie z nim radę i naprawdę jest na co popatrzeć. Kule świszczą, kamera jest cały czas w centrum uwagi, a odstrzelone kończyny fruwają na lewo i prawo w czerwonych oparach krwi. Stąd „Assembly” z pewnością nie jest filmem dla widza wrażliwego na flaki, ale z drugiej strony żal, żeby tylko z tego powodu stawiać na tym filmie krzyżyk. Bo to nie tylko batalistyka, choć jest tego bardzo dużo.

„Assembly” dość daleko od standardowego filmu wojennego, bo choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że już do samego końca będą się napieprzać następuje ładny zwrot akcji, od którego film podąża w zupełnie inną stronę. I właśnie ta zmiana sprawia, że „Assembly” spokojnie może obejrzeć każdy, a nie tylko fani ekranowej rozwałki. Trust me.

Myślałem, że uniknę od tego zdania, ale: łojezu, nie lubię pisać śpiący, bo nic mi się nie klei i robię dużo literówek. No ale obiecałem „normalną” notkę, więc ją stukam. Czego się nie robi dla, Szanownych Czytelników ;P Koniec dygresji.

Dużą zaletą „Assembly” jest to, że człowiek nie ma ani przez chwilę wrażenia, że ogląda film o wstrętnych chińskich komuchach. Właściwie polityki (a już propagandy to w ogóle) tu nie ma. Jest tylko opowieść o wojnie, honorze żołnierza i wytrwałości w dążeniu do sprawiedliwości. Oglądamy opowieść o ludziach i ich życiu, a na komunistyczne pierniczenie zwyczajnie nie ma tu miejsca choć film trwa trochę ponad godzinę. Ogląda się go jednak ciurkiem, a po seansie (jupi!) ma się w końcu tę satysfakcję, że obejrzało się coś wartego uwagi. Na dodatek wzorowo nakręconego.

5(6)
(641)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004