Czujecie się czasem w robocie jak roboty? A gdy coś się w niej popsuje, boicie się powiedzieć o tym żonie? No i Rudolf Höss też tak miał. Krótka recenzja Strefy interesów. Długą recenzję znajdziecie TUTAJ.
O czym jest film Strefa interesów
Lato roku 1943. Hössowie mieszkają w pięknym domku u płotu obozu koncentracyjnego, którym dowodzi Rudolf. Może też dlatego praca w korporacji Holocaust zajmuje nieustannie jego myśli. Za to Hedwiga spełnia się na upiększaniu ogródka, a dzieci dorastają beztrosko. Wszyscy wierzą w to, że ta idylla będzie trwać wiecznie.
Zwiastun filmu The Zone of Interest
Krótka recenzja Strefy interesów
Jest w 8 milimetrach taka scena, w której Nicolas Cage dopada w końcu Maszynę, ściąga mu z głowy sado-maskę i dziwi się na widok poczciwego grubaska, który dopytuje: „A czego się spodziewałeś?”. Ze Strefą interesów Jonathana Glazera jest podobnie. Maska zdarta z Hössa również nie ujawnia potwora.
Glazer interesuje się tym, co inne filmy o zagładzie pomijają jako mało istotne. Reżyser zainteresowany jest tą całą „nudą” wycinaną na stołach montażowych List Schindlera. itp. Jego Höss przypomina znudzonego pracownika korporacji.
Holocaust pozostaje tu Holocaustem za płotem. Obozowa codzienność dociera do widzów jedynie w formie dochodzących zza płotu dźwięków. Do bohaterów nie docierają one w ogóle, bo dawno na nie zobojętnieli. O trwającym koszmarze przypominają też stale przerażeni służący, którzy wiedzą, że krzywo położony kieliszek może kosztować ich życie.
Ptaszki śpiewają, drzewa szumią, strumyk płynie. Słonko świeci, obiadek smakuje pysznie, dzieci chowają się zdrowo. Malowana takimi pędzlami Strefa interesów stara się porażać tym, czego nie widać, a co taka zwykła codzienność podkreśla. Zagłada toczy się za płotem i toczyć się będzie. Nie o niej jest to film. I o niej zarazem.
Nie poruszyła mnie Strefa interesów tak, jak myślałem, że mnie poruszy. Film Glazera bywa filmem wstrząsającym, ale bywa też filmem o chodzeniu po klatce schodowej. Skupia się na beznamiętnych robotach zaprogramowanych do swoich zadań. Bo może Rudolf Höss wcale nie wstawał rano z myślą: „Juhu! Zagazujemy sobie dzisiaj dwa tysiące dzieci!”, a bardziej z: „Jezu, znowu trzeba iść do tyrki”.
Ocena Końcowa
7
w skali 1-10
Podsumowanie : Nieopodal niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, w pięknym domku mieszka sobie szczęśliwa rodzina jego komendanta. Chcą, by idylla ta nigdy się nie skończyła. Zostający w pamięci dramat o Holocauście bez Holocaustu. Odważna forma wymaga od widza cierpliwości i nie zawsze oferuje tyle, by ją od niego otrzymać.
Podziel się tym artykułem: