×
Pacific Rim: Rebelia, Pacific Rim: Uprising (2018), reż. Steven S. DeKnight.

Pacific Rim: Rebelia. Recenzja filmu Pacific Rim: Uprising

Zgodnie z żelazną zasadą Hollywood mówiącą o tym, że jeśli kura zniosła złote jajko, to warto, żeby jeszcze raz wystawiła tyłek – do kin powróciły właśnie duże potwory Kaiju i równie duże, choć nie zawsze, mechy Jaegery. Nie przepadam za pierwszą częścią Pacific Rim, zwiastun drugiej nie zapowiadał niczego ciekawego – mało co wskazywało na to, że warto iść na nią do kina. No ale poleciałem sprawdzić, a nuż niezobowiązująca rozwałka połączona z rozpierduchą znanych miast okazałaby się satysfakcjonującym odmóżdżeniem. Nie okazała się. Recenzja filmu Pacific Rim: Rebelia.

O czym jest film Pacific Rim: Rebelia

Jake Pentecost (John Boyega) to syn bohatera wojennego, który poświęcił życie dla ratowania świata. Zagrożenie było spore, bo przez dziurę na dnie Pacyfiku wylazły wielkie potwory, ale na szczęście udało się je pokonać, a dziurę załatać. Minęły lata. Dawno już nie widziano żadnego Kaiju, ale dla świętego spokoju Jaegery dalej są na chodzie, a nowi kadeci wciąż są szkoleni do tego, by nimi sterować. Jake żyje po swojemu. Biegając po składowiskach zepsutych Jaegerów poluje na części sporo warte na czarnym rynku. Świat przyszłości wciąż nie do końca poukładał się po wojnie z potworami i nie brakuje majsterkowiczów, którzy składają sobie na podwórku własne Jaegery. Takich jak Amara (Cailee Spaeny). Jake wpada na nią uciekając przed niezadowolonymi gangsterami, a za chwilę demolują miasto w zbudowanym przez nią Scrapperze (czy jak on się tam nazywa). Wyczyn nie umyka uwadze wojska, które ma dla dwójki propozycję nie do odrzucenia. Amara dołączy do kadetów szkolących się na Jaeger-kierowców – armia lubi bystrzachy, które potrafią w pojedynkę poskładać mecha – a Jake zgodzi się ich szkolić. Bo wiecie, Jake kiedyś kierował Jaegerem i był w tym więcej niż dobry. Tyle, że odszedł z woja, żeby nikt nie mówił mu co ma robić. Teraz nie ma jednak wyjścia i przystaje na propozycję. Wyrusza z Amarą do ośrodka szkoleniowego, gdzie czeka już na niego dawny kolega Nate Lambert (Scott Eastwood) i najbardziej zbędna w całym filmie postać: niejaka Jules (Adria Arjona). Niedługo potem w trakcie jakichś ważnych obrad Jake i Nate stoją sobie w Sydney w ich lśniącym Jaegerze, aż tu nagle z wody wyłazi inny Jaeger i zaczyna do nich strzelać. Czyżby to miało coś wspólnego z japońską firmą, która chce wprowadzić na rynek własne Dronojaegery, którymi da się zdalnie sterować? Hmmm.

Recenzja filmu Pacific Rim: Rebelia

OK, OK, wszystko się zgadza. Kiedy idziesz do kina na naparzające się wielkoludy i dostajesz naparzające się wielkoludy to nie powinieneś narzekać. Tyle teoria. Ale w praktyce takie naparzanie się też potrafi być nudne. Szczególnie że towarzyszą mu tony smętnych gadek w stylu: Co pomyślałby twój ojciec? Kiedyś zrozumiesz, co jest ważne! Czy że warto czasem coś poświęcić dla większego dobra. Bleh, jest tego cała masa.

Filmowi Pacific Rim: Rebelia przeszkadza również to, że został drastycznie „odmłodzony”. Jeśli jakimś cudem spodziewacie się poważnego filmu to przestańcie. Pacific Rim: Rebelia przeznaczony jest dla gimbazy i to ona jest tu głównym targetem. Film Stevena S. DeKnighta wpisuje się w te wszystkie młodzieżowe trylogie sci-fi, których w ostatnich latach jest pełno i najwyraźniej chce być początkiem nowej. Skoro przeznaczony dla gimbazy, to nie dziwi fakt, że szybko jaegerowe stery przejmuje w swoje ręce filmowa gimbaza i, jak to często już bywało, to od niej będzie należeć ratunek świata. Średnia wieku gierojów to jakieś piętnaście lat, bo wiadomo, że jak Ziemia będzie w niebezpieczeństwie to na pewno oni będą najsensowniejszym rozwiązaniem.

Co się zaś tyczy clou całej tej zabawy – naparzanki olbrzymów – prezentuje przyzwoity poziom plastiku. I choć nie jest to poziom potwora z widocznym eklerem na plecach, to nie czuć makro skali tejże rozpierduchy. Ciężko o to, kiedy w pozbawionych ludzi miastach dają sobie po ryju dwa wielkoludy, a wieżowce składają się na pół przy byle pacnięciu. Jakby były zbudowane tylko po to, żeby się w odpowiednim momencie rozwalić. Na plus można zaliczyć to, że walki są wyraźne i nie ma znanego z Transformersów efektu, że szybko nie wiesz kto się z kim bije, kto jest dobry, kto jest zły, gdzie jest głowa, a gdzie noga. Nie ma też głupawego humoru z Transformersów. Sporo tu sztampowych docinków i humoru sytuacyjnego, który nie spowoduje facepalmu, ale też nie wydusi z widza więcej niż ciche hłe hłe.

Jeśli więc jesteś gimbazą, która lubi uczyć się na pamięć wymyślnych nazw Jaegerów i Kaiju to możesz się przejść do kina. Pacific Rim: Rebelia jest o półeczkę wyżej niż nędzny Skyline, ale żeby w ogóle można go było traktować poważnie, sam powinien być choć trochę poważny. Niestety szybko ma się w nosie kto zwycięży, byle już się skończyło.

(2386)

Zgodnie z żelazną zasadą Hollywood mówiącą o tym, że jeśli kura zniosła złote jajko, to warto, żeby jeszcze raz wystawiła tyłek - do kin powróciły właśnie duże potwory Kaiju i równie duże, choć nie zawsze, mechy Jaegery. Nie przepadam za pierwszą częścią Pacific Rim, zwiastun drugiej nie zapowiadał niczego ciekawego - mało co wskazywało na to, że warto iść na nią do kina. No ale poleciałem sprawdzić, a nuż niezobowiązująca rozwałka połączona z rozpierduchą znanych miast okazałaby się satysfakcjonującym odmóżdżeniem. Nie okazała się. Recenzja filmu Pacific Rim: Rebelia. O czym jest film Pacific Rim: Rebelia Jake Pentecost (John Boyega) to…

Ocena Końcowa

5

wg Q-skali

Podsumowanie : Od lat nie widziano ani śladu olbrzymów Kaiju. Kiedy na rynek ma trafić nowa generacja Jaegerów, rzeczy zaczynają przybierać niespodziewany obrót. Przeznaczony dla gimbazy film o wielkich robotach, które są kolorowe i mają wypasione nazwy.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004