×
Leap aka Duo guan (2020), reż. Peter Ho-Sun Chan.

Leap. Recenzja chińskiego kandydata do Oscara

Dobra wiadomość dla polskiego Śniegu już nigdy nie będzie* – odpadł mu jeden z przeciwników do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Skasuję Q-Bloga, jeśli Jump znajdzie się choćby na shortliście tytułów rozważanych pod kątem tej kategorii. Recenzja filmu Jump aka Duo guan.

*Właśnie ogłoszono nominacje do Złotych Globów, wśród których próżno szukać filmu Szumowskiej i Englerta, więc nawet ze zmniejszoną o Jump konkurencją, Śniegu i tak będzie miało z kim walczyć. Wiadomo zresztą, że wygra pijany Mikkelsen, bo mu się to zwycięstwo należy jak psu zupa.

O czym jest film Leap

Przełom lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Chiny to kraj biedny, ale ambitny. Walcząc o lepsze jutro ojczyzny, a także pokazanie jej dobrej i walecznej strony na forum światowym, nie bez znaczenia jest dobre zaprezentowanie się na arenie sportowej. Znany z ping-ponga kraj zamierza teraz podbić świat siatkówki. Na zgrupowaniu, podczas którego chińskie zawodniczki przygotowują się do Pucharu Świata jest 18-letnia Lang Ping (córka Lang Ping, Bai Lang). Zawodniczka, która wkrótce da się poznać światu jako Żelazny Młot, póki co ćwiczy podnoszenie ciężarów, by w ogóle dotknąć piłki. Nie jest jedyną świeżynką w kadrze. Do ekipy trenerskiej dołącza też równie młody Chen Zhonghe (Peng Yuchang). Wspólnie wyruszają w podróż ku świetlanej przyszłości chińskiej siatkówki. Ta nie będzie trwała wiecznie, a trzydzieści lat później Lang Ping i Chen Zhonghe (Gong Li, Huang Bo) staną przed zupełnie nowymi wyzwaniami.

Zwiastun filmu Leap

Recenzja filmu Leap

Nie mam zielonego pojęcia, kto wpadł na pomysł, żeby wysyłać Leap do walki o Oscara, ale wysłanie do boju tego tytułu, niezależnie od jego triumfu w walce o Złote Kurczaki (chińskie Oscary), trzeba traktować podobnie jak niektóre hermetyczne wybory polskiej komisji w latach poprzednich. No chyba, że z automatu jest tak, że wygrywasz Złotego Kurczaka i walczysz o międzynarodowego Oscara. Nie wiem, wtedy moja zagwozdka miałaby jakieś sensowne rozwiązanie. W przeciwnym razie trudno zgadywać, co kierowało chińską komisją, która uznała, że ktoś da Oscara patriotycznemu filmowi o tym, jak Chińczycy podbijali świat kobiecej siatkówki na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat. (Tylko patriotyczne filmy o amerykańskiej historii mają szanse na Oscary!)

Bo ja wiem, to trochę tak jak gdyby do Oscara wystawić polskiego Underdoga, choć porównanie to nie oddaje do końca istoty rzeczy.

Ale chwila, przecież Underdog ci się podobał, Q, to skąd w ogóle takie porównanie? Ano stąd, że Leap też jest porządnym filmem, który ogląda się dobrze i który robi wrażenie realizacją. Tyle, że w ogóle nie pasuje jako kandydat oscarowy. Tyle filozofii stojącej za moim psioczeniem.

Leap to klasyczne kino sportowe z gatunku underdogowego. Mało kto uważa, że masz szanse na zwycięstwo, ale ważne, że ty w nie wierzysz i będziesz robić wszystko, żeby zwyciężyć. Do tego opowiada naprawdę ciekawą historię z gatunku: scenarzysta by tego nie wymyślił; choć w wersji lightowej. Głównie za sprawą dwójki Ping/Zhonghe, których kariera zawodniczo-trenerska ułożyła się w taki sposób, że na samą wzmiankę o ich historii jedyną reakcją byłoby: i nikt jeszcze nie zrobił o tym filmu?

Biorąc pod uwagę popularność siatkówki na całym świecie, trudno w to uwierzyć, że powstało o niej tak mało filmów. No proszę, spróbujcie przypomnieć sobie jakieś tytuły filmów o siatkówce… Pod tym względem Leap to chyba pierwsza produkcja zakrojona na tak szeroką skalę. Monumentalna, bo opowiadająca historię rozciągniętą na cztery dekady. Ale i monumentalna pod względem produkcyjnym. Szczególnie w erze pandemii, pełne trybuny na meczu siatkarskim wyglądają tu jak kadry z filmu science-fiction. A film w reżyserii Petera Ho-Sun Chana ogląda się momentami jak dokument. Nie wiadomo do końca, co jest inscenizowane, a co prawdziwe i nie ma mowy, żeby kamera próbowała ukryć przed widzem cokolwiek z przeżycia, jakim jest obejrzenie meczu siatkarskiego przy kilku tysiącach kibiców na widowni dużego obiektu olimpijskiego.

W uzyskaniu pełnej imersji pomaga również fakt, że w filmie Leap wystąpiły prawdziwe chińskie kadrowiczki, o których opowiada druga część tej historii. Z olimpijskiej drużyny, jaka walczyła w Rio o medale wystąpiło tu bodaj dziesięć z dwunastu zawodniczek. Co za tym idzie dziewczyny potrafią grać i sceny meczów wyglądają jak należy, ale i aktorsko dają radę, przez co nie ma uczucia patrzenia na całkowite amatorki.

Całość wypada solidnie, choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że lepiej byłoby to opowiedzieć w postaci filmu dokumentalnego. No i trzeba pamiętać, że jako dzieło patriotyczne ku pokrzepieniu chińskich serc, Leap całkowicie omija cokolwiek, co miałoby choć trochę godzić w dobre imię Chińskiej Republiki Ludowej.

(2455)

Dobra wiadomość dla polskiego Śniegu już nigdy nie będzie* – odpadł mu jeden z przeciwników do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Skasuję Q-Bloga, jeśli Jump znajdzie się choćby na shortliście tytułów rozważanych pod kątem tej kategorii. Recenzja filmu Jump aka Duo guan. *Właśnie ogłoszono nominacje do Złotych Globów, wśród których próżno szukać filmu Szumowskiej i Englerta, więc nawet ze zmniejszoną o Jump konkurencją, Śniegu i tak będzie miało z kim walczyć. Wiadomo zresztą, że wygra pijany Mikkelsen, bo mu się to zwycięstwo należy jak psu zupa. O czym jest film Leap Przełom lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Chiny to…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Rozciągnięta na cztery dekady opowieść o pełnej wzlotów i upadków karierze Lang Ping oraz chińskiej reprezentacji kobiecej siatkówki. Sportowe kino nakręcone według wszystkich reguł gatunku. Zwraca uwagę od strony produkcyjnej, choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opowiedziana tu historia lepiej sprawdziłaby się w filmie dokumentalnym

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004