Miałem już nie wciskać dwóch recenzji do jednego wpisu, ale dla Baracka Obamy zrobię wyjątek. Tylko dlatego, że obydwa filmy o Baracku Obamie, jakie się ostatnio pokazały są na tyle nudne, że nic tylko się cieszyć, że teraz na prezydenta USA wybrano Donalda Trumpa. Myślę, że filmy o nim będą ciekawsze. Mini recenzje filmów Barry (produkcja Netflix) i Southside with You (produkcja nie wiem kto).
O czym jest film Barry
Jako się rzekło – film Barry jest o Baracku Obamie (Devon Terrell). A konkretniej o bardzo młodym Baracku Obamie, który na początku lat 80. ubiegłego wieku przyjeżdża na studia do Nowego Jorku i zaczyna naukę na Uniwersytecie Columbia, kierunek politologia i stosunki międzynarodowe. Uzdolniony koszykarsko młodzieniec jest na rozdrożu swojej drogi życiowej, szukając dla siebie celu. Widać, że rozdarty pomiędzy tą białą częścią siebie, którą reprezentuje jego matka (Ashley Judd, ech jak ten czas szybko leci, już w rolach matek dorosłych synów pojawia się na ekranie…), a częścią czarną, którą reprezentuje ojciec Kenijczyk, którego widział zaledwie raz w życiu i teraz zbiera się w sobie, by odwiedzić go w Afryce. Póki co zwycięża ta pierwsza część, na co zresztą wskazuje tytuł filmu – imię Barack usłyszymy dopiero przy końcu. Barry dużo imprezuje, elokwencją czaruje dziewczyny, a konkretniej białą Charlotte (Anya Taylor-Joy), z którą wkrótce zaczyna się spotykać. Wciąż jednak przeszkadza mu, że ani w pełni nie akceptują go biali, ani czarni.
O czym jest film Southside with You
Jako się rzekło – film Southside with You jest o Baracku Obamie (Parker Sawyers). Akcja filmu rozgrywa się kilka lat później w stosunku do Barry’ego. Mamy końcówkę lat 80. ubiegłego wieku, a Barack Obama, już student prawa Uniwersytetu Harvardu, odbywa letni staż w jednej z firm prawniczych w Chicago. W tej samej firmie pracuje też pani Robinson, a konkretniej rzecz biorąc Michelle Robinson (Tika Sumpter), która zostaje oddelegowana do opieki nad studentem. Profesjonalnie podchodząca do sprawy Michelle ani myśli spotykać się z Barackiem na stopie prywatnej, ale pewnego dnia za sprawą podstępu, Barackowi udaje się wyciągnąć Michelle w miasto i spędzić z nią cały dzień. I właśnie o tym wspólnie spędzonym dniu opowiada film Southside with You.
Recenzja filmów Barry i Southside with You
Nie ulega żadnych wątpliwości, że zarówno film Barry, jak i film Southside with You nie powstałyby, gdyby Barack Obama nie został wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych. Głównie dlatego, że nikogo by nie obchodziły losy jakiegoś anonima, ale też dlatego, że nie ma w nich zupełnie niczego ciekawego. Ot młodzieńcze lata jak każde inne. Trochę buntu, trochę poszukiwania siebie, trochę miłości, dużo papierosów. Zarówno w jednym jak i drugim filmie Barack Barry Obama kopci jak smok.
Jeśli już koniecznie chcecie obejrzeć jakiś film o Baracku Obamie, to wybierzcie Barry’ego, bo zwyczajnie jest filmem ciekawszym. A byłby jeszcze ciekawszy, gdyby lepiej udało się oddać ducha początku lat 80., bo te wyglądają tutaj zbyt nowocześnie. Na plus Barry’ego trzeba też zapisać, że opowie nam o Baracku Obamie dużo więcej, choćby już z tego powodu, że opisywany w nim okres trwa dłużej niż jeden dzień. Połazimy więc za Barrym i poobserwujemy, jak powoli narodzi się w nim „czarna” świadomość kształtowana odpowiednia lekturą i bywaniem na prywatkach w dzielnicach, do których biali baliby się zapuszczać. Barack Obama w Barrym nieustannie walczy z samym sobą i widać, że nie do końca sam jeszcze nie wie, gdzie pasuje.
Barack Obama w Southside with You nie walczy z niczym. To znaczy teoretycznie walczy z Michelle i jej „uprzedzeniem” pod swoim adresem, ale po pierwsze wiadomo, jak się to wszystko skończy, a po drugie główny bohater filmu praktycznie przez cały czas idzie jak po swoje. Nie ma w tym niczego wielce romantycznego, dowcipnego czy wzruszającego. Barack i Michelle łażą po mieście, ona udaje, że nawet nie bierze pod uwagę, że mogliby być razem, a on udowadnia raz za razem, jaki jest zajebisty i w ogóle skończ już dziewczyno z tym dąsem. Podobnie jak w Barrym, także i w Southside with You Barack jeszcze raczej nie ma pojęcia o politycznej drodze, w jaką niedługo wyruszy – choć już pracuje społecznie – ale, szczególnie w końcowych scenach, widać, że rodzi się ktoś, kogo przeznaczeniem jest więcej niż włóczenie się po muzeach i czarowanie współpracowniczek.
Mignęło mi gdzieś, że próbowano sprzedać Southside with You jako komedię romantyczną, ale nie ma w nim nic z komedii romantycznej. To już raczej mało udana powtórka z Przed wschodem słońca. O Barrym natomiast nic wcześniej nie słyszałem, ot zobaczyłem, że dodali na Netfliksa i obejrzałem. Obydwa śmiało można wrzucić do przegródki z filmami obyczajowymi, co niniejszym czynię.
(2174)
A, już wiem, czemu nie chciałem wpychać dwóch recenzji do jednego wpisu – wtedy odpada uzupełnienie boksu z oceną. Zatem po Bożemu:
– Barry. 6/10. Młody Barack Obama szuka swojej drogi życiowej rozpoczynając naukę w Nowym Jorku. Można obejrzeć, jeśli kogoś ciekawią wczesne lata Obamy, ale uprzedzam, że nie są aż tak ciekawe.
– Southside with You. 4/10. Wciąż młody Barack Obama próbuje poderwać koleżankę z firmy prawniczej, spędzając z nią cały dzień. Ani ciekawe, ani romantyczne, ani dowcipne. Przeciętniak.
Podziel się tym artykułem: