Długo zbierałem się do zaznajomienia się z rumuńskim kinem społecznym, ale gdy w końcu się zebrałem – nie żałowałem. Zachwalany wszędzie 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni okazał się znakomitym filmem, a efektem tego spostrzeżenia był m.in. fakt, że z najnowszym filmem jego reżysera – Cristiana Mungiu – już nie certoliłem się tyle czasu. Recenzja filmu Egzamin, Bacalaureat (2016).
O czym jest film Egzamin
Eliza (Maria-Victoria Dragus) to piątkowa uczennica (czy co oni tam mają w tej Rumunii za system oceniania), która jest oczkiem w głowie tatusia o wdzięcznie brzmiącym imieniu Romeo (Adrian Titieni). Romeowi nie układa się życie prywatne – z żoną (Lia Bugnar) zamienia właściwie tylko dzień dobry i dobranoc, a dnie spędza u boku kochanki (Malina Manovici) – ale to w tej chwili schodzi na dalszy plan, bo przed jego córką egzamin maturalny. Od jego wyniku zależeć będzie przyszłość córki, która już dostała propozycje od dwóch brytyjskich uczelni, by podjąć na nich studia. Aby to było możliwe, Liza musi bardzo dobrze zdać zbliżające się egzaminy. Na przeszkodzie w tym kierunku może stanąć incydent, do którego dochodzi dzień wcześniej. Eliza zostaje napadnięta przez tajemniczego mężczyznę i tylko cudem udaje jej się uniknąć gwałtu. Ze złamaną ręką i wstrząsem psychicznym przystępuje do pierwszego z serii egzaminów, ale nie udaje jej się odpowiedzieć na dwa ostatnie pytania, co stawia ją przed koniecznością świetnego zdania pozostałych przed nią testów. Eliza bez problemu mogłaby studiować w rodzinnym Cluj, ale ojciec nie ma złudzeń, że w skorumpowanej Rumunii nie ma przyszłości przed jego wychuchaną córeczką, która nigdy nie musiała stawiać czoła żadnym problemom. Co innego w Anglii, gdzie to kto kogo zna nie jest jego zdaniem ważne i wystarczy dobrze się uczyć, by coś osiągnąć. Uczciwy do tej pory lekarz podejmuje trudną decyzję i puszcza w ruch machinę drobnych uprzejmości, które mają pozwolić córce uzyskać maksymalne oceny z pozostałych egzaminów, bez względu na to, jak je napisze.
Recenzja filmu Egzamin
Choć Egzamin nie jest tak dobrym filmem jak 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni, to i tak spokojnie można go zapisać po stronie plusów rumuńskiej kinematografii społecznej. To kolejny przykład na to, że nie potrzeba żadnej magicznej formuły do stworzenia interesującego kina, ale tak na dobrą sprawę ciężko też stwierdzić, w czym tkwi siła tej i podobnych jej rumuńskich historii. Na pewno nie bez znaczenia jest ich uniwersalność, która sprawia, że nawet widz, który nie zna rumuńskich realiów może przyłożyć przedstawione wydarzenia do własnej rzeczywistości i wyciągnąć z seansu podobne wnioski. Byłoby to jednak za proste, gdyby tylko w tym upatrywać sukcesu. Wielu przecież reżyserów próbuje nic nie robić (upraszczając) i ograniczyć się jedynie do postawienia kamery między zwyczajnymi ludźmi i poczekania na to, co zostanie zarejestrowane. Często jednak wychodzą z tego obyczajowe nudy, których nie sposób oglądać bez ziewania. Tymczasem Rumunom to wychodzi, bo pomimo filmowania takiego właśnie zwyczajnego świata, widz jest zainteresowany tym, do czego zmierza to wszystko. A przynajmniej ja byłem.
Można zarzucić filmowi Egzamin, że w sumie nie zmierza do niczego i nie na wszystkie pytania uzyskujemy odpowiedź, ale też nie o to tu chodziło, żeby tę odpowiedź zaserwować. Inaczej: nie tkwiło to po stronie autorów. Egzamin to opowieść o ludziach i o ich moralności, która co i rusz poddana zostaje testowi. Przy czym filmowe testy nie są z gatunku takich, które pozwoliłyby widzowi podjąć jednoznaczną decyzję i oznajmić, że ktoś robi źle bądź dobrze. Byłoby to zbyt łatwe. W filmie Egzamin nie ma czarnych charakterów, nikt tu nie jest jednoznacznie biały lub czarny. Często pada w filmie kwestia: ktoś tam to dobry człowiek, rozumie sytuacje i wie, co i jak. I mimo że nie każdy wybór bohaterów prowadzi na moralnie właściwą ścieżkę (o ile któryś w ogóle), to gdy na chwilę zatrzymamy się i pomyślimy, dojdziemy pewnie do nieznośnego wniosku, że zrobilibyśmy tak samo. Czy dowiemy się dzięki filmowi Egzamin czegoś o sobie? Pewnie nie, ale na pewno na parę spraw otwiera oczy szerzej.
Oprócz tego egzaminu moralności, Egzamin podejmuje też przy okazji temat starcia starego z nowym. Zastałego ze świeżym. Pokoleniowej przemiany, która ma szansę zmienić rzeczywistość. Poprzedniej zmianie się to nie udało, tu nie ma żadnej wątpliwości. Czy uda się nowej? Każdy po seansie może odpowiedzieć sobie na to pytanie sam. I to największy plus po stronie filmu Egzamin, bo o filmy, które zostawiają widza po seansie z jakimkolwiek pytaniem coraz trudniej.
Egzamin nie jest dziełem porywającym. Jest dobrym filmem obyczajowym i tyle.
(2228)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Ojciec robi wszystko, by pomóc uzyskać córce jak najlepszą ocenę z matury. Od niej uzależniona jest jej przyszłość. Porządna obyczajowa rumuńska opowieść o moralności, wyborach oraz ich konsekwencjach.
Podziel się tym artykułem:
Chciałem coś napisać, ale w sumie 100% zgoda co do tekstu recenzji, to co tu będę powtarzał te same tezy czy wnioski… A żeby nie było, iż piszę bez sensu to pochwalę recenzenta. Bardzo dobrze napisane, brawo.
😛
Zgadzam się w 100% z tym komentarzem 🙂