×
Ocean ognia, Hunter Killer (2018), reż. Donovan Marsh.

Ocean ognia. Recenzja filmu Hunter Killer

Film Ocean ognia skłonił mnie do myślenia. Zacząłem zastanawiać się nad tym czy to może ja tak zdziadziałem, że nie cieszą mnie durne filmy o napieprzających się łodziach podwodnych, czy może współczesne durne filmy są dużo bardziej durne od durnych filmów sprzed 20 lat? Recenzja filmu Ocean ognia.

O czym jest film Ocean ognia

W głębinach Morza Barentsa dochodzi do niespodziewanej konfrontacji pomiędzy amerykańską i rosyjską łodzią podwodną. Amerykańskie służby rejestrują wybuch i tracą kontakt ze swoją jednostką. Nie wiadomo jednak, czy została ona zniszczona. Aby to sprawdzić, na miejsce w trybie pilnym zostaje wysłana inna łódź podwodna. Jej kapitanem zostaje mianowany Joe Glass (Gerard Butler). Glass i jego ludzie ruszają przed siebie, a w tym samym czasie agentka NSA Jane Norquist (Linda Cardellini) informuje dowództwo sił morskich, że bazę mieszczącą się w pobliżu możliwej katastrofy amerykańskiego okrętu odwiedzić ma rosyjski prezydent. Okazuje się, że podwodna konfrontacja łodzi podwodnych to preludium do precyzyjnego planu przejęcia władzy w Rosji i rozpoczęcia trzeciej wojny światowej. Na miejsce wysłany zostaje elitarny oddział komandosów pod dowództwem Billa Beamana (Toby Stephens).

Recenzja filmu Ocean ognia

Ocean ognia to jedna wielka filmowa bzdura. Szczególnie jeśli chodzi o tę część poświęconą łodziom podwodnym. Autorzy filmu potraktowali je niczym samochody, a ich podwodne rozgrywki przypominają pościgi samochodowe znane z serii Szybcy i wściekli. Atomówki swobodnie kluczą w najbardziej ciasnych szczelinach, potrafią skręcić na milimetr przed przeszkodą, czy żwawo ukryć się w jakimś lodowym załomie, by przepuścić przeciwnika i zaatakować go od tyłu. Podwodne łodzie sprawiają wrażenie metrowych cygar ważących może z dziesięć kilo (i pewnie tyle mierzyły i ważyły modele, o ile w ogóle istniały jakieś łodzie podwodne inne od tych wygenerowanych przez komputer). Przez co nie sposób traktować tego choćby trochę poważnie i się tym ekscytować. A gdy w zakręt na ręcznym wchodzi rosyjski niszczyciel to już w ogóle.

Na tym tle nieco lepiej prezentuje się lądowa misja czwórki komandosów, choć i tutaj autorzy filmu dbają o to, żeby królowała przesada. W tym celu np. każą im wyskoczyć z samolotu prosto w burzę z piorunami, no bo czemu nie. Jak już ma być przesadnie efektownie to na każdym polu. Chłopaki są takie twarde, że nie jękną nawet wtedy, gdy zostaną znienacka postrzeleni. No i może w tym szaleństwie jest metoda, bo wobec powyższego, fabuła filmu obejmująca amerykańskich wojaków ratujących rosyjskiego prezydenta wydaje się być całkiem sensowna.

Niby wszystko w filmie Ocean ognia jest efektowne, ekscytujące i takie over the top. Choć efekt psują kiepskie efekty i zbyt często widoczny greenbox. Torpedy fruwają, działa przeciwrakietowe plują ogniem, a snajper zalicza efektowne headshoty ze splatterami. A jednak ogląda się to z całkowitą obojętnością. Całkiem zmarnowany został rating R, bo choć z ekranu pada trochę fucków i znalazło się miejsce dla ww. krwi, to nie sądzę, aby sprawiło wielką różnicę, gdyby ich nie było. Kiedy już można sobie pozwolić na więcej szaleństwa, to trzeba go zaserwować. No i do tego wszystkiego Ocean ognia cierpi na największą chorobę współczesnego kina rozrywkowego, słabych oprychów. Rosyjscy wojskowi, którzy robią tu najwięcej zamieszania, są tak maksymalnie karykaturalni, że nawet fryzury mają śmieszne.

I teraz nie wiem. Czy już za stary jestem na takie filmy, czy jednak parę lat temu kręcono lepsze kino wojskowo-rozrywkowe? Przecież taki Con Air czy inne Twierdze też nie były za mądre, a jednak oglądało się to z przyjemnością i nikomu nie przeszkadzały głupoty. No i miały to, czego filmowi Ocean ognia brakuje dramatycznie – onelinery. Wszystko w nich było lepsze niż w tej podróbie efektownego kina akcji, jaką jest film Ocean ognia. Naiwnością film Donovana Marsha przypomina południowokoreańskie produkcje, w których za wszelką cenę chce się udowodnić, że obie Koree są w stanie ze sobą współpracować i da się tych Koreańczyków z Północy lubić, bo to przecież bracia, a nie wrogowie.

(2238)

Film Ocean ognia skłonił mnie do myślenia. Zacząłem zastanawiać się nad tym czy to może ja tak zdziadziałem, że nie cieszą mnie durne filmy o napieprzających się łodziach podwodnych, czy może współczesne durne filmy są dużo bardziej durne od durnych filmów sprzed 20 lat? Recenzja filmu Ocean ognia. O czym jest film Ocean ognia W głębinach Morza Barentsa dochodzi do niespodziewanej konfrontacji pomiędzy amerykańską i rosyjską łodzią podwodną. Amerykańskie służby rejestrują wybuch i tracą kontakt ze swoją jednostką. Nie wiadomo jednak, czy została ona zniszczona. Aby to sprawdzić, na miejsce w trybie pilnym zostaje wysłana inna łódź podwodna. Jej kapitanem…

Ocena Końcowa

5

wg Q-skali

Podsumowanie : Aby zapobiec III wojnie światowej, amerykańscy żołnierze muszą uratować prezydenta Rosji. Podróba efektownego, wojennego kina akcji.

Podziel się tym artykułem:

3 komentarze

  1. frank drebin

    Butler (w przeciwieństwie do Metalliki) skończył się na Kill’em All. Teraz to już tylko B klasa komercha.

  2. Polarbear_pl

    Con Air i Twierdzę to do dziś się dobrze ogląda. Widocznie ręką Jerrego Bruckheimera była nieodzowna (o ile pamięć mnie nie myli). Tamte filmy nie siliły się na bycie poważnym filmem i znały swoje miejsce. Te nowe w większości są takie poważne i w ogóle… Jedynie ten fiński z Samuelem L. Jacksonem się wyróżniał bo tam wiedzieli że skoro robią tak nieprawdopodobne film to wypada mrugać okiem i trzymać się konwencji…

  3. Swoją drogą pamiętam, że Con Air w ogóle mi się nie podobał, gdy oglądałem go, gdy wchodził do kin. Nie wiem w sumie czemu, po latach zmieniłem zdanie.

    Twierdzę też pamiętam, ale z innych powodów :). Późno się skończyła i uciekł nam z kumplem ostatni autobus. Były to czasy bez komórek i nie można było zadzwonić po ojca, żeby przyjechał i nas zabrał.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004