Miał być kolejny odcinek Serialowa, ale za bardzo się rozpisałem już na temat pierwszego serialu na liście. Co za tym idzie… Recenzja trzeciego sezonu serialu Narcos. Narcos s3, Netflix.
Bo w końcu go obejrzałem w oczekiwaniu aż produkcja przeniesie się do wyczekanego przeze mnie Meksyku. Wcześniej utknąłem gdzieś na trzecim odcinku, ale zupełnie nie wiem dlaczego, bo tym razem wsunąłem serię jak należy, czyli jak najszybciej to było możliwe. Zaowocowało to teorią, że lepiej poczekać choćby i rok z seansem niż za wszelką cenę brać się za coś na pniu. W przypadku Narcos s3 zadziałało i korzyści z tego są dwie: z przyjemnością czekam na sezon czwarty, a tego czekania zostało dużo mniej niż gdybym obejrzał s3 dzień po jego premierze.
O czym jest serial Narcos s3
To może tak w skrócie. Pablo Escobar nie żyje, palmę pierwszeństwa w przemycie narkotyków przejmuje kartel z Cali. Na jego czele stoi czterech ojców chrzestnych: nadszefu Gilberto (Damián Alcázar), jego braciak, którego nikt nie traktuje poważnie: Miguel (Alberto Ammann), gej psychopata Pacho (Alberto Ammann) oraz odpowiedzialny za gałąź nowojorską Chepe (Pêpê Rapazote). Dżentelmeni z Cali, jak się ich powszechnie nazywa, prowadzą interesy inaczej niż poprzednik. Po cichu, z wszystkimi możliwymi politykami w kieszeni. Pewnego dnia Gilberto zarządza, że za pół roku szefowie kartelu oddadzą się w ręce władz. Odcierpią jakieś minimalne kary więzienia i po przeczołganiu się przez rurę gówna wyjdą po drugiej stronie czyści jak łza. Wtedy zajmą się legalnymi biznesami, a w przyszłości, kto wie, być może ich potomkowie zostaną prezydentami Kolumbii. Taka decyzja bez konsultacji z większością podwładnych musi zakończyć się niesnaskami. A te w Kolumbii kończą się na dnie rzeki owinięte w drut kolczasty. Kapitulacji i praktycznej bezkarności kartelu z Cali nie może znieść agent Javier Peńa (Pedro Pascal), który zamierza postawić ojców chrzestnych z Cali przed sądem, zanim sami się tam postawią. Pomagają mu w tym dwaj najgorzej ubrani na świecie agenci DEA: Chris Feistl (Michael Stahl-David) oraz Daniel Van Ness (Matt Whelan).
W skrócie :).
Krótkawa recenzja serialu Narcos s3
Nie ulega żadnych wątpliwości, że Narcos to produkcyjnie absolutny top serialowy. Kropka. Właściwie to nazywanie go serialem mija się z celem, bo dałby Bóg, żeby 3/4 filmów była tak zrealizowana jak Narcos. Produkcyjnie nie ma się tu czego przyczepić, a jeśli ktoś znalazł jakiś fragment, na którym przyoszczędzono, to proszę niech mi da znać.
Pod względem samej historii nie jest już tak ciekawie jak w przypadku sagi Pabla Escobara. Nie ma budowania sobie więzień, zabijania ważnych polityków i wszystkiego tego, co sprawiło, że Escobar został ikoną popkultury, a kartel z Cali nią nie zostanie. Narcos s3 to gangsterska opowieść w najwyższym stylu, ale i w standardowym wydaniu. Zdrady, knowania, bezwzględni mordercy, niejednoznaczni bohaterowie i zbiry. Wszyscy, bez większych wyjątków, świetnie obsadzeni (nie przekonuje mnie w sumie jedynie Pedro Pascal) mało znanymi twarzami i bardzo dobrze zagrani. Szczególnie czterech ojców chrzestnych – każdy charakterologicznie inny – i ich szef ochrony Jorge Salcedo (Szwed (!) Matias Varela) zasługują na szczególne brawa.
No i taki to serial, że nic tylko siadać i oglądać.
A już wkrótce antynarkotykowi przenoszą się do Meksyku. W czwartym sezonie Narcos opowiedziana zostanie zapowiedziana na końcu Narcos s3 – i wspominana już chyba we wcześniejszych sezonach – historia agenta Kikiego Camareny (Michael Peña).
Podziel się tym artykułem:
Trzeci sezon podobał mi się bardziej nawet niż drugi – może dlatego, że wiedziałem jak się skończy historia Escobara a o tym kolejnym Kartelu niewiele słyszałem 😀