×

„PO ZACHODZIE SŁOŃCA” [„AFTER THE SUNSET”]

Wyst. Pierce Brosnan, Salma Hayek, Woody Harelson, Don Cheadle, Naomie Harris, Chris Penn, Mykelti Williamson
Reż. Brett Ratner
Scen. Paul Zbyszewski, Craig Rosenbery
Zdj. Dante Spinotti
Muz. Lalo Schifrin
Ocena: 4(6)

Max Burdett (Brosnan) i jego dziewczyna Lola (Hayek) mają nietypowe hobby – są złodziejami i to złodziejami najwyższej światowej klasy. Szczególnym sentymentem darzą sobię brylanty, a w szczególności te, należące do tzw. brylantów Napoleona. Właśnie ukradli drugi z trzech istniejących i postanawiają odejść w blasku chwały na emeryturę. Pieniędzy mają dość żeby do końca życia leżeć do góry brzuchem na tropikalnej wyspie. I rzeczywiście jako miejsce wiecznego spoczynku wybierają sobie Karaiby. Na Karaibach zbyt wiele do roboty nie ma, a życie upływa im tam między domem, plażą, a oceanem. Lola nie narzeka, bo może oddawać się swoim rozlicznym hobby (tenis, nurkowanie, stolarka, etc.) lecz Max zaczyna się dusić z nudów. I gdy wydaje się, że umrze z tej nudy, w ich domu pojawia się agent Lloyd (Harrelson), któremu zagrali na nosie podczas ostatniej kradzieży, ośmieszając go przed całym FBI. Lloyd oświadcza Maxowi, że doskonale wie dlaczego wybrali razem z Lolą właśnie tę wyspę. Okazuje się, że wkrótce ma do niej przypłynąć statek z trzecim brylantem Napoleona i Lloyd dobrze wie, że będą go chcieli ukraść, tyle, że tym razem już on ich przypilnuje. Max kategorycznie zaprzecza rewelacjom agenta.

Na pozór wszystko w tym filmie jest na swoim miejscu i nie ma absolutnie prawa żeby mógł się nie podobać. Kasowy aktor, ponętna aktorka, intryga kryminalna, rajskie klimaty, garść humoru, reżyser odpowiedzialny za kilka rozrywkowych chwytów itd. Dlaczego więc tylko 4(6)? Ano dlatego, że pozory czasem mylą, a od nadmiaru głowa boli.

Film zaczyna się absolutnie bzdurnym (moim zdaniem) napadem na samochód-fortecę przewożący kosztowny kamyk. Ostatnio okazuje się, że scenarzystom chyba kończą się pomysły, bo wszystko co potrafią wymyślić, to skomplikowane zabezpieczenia chroniące przed kradzieżą. Sama kradzież potem okazuje się bułką z masłem, a zapezpieczenia gówno warte, bo zabezpieczające wszystko z wyjątkiem tego, co według założenia miały zabezpieczać. Po co przekonywać widza, że czegoś nie da się ukraść, a potem robić z niego idiotę? A skoro nie ma się ochoty wykombinować czegoś porywającego, to po co się zabierać za robienie filmu. Mnie ten napad z początku filmu nastawił już na starcie wrogo do całego seansu i już do końca byłem nieufny. Zresztą parę głupot jeszcze po drodze trzeba było łyknąć więc nie było okazji żeby być bardziej ufnym.

Nie żeby film mi się całkowicie nie podobał – było w nim sporo pozytywnych rzeczy i w gruncie rzeczy stanowił solidną porcję rozrywki, ale jak większość ostatnio filmów nie był dopracowany jak należy, a parę rzeczy potraktowano w nim po macoszemu licząc na efekt zamiast liczyć na logikę. Nie mam jednak zamiaru dalej go obrzydzać, bo warto go sobie obejrzeć z obowiązkowo wyłączonym mózgiem dla odprężenia po ciężkim dniu. On jest przystojny, ona piękna, mieszkają w raju – co się przypieprzać do szczegółów. Obawiam się tylko, że wkrótce braknie scenariuszy dla Brosnana, skoro się chłop uparł grać albo Bonda, albo Crowna. A przecież w kółko ciężko to samo oglądać.

Warto też z seansem poczekać na lato. Nic tak nie dołuje jak spojrzenie za okno po skończonym zimowym seansie tego filmu. Ze swojego punktu widzenia dodam jeszcze, że aż żal dupę człowiekowi ściska, kiedy zmuszony jest patrzeć na te wszystkie krągłości Salmy, ze świadomością, że nie dla psa kiełbasa. Brrr.

Aha. I jeszcze chciałem napisać, że zakończenie filmu jest maksymalnie do dupy, ale naprawdę – nie jest aż tak zły jak to wygląda z tej recenzji (choć sensu i logiki w nim za grosz) ! 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004