Bo nie znalazłem odpowiedzi na to interesujące mnie pytanie: czy oglądanie filmów na CDA Premium jest legalne? Pewnie na dwoje babka wróżyła, nie? Recenzja filmu Krwawy seans.
O czym jest film Krwawy seans
Montevideo, rok bodaj 1993. Do jednego z kin w tej stolicy Urugwaju podjeżdża miłośnik oliwek jedzonych prosto ze słoika. W skórzanych rękawiczkach wygląda na koleżkę, któremu lepiej nie chrupać popkornem przed nosem podczas seansu Parku jurajskiego. Kupuje bilet i wyrusza na opustoszałą salę kinową. Na seansie filmu o Frankensteinie jest zaledwie kilkoro osób. Będzie je po kolei mordował, a powstrzymać się go postara obsługująca projektor w zastępstwie dziadka dziewczyna (Luciana Grasso).
Zwiastun filmu Krwawy seans
Recenzja filmu Krwawy seans
Z hołdami oddanymi giallo/slasherom jest ten problem, że nie ma większego sensu w kręceniu filmu, który wygląda dokładnie jak te produkcje z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. I nic więcej. Nie na darmo moda na tego typu schematyczne kino przeminęła, a sam tylko upływ czterdziestu lat nie usprawiedliwia robienia filmu takiego jak kiedyś. Szczególnie że w przypadku giallo/slashera nie ma co liczyć na powtórkę case’u niemego Artysty. Whatever. Jeśli kręcić hołd tego typu kinu, trzeba znaleźć na to jakiś sprytny sposób, a nie odtwarzać to, co było.
Krwawy seans nie znajduje żadnego sprytnego sposobu, w efekcie film Maximiliano Contentiego ma z grubsza ten sam problem co polskie W lesie dziś nie zaśnie nikt. Ich twórcy wiedzą, do czego piją, ale wydaje im się, że wykpią się filmem, który mógłby powstać czterdzieści lat wcześniej. Zrobimy taki sam i wszyscy będą zachwyceni! No nie będą.
Krwawy seans to hołd dla takiego, ww. kina. Garstka bohaterów kontra morderca w skórzanych rękawiczkach i z nożem. Niczym w produkcjach typu Szklana pułapka czy Liberator, zamknięci w ograniczonej przestrzeni. W tym przypadku ograniczonej kinem. Nakręcony przy dźwiękach pulsującego synth-popu.
Maximiliano Contenti Dario Argentem nie jest, co za tym idzie nie ma co liczyć na charakterystyczny dla tego drugiego twórcy klimat. Krwawy seans to raczej produkcja jakiegoś mniej zdolnego ucznia Argento. Posiadająca kilka przebłysków formy, ale finalnie przewidywalna i przez to nużąca. Szczególnie że odpada w niej pytanie o to, kto zabija. Nie ma tu żadnego twista, ot czekanie na to, który z kiepsko zagranych bohaterów ostatecznie ubije złola.
Słyszę pytania o krew, więc spieszę z odpowiedzią: no jest tu tego trochę, choć aż prosi się o jakiegoś zdolnego Toma Saviniego. Ale znów, za krwawe efekty odpowiada tu jakiś mniej zdolny uczeń, a i ogranicza je budżet. Przynajmniej są one praktyczne, co zawsze dodaje atrakcyjności. Dodatkowo przynajmniej jedną filmową śmierć można tu uznać za pomysłową. Nic jednak nie wybija się ponad to, co kino dokonało wcześniej.
Lepiej to zrealizowane niż podobny hołd z przeszłości, film The Editor (no i zrobione na poważnie, a nie dla jaj), a i wyłuska się z niego kilka kreatywnych momentów (cukierki/gałki oczne czy scena z „masz plamę! wiem”), ale na pewno znajdziecie milion ciekawszych rzeczy do roboty niż seans Krwawego seansu.
(2471)
Ocena Końcowa
5
wg Q-skali
Podsumowanie : Brutalny morderca poluje na widzów kinowego seansu. Argentyński hołd dla filmów z gatunku giallo i slasher nie stara się nic a nic, by być czymś więcej niż zrzynką 1:1 z produkcji sprzed lat.
Podziel się tym artykułem: