Po seriach recenzji przeciętnych i słabych filmów dostępnych na Netfliksie, pora na coś dużo lepszego. Pochodzącego także z mojej Listy Do Obejrzenia filmu Mindhorn w reżyserii Seana Foleya. Recenzja komedii Mindhorn (2016).
O czym jest film Mindhorn
Richard Thorncroft (Julian Barratt) w latach 80. był u szczytu sławy. Serial telewizyjny z jego udziałem święcił triumfy, a Richard właśnie szykował się do podboju Hollywood. Mindhorn, ów serial, opowiadał o komandosie Mindhornie, który podczas jednej z misji wpadł w łapy komunistów. Komuchy poddali go eksperymentalnej operacji, w wyniku której wszczepili mu sztuczne oko pozwalające… widzieć prawdę! Zanim jednak wykorzystali jego umiejętności do własnych celów, Mindhorn zdołał uciec. Tak rozpoczęła się kariera telewizyjnego detektywa, którego pokochali wszyscy. Choć nie na tyle, by trwała wiecznie. Arogancki Richard Thorncroft swoim zachowaniem doprowadził do pogrzebania kariery i gdy spotykamy go znowu jest wyłysiałym i utytym aktorem, który od dawna nie zagrał żadnej poważnej roli. Sfrustrowany życiem, błąkający się od castingu do agenta i z powrotem, próbując za wszelką cenę zagrać w nowym filmie Kennetha Branagha, Thorncroft otrzymuje niespodziewaną propozycję. Na wyspie Man, na której kręcono kiedyś serial Mindhorn, dochodzi do zabójstwa. Podejrzanym w sprawie jest niejaki Paul Melly, który każe nazywać się Pustułką. Telefonicznie przekazuje policji, że jest gotów do rozmów, ale pod warunkiem, że wydelegowany do nich zostanie detektyw Mindhorn. Thorncroft zgadza się po raz ostatni wcielić w swojego bohatera, by pomóc policji (m.in. Andrea Riseborough) w schwytaniu zabójcy. Nie będzie to łatwe. Na wyspie wciąż mieszkają osoby, które kiedyś obraził, począwszy od dawnej partnerki (Essie Davis), przez swojego dublera oraz Petera Eastmana (Steve Coogan), aktora, który wybił się na sławie serialu Mindhorn, aż po wszystkich mieszkańców wyspy, którą kiedyś nazwał dziurą.
Recenzja filmu Mindhorn
Absurdalna komedia absurdalnej komedii nierówna. Nie tak dawno temu pisałem o netfliksowym filmie Handsome: A Netflix Mystery Movie, który próbował sił właśnie w takim rodzaju humoru i z przytupem poległ nie serwując niczego choćby trochę oryginalnego, nie mówiąc już o czymś śmiesznym. Mindhorn pokazuje jak taki rodzaj kina powinien wyglądać i gra wszędzie tam, gdzie Handsome nie grał. Począwszy od rzeczy najważniejszej: do znudzenia przeze mnie wałkowanym: pomyśle. Ten w filmie Mindhorn jest prosty i oczywisty. Wszyscy kochamy lata 80., więc taki sentymentalny powrót do nich to dobry krok na drodze do zainteresowania widza. Mindhorn uderza z grubej rury już od pierwszych minut serwując czołówkę serialu a’la Magnum, P.I. połączony z The A Team i nakręcony na VHS-ie materiał z planu, w którym poznajemy wszystkich bohaterów. Gdy za chwilę przenosimy się do czasów współczesnych – już jesteśmy kupieni, a dodatkowo rozpoczyna się ulubiona przeze mnie historia z gatunku: co po latach słychać u bohaterów?
Mindhorn broni się przede wszystkim świetnym tytułowym bohaterem, a Julian Barratt, który napisał również scenariusz, pasuje do tej roli idealnie. Jako filmowy Thorncroft znakomicie odnajduje się w skórze faceta, który kiedyś był sławny, a dziś jest zgorzkniały; kolesia, którego wszyscy, łącznie z nim samym, brali za prawdziwego bohatera, a który w rzeczywistości mdleje przy każdej stresującej sytuacji. Zuchwałego i nieporadnego w przeciągu zaledwie jednej sceny. Mindhorn to popis Barratta i nie zdziwi mnie fakt, gdy powróci w kolejnym filmie – to świetny materiał na komediową franczyzę, a możliwości rozwoju tej fabuły są w zasadzie nieograniczone.
Udało się też komedii Mindhorn znaleźć złoty środek pomiędzy zupełnie absurdalną komedią typu Naga broń, a komediami nieabsurdalnymi. Kilka scen czy dialogów spokojnie znalazłoby miejsce w filmach ZAZ, ale całościowo nie jest to aż tak absurdalny film jak mogłoby sie wydawać. I dobrze, bo więcej osób znajdzie w nim coś dla siebie. Trzeba tylko pamiętać, że realizacyjnie nie jest to jakieś wybitne dzieło i Mindhorn pezentuje się jak europejska komedia, która swobodnie sprawdziłaby się jako film telewizyjny czy odcinek brytyjskiego serialu. Przy okazji gdzieś tam na trzecim planie dorzuca parę spostrzeżeń na temat popkultury i aktorstwa.
(2238)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Dawny gwiazdor telewizyjnego serialu pomaga policji w rozwiązaniu zagadki morderstwa. Zabawna komedia z pomysłem i świetnym tytułowym bohaterem, który robi cały show.
Podziel się tym artykułem:
Szczerze mówiąc… tak sobie. Był potencjał, ale nie został w pełni wykorzystany. A żeby w zakończeniu olać kwestię głównego badguya to już scenariuszowy błąd na poziomie amatora.
A nieszczerze? 🙂
A to zależy, ile mi Netflix zapłaci za ochy i achy nad tą produkcją. 😉
PS: Szkoda, że tego nie dali w filmie https://www.youtube.com/watch?v=fIgSw_26Nko