×

„Nagi instynkt 2” [„Basic Instinct 2”]

Podczas szaleńczej jazdy w towarzystwie znanej pisarki, Katherine Tramell (Sharon Stone) ginie sławny piłkarz. W wyniku prowadzonego śledztwa, autorka sensacyjnych thrillerów zmuszona jest poddać się ocenie psychologa.

Cóż za hitem była kiedyś pierwsza część tego filmu. Odważny thriller sensacyjny, który bezkompromisowo pojawił się na ekranach kin robiąc w jednej chwili z mało znanej wówczas Sharon Stone symbol seksu lat dziewięćdziesiątych. Pełen erotyzmu scenariusz Joe Eszterhasa, Michael Douglas w zupełnie niespodziewanej roli, słynna scena przesłuchania i wiele innych elementów wpłynęło na wielki sukces tego filmu. Minęło kilkanaście lat i doczekaliśmy się sequela.

Bądźmy szczerzy, film taki jak „Nagi instynkt” wyświetlony w kinach dzisiaj, dłuższy czas po skandalizujących „Baise Moi” czy „Irreversible”, nie zrobiłby na nikim wrażenia. Być może jako zmyślnie skonstruowany thriller z sensacyjną zagadką, tak, ale z pewnością nie ze względu na jego odwagę w pokazywaniu erotyzmu. Co więc powiedzieć o części drugiej? Według „Krzyku 2” (bądź co bądź pastiszu thrillerów, choć pewnie można by się kłócić czy nie czasem horrorów) w sequelach powinno być dwa razy więcej krwawych scen, dwa razywięcej trupów i w ogóle wszystkiego powinno być dwa razy więcej. A jak jest w „Nagim instynkcie 2”? Otóż wszystkiego jest tu trzy razy… mniej.

Znikła gdzieś erotyczna tajemnica, która owiewała bohaterkę oryginału. Minęło kilkanaście lat i zaminieła się ona w starszą kobietę, która dużo gada, ale mało robi (a przynajmniej nie na ekranie). Owszem, kusi swoimi strojami,ale tak naprawdę w stroju Ewy pojawia się przez kilka zaledwie sekund. Tak, wiem: i co z tego? Ano to, że pierwowzór do czegoś zobowiązuje. Nie można nakręcić erotycznego filmu bez erotyzmu. Opowiastki Katherine są co najwyżej wulgarne, ale nie ma w nich żadnej erotycznej magii. Mówi coś tam o obciąganiu i innych tego typu rzeczach, ale brzmi to komicznie, jak z zupełnie innej bajki. W efekcie wyszło jakieś cudo z gatunku: „chcielibyśmy, ale może lepiej nie. Sharon już swoje lata ma, a ten film zrobiła przecież jedynie dla pieniędzy”.

No, ale co ja tu się Sharon czepiam, która wyglada olśniewająco. Nie jej wina, że scenarzyści nie potrafią napisać filmu, a reżyser, skąd inąd sławny (Michael Caton-Jones), prawdopodobnie już po pierwszym klapsie zrozumiał w co się wpakował i odwalił, kolokwialnie mówiąc, kaszanę. Prawdziwym objawieniem tego filmu jest owinięty siecią intrygi pan psycholog grany przez Davida Morrisseya. Skąd oni tę sierotę wytrzasnęli to ja nie mam pojęcia. Znaczy się mam pewne podejrzenia: spece od castingu prawdopodobnie przypadkiem trafili na jakiś wiejski konkurs na sobowtóra Clive’a Owena i coś im przyszło do głowy, żeby zwycięzcę zaangażować do filmu. Efekt tego angażu był po prostu komiczny, a chwila, w której nasz pan psychiatra pojawia się z, za przeproszeniem, gołą dupą, to największa 'beka’ w całym filmie.

Prawdziwie fatalny to film. Scenariusz koszmarny, aktorstwo drętwe, erotyzmu nie uświadczyłem, sensu kręcenia tego sequela też nie. Jedyne co w nim fajne to muzyka zakoszona Jerry;emu Goldsmithowi. 2(6) za jednego 'seethrougha’ i jeden negliż bardzo, ale to bardzo kobiecej Sharon Stone (48 lat!).

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004