Kiedy w zwiastunie widzisz wlewanie sobie piwa rurką do tyłka, a Internet krzyczy do ciebie w recenzjach, że oto w końcu inteligentna i zabawna komedia, jakiej dawno nie było – reakcja może być tylko jedna. Wystawiasz Nieposzedłbyma i lecisz do kina, żeby sprawdzić, jak jest naprawdę. Recenzja filmu Strażnicy cnoty.
O czym jest film Strażnicy cnoty
Mitchell (John Cena), Lisa (Leslie Mann) i Hunter (Ike Barinholtz) to rodzice trzech licealistek, które przygotowują się do balu maturalnego. Oprócz zabawy na szkolnej imprezie, Julie (Kathryn Newton), Kayla (Geraldine Viswanathan) i Sam (Gideon Adlon) mają jednak też inne plany. Trzy dziewczyny postanawiają solidarnie stracić cnotę. Julie, bo kocha swojego chłopaka, Kayla, bo czemu nie, a Sam, bo będzie głupio przed koleżankami tak się wyłamać. Poza tym Sam jest lesbijką, do czego nie przyznała się jeszcze przyjaciółkom i w ogóle nikomu. Tuż po wyruszeniu dzieci limuzyną w stronę imprezy życia, rodzice dziewczyn przypadkiem odczytują kilka wiadomości wysłanych przez nie na fejsowym mesendżerze. Z ikonek imodżi bez dwóch zdań wynika, że ich latorośle zawiązały erotyczny pakt i zamierzają robić na balu i po nim znacznie więcej niż taniec i picie ponczu. Lisa i Mitchell momentalnie postanawiają wyruszyć za córkami, by powstrzymać je przed zrobieniem głupstwa. Hunter jest przeciwny. Domyśla się, że jego Sam jest lesbijką i nie podejrzewa, żeby bzyknęła się poczciwym Chadem. Kiedy jednak widzi, jak Sam całuje się z chłopakiem, dołącza do Lisy i Mitchella ruszając za dziewczynami śladem kolejnych imprez, na jakich lądują po balu.
Recenzja filmu Strażnicy cnoty
Najprościej byłoby napisać o filmie Strażnicy cnoty w kontekście ww. sceny z wlewaniem piwa do odbytu czy innej, w której bohaterowie filmu komisyjnie jeden po drugim zarzygują limuzynę. I oznajmić, że szkoda czasu na tę żenadę. Jednak prawdę powiedziawszy: 1. nie przeszkadzają one aż tak bardzo, jeśli akceptuje się konwencję młodzieżowej komedii „erotycznej”, 2. nie ma takich scen aż tak dużo i właściwie to już wszystkie próbujące pukać w dno od spodu (no może jeszcze scena ze ściskaniem jajek, ale tam przynajmniej można sobie popatrzeć na nagą Ginę Gershon – nie, żeby nikt jej wcześniej nago nie widział), 3. no akurat ta scena z piwem jest dość zabawna :).
Jeśli już coś mi w filmie Strażnicy cnoty przeszkadzało, to zdecydowanie bardziej polityczna poprawność, jakiej pomimo wymiotowania i dupowlewania jest pełen. Z niewiadomych przyczyn John Cena gra tu męża Induski, którego geny – oceniając po córce – najwyraźniej okazały się słabsze. Była żona innego z bohaterów zostawiła go dla poczciwego – i megadrętwo zagranego – Afroamerykanina. A sympatyczna lesbijka – najfajniejsza z całej trójki bohaterek; taka pyzata Alicia Vikander – wzdycha do SuperAzjatki. Na dobrą sprawę, gdyby zagłębić się w temat jeszcze bardziej, wymiaru symbolicznego nabrałoby też to nieszczęsne piwowlewanie w Johna Cenę. Oto on, supermacho w krótkich gatkach i z marines-fryzem dzielnie wypina się… Yyy, za dużo się wczoraj filmu 120 uderzeń serca naoglądałem :). Tak czy siak dość zabawny wydaje mi się ten kontrast niegrzecznego filmu z poprawną produkcją, która dba o to, by nie oskarżyć jej o rasizm. A dziś, wiadomo, rasistowskim jest już film z all-white obsadą.
Największym problemem filmu Strażnicy cnoty jest chyba jednak to, że ani nie jest na tyle zabawny, by umrzeć na nim ze śmiechu, ani nie jest na tyle poważny, żeby całą tę psychologię wyfruwania z gniazda i nagłej pustki w średnim wieku traktować jako inteligentne kino. W przeciwieństwie do podobnych produkcji tego typu, szybką szkołę dojrzewania przechodzą tu rodzice, dla których więź z dzieckiem choć posiadająca różne wymiary, sprowadza się do akceptacji tego, że właśnie przestało być dzieckiem i zaczęło żyć na własny rachunek. Często też poprzez popełnianie błędów. Zanim więc dojdą do oczywistych wniosków, będą się miotać i wprowadzać przez to dużo zamieszania w zabawę latorośli. Aż odkryją to, co każdy widz już dawno odkrył przed nimi. Pod tym względem nie ma w filmie Strażnicy cnoty nic więcej poza to, co jedynie usprawiedliwiałoby durne zachowanie dorosłych bohaterów.
Próba upchania tego typu przemyśleń zbyt często odsuwa film Strażnicy cnoty od komedii, którą przede wszystkim powinien być. Jest tu parę lepszych momentów i scen, w których można się trochę uśmiechnąć, ale jest ich zdecydowanie za mało. Brakuje tempa i chemii pomiędzy głównymi bohaterami. Film zbyt często sprawia wrażenie topornej produkcji telewizyjnej. Młoda obsada jest wyjątkowo kiepska – najsłabsza Kathryn Newton w roli Julie – lepiej sprawdzają się dorośli. Aktorskim odkryciem jest tu… John Cena, co w sumie wiele mówi o filmie, którego najmocniejszym punktem jest właśnie ten kwadratowy kolos. Sprawdził się świetnie jako zakręcony tatuś ryczący z byle powodu. Barinholtz i Mann zagrali dokładnie tak jak można się było po nich spodziewać. W ich przypadku najbardziej zastanawiało mnie jednak to, dlaczego Mann sprawia wrażenie tak ponaciąganej na twarzy. To znaczy domyślam się dlaczego, ale zastanawiałem się czy to warto, bo efekt choć gładki, jest co najmniej dziwny.
(2405)
Ocena Końcowa
5
wg Q-skali
Podsumowanie : Rodzice licealistek wybierających się na bal maturalny starają się powstrzymać je przed zaplanowaną utratą dziewictwa. Przeciętna komedia zawieszona pomiędzy chęcią bycia zabawną, a pokuszeniem się o przekazanie paru niezbyt odkrywczych życiowych przemyśleń.
Podziel się tym artykułem: