×

[„RED DUST”]

Republika Południowej Afryki, rok 2001. Specjalna komisja ds zbrodni Apartheidu przyjeżdża do niewielkiego miasta w celu przesłuchania policjanta z tutejszego komisariatu. Miejscowa ludność ma nadzieję, że przesłuchanie to rzuci nowe światło na sprawę tajemniczego zaginięcia sprzed szesnastu lat.

Jedną z chyba najlepszych rzeczy jakie mogą spotkać kinomana jest obejrzenie filmu, o którym nie wiedział absolutnie nic, a który już w czasie seansu okazuje się być bardzo dobrym. Zbyt wygórowane nadzieje przed seansem potrafią bowiem „zabić” każdy film. A tak to sprawa jest prosta – film się nie podoba to „do piekła” z nim, a gdy jest odwrotnie to i radość proporcjonalnie większa, że trafiło się na coś godnego uwagi. No i w przypadku „Red Dust” tak właśnie jest. Nie miałem o nim żadnego pojęcia i jeszcze przez kilka początkowych minut miałem obiekcje (wynikające po części z trudności w zrozumieniu południowo-afrykańskiego akcentu) ale one szybko zostały zamienione w zainteresowanie i zaciekawienie.

Film Toma Hoopera nie jest żadnym arcydziełem niemniej jednak ma w sobie wszystko, co może sprawić, że zapada w pamięci i ogląda się go z zainteresowaniem. Jest dwukrotna zdobywczyni Oscara Hilary Swank, na którą bardzo lubię patrzeć nawet jeśli nic nie robi tylko stoi i się patrzy, jest ciekawa historia ocierająca się o czystej wody dramat sądowy, jest zagadka stopniowo rozwiązywana im dalej „w film”, jest też w końcu afrykański klimat bijący z ekranu w postaci widoczków, „czarnej” muzyki i wspomnianego wyżej języka. Wszystko do kupy składa się w porządny film bez fajerwerków, ale solidnie wykonany bez żadnych obsuw w kierunku znudzenia. Po prostu bardzo dobre kino, opowiadające o jednym z najczarniejszych rozdziałów w historii Czarnego Lądu.

PzS: 4+(6)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004