Ridley Scott dużo krzyczy, ale nie zakrzyczy faktu, że Napoleon jest filmem słabym. Jest to krótka recenzja filmu Napoleon. Pełną recenzję znajdziecie TUTAJ.
Rok pański A.D. 1793. Napoleon Bonaparte (Joaquin Phoenix) zgadza się ruszyć do Tulonu, by przy ograniczonych zasobach wypędzić brytyjskiego najeźdźcę. Kiedy mu się to udaje, droga do kariery staje otworem. Niedługo potem na jednej z imprez zapoznaje wdowę Józefinę (Vanessa Kirby).
Trudno było nie ekscytować się projektem wysokobudżetowego filmu o Napoleonie z oscarowym Joaquinem Phoeniksem w roli tytułowej. Ridley Scott za kamerą dawał nadzieję na dobre kino. Obawiać mogło co najwyżej to, że Napoleon był filmem kręconym na streaming. Na szczęście Napoleon nie wygląda jak film robiony na streaming. To niestety jeden z niewielu jego pozytywów. Nie wdając się w szczegóły, wszystko na poziomie produkcyjnym jest tu na piątkę. I tylko scenariusza zabrakło.
Napoleon to źle napisany film.
Od samego początku, kiedy wrzuca widza prosto w akcję, aż do samego końca, gdy pojawia się podsumowanie tego, ilu wojaków zginęło pod dowództwem Napoleona. Napoleon jest filmem o wszystkim na raz. Scott skacze z tematu na temat w takim tempie, że czasem człowiek zagapi się, żeby przeczytać, który to rok i jaka lokacja. Scott nie ma czasu tłumaczyć wielu rzeczy, co wpływa na to, że przy takim pójściu na skróty dużo łatwiej odebrać postać Napoleona jako przerysowaną, przesadzoną, udziwnioną na maksa. Bez szerszego kontekstu czułem się tak jak gdybym oglądał stand-up o Napoleonie Bonaparte. Brakowało, żeby matka wodza podczas sceny kolacji wstała i powiedziała coś w deseń: Polduś, daj zjeść w spokoju, porzucasz se kurczakiem w Józefinę, gdy pójdziemy do swoich pokojów!
Z Napoleona głównie dowiadujemy się, że Bonaparte był dziwakiem. Filmowy Bonaparte żongluje emocjami na lewo i prawo będąc w jednej chwili poważnym dowódcą, by za chwilę być debilem, a zaraz potem nieszczęśliwie zakochanym pupciem. Dwie i pół godziny filmu zleciało mi jednak raczej szybko. Możliwe, że czterogodzinna reżyserska wersja filmu, która wleci na Apple TV+ naprawi trochę błędów wersji kinowej, ale na obecną chwilę nie mam ochoty na jej obejrzenie.
Ocena Końcowa
5
w skali 1-10
Podsumowanie : Pełna wzlotów i upadków militarna kariera Napoleona Bonaparte osadzona w tle jego wielkiej miłości do Józefiny to film, który przypomina bryk lektury, a nie jej szerokie omówienie. W źle napisanym scenariuszu nawet aktorstwo Joaquina Phoeniksa wygląda źle, a Scottowi o wiele lepiej wyszedł o połowę tańszy „Ostatnio pojedynek”.
Podziel się tym artykułem: