Rok 2019 ledwo się rozpoczął, a już na ekrany trafił jeden z najbardziej oczekiwanych seriali roku. True Detective, czyli po naszemu Detektyw. Po bardzo dobrym pierwszym sezonie, kiepskim sezonie numer dwa, s3 Detektywa wystartował może nie z przytupem, ale solidnie i bez większych zastrzeżeń. Recenzja dwóch pierwszych odcinków trzeciego sezonu serialu Detektyw.
O czym jest trzeci sezon serialu True Detective
Dwoje dzieci państwa Purcellów (Scott McNairy, Mamie Gummer) wsiada na rowery i wyjeżdża w stronę placu zabaw. Ojciec każe im wrócić przed zmrokiem, ale nie udaje im się wrócić na czas. Właściwie, nie udaje im się wrócić w ogóle. Zaniepokojony ojciec wzywa policję. Na miejsce docierają detektyw Wayne Hays (Mahershala Ali) i jego partner, detektyw Roland West (Stephen Dorff). Szybko rozpoczynają śledztwo łapiąc się pierwszych, oczywistych tropów. Równie szybko okazuje się jednak, że w tej sprawie nie będzie niczego oczywistego. W śledztwie pomaga detektywom nauczycielka z liceum, do którego uczęszczali młodzi Purcellowie: Amelia Reardon (Carmen Ejogo). Wkrótce dochodzi do pierwszego przełomu w sprawie.
Kilka lat później detektyw Hays zostaje wezwany na przesłuchanie, by jeszcze raz wrócić pamięcią do starej sprawy. Okazuje się, że pojawiły się w niej nowe tropy.
Następne kilka lat później Haysa odwiedza ekipa telewizji przygotowująca kolejny odcinek programu true-crime. Cierpiący na luki w pamięci Hays po raz enty wraca do sprawy, która zdefiniowała jego życie na okresy przed sprawą Purcellów i po niej.
Recenzja pierwszych dwóch odcinków True Detective s3
5 maja 1993 roku z domu wyszło trzech ośmioletnich chłopców: Steve Branch, Michael Moore i Christopher Byers. Nigdy już do niego nie wrócili żywi. Wkrótce odnaleziono ich trzy okaleczone ciała oraz ślady wskazujące na satanistów. W miasteczku, z którego pochodzili chłopcy, do profilu zbrodniarzy pasowało trzech nastolatków: Jessie Misskelley, Jason Baldwin i Damien Echols. Zostali oni oskarżeni o morderstwo. Ostatni proces w sprawie tzw. Trójki z West Memphis (West Memphis Three) zakończył się w 2011 roku, pięć poświęconych temu tematowi filmów później.
Przez długi czas pilota True Detective s3 bałem się, że oto jestem świadkiem szóstej produkcji na temat sprawy West Memphis Three. Podobieństw do niej było tu o wiele więcej niż bym sobie życzył (w końcu już widziałem pięć filmów na ten temat, więc wolałbym zobaczyć coś nowego), a gdy zaczęto wypytywać jednego z serialowych nastolatków o koszulkę Black Sabbath, to już, już miałem zacząć narzekać na s3 w internetach.
Na szczęście potem obie sprawy – realna i serialowa – rozeszły się na tyle, że chyba nie ma co pisać o powtórce z rozrywki. Choć sprawa West Memphis Three z pewnością zainspirowała autorów trzeciego sezonu serialu True Detective.
Po naprawdę kiepskim drugim sezonie Detektywa, sezon trzeci po dwóch odcinkach trzeba określić obiecującym. Co doceniam w nim najbardziej to fakt, że jest nieprzekombinowany, jeśli chodzi o fabułę. Cenię sobie, że mamy tu do czynienia z klasycznym, mrocznym serialem o zbrodni. Ginie dwójka dzieci, do śledztwa ruszają twardzi detektywi. Odsłaniają tajemnice małego miasteczka i zagłębiają się w świat zbrodni, satanizmu i pedofilii. Może nie ma w tym niczego odkrywczego, ale ogląda się to tak, jak powinno się oglądać takie seriale. Z zainteresowaniem rozwiązaniem sprawy i lekkimi dreszczami na plecach na widok demonicznych laleczek. Wisi nad s3 True Detective Klimat.
Autorzy s3 True Detective (scenarzysta Nic Pizzolatto i reżyser Jeremy Saulnier – swoją drogą umie się ten drugi ustawić; ciągnie kasę i od Netfliksa i od HBO GO) po raz kolejny korzystają ze sprawdzonego i popularnego ostatnio przepisu na rozbicie historii na kilka timeline’ów. Tym razem jednocześnie przemieszczamy się pomiędzy trzema takimi liniami czasowymi, ale wszystko jest jasne i klarowne. Taki zabieg umożliwia namnożenie się pytań i stopniowe cedzenie odpowiedzi. Po dwóch odcinkach na razie wiadomo niewiele więcej, ale możliwości dalszego przebiegu fabuły jest sporo. Zupełnie inaczej niż gdyby pokazać tę historię chronologicznie.
Zgodnie z tytułem, sporo czasu poświęcono tu detektywom prowadzącym śledztwo, a konkretniej Haysowi granemu przez będącego ostatnio na topie Mahershalę Aliego. To weteran wojny w Wietnamie, który spędził tam dwa lata samotnie w dżungli tropiąc wroga i wracając do obozu z naręczem skalpów. Możemy być pewni, że to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu do tego, by spróbować rozwiązać sprawę zaginięcia Purcellów.
Podziel się tym artykułem: