×
Koniec wściekłości, Outrage Coda (2017), reż. Takeshi Kitano.

Koniec wściekłości, Outrage Koda. Obejrzane na 33. Warszawskim Festiwalu Filmowym

Październik to na Q-Blogu zwykle czas kilkunastu recenzji filmów z Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Niestety nikogo one chyba nie obchodzą, ale ja jestem uparty i robię swoje zamiast nabijać sobie wejścia Rolnikiem szuka żony, aferą Weinsteina i aktorami popierającymi #StrajkRezydentów. A szkoda, że nie obchodzą, bo gdyby obchodziły, to np. wiedzielibyście czy warto oglądać dodany parę dni temu na Netfliksa Błogosławione korzyści.

Jak co roku mam szczerą nadzieję, że będą to raczej krótkie recki, bo do napisania sporo znaków, a czasu i cierpliwości Czytelników mało. Recenzja filmu Koniec wściekłości.

O czym jest film Koniec wściekłości

Otomo (Takeshi Kitano) mieszka sobie na koreańskiej wyspie Jeju, z kumplem łowi ryby, a w wolnych chwilach czerpie korzyści z nierządu. Pewnego dnia oferowane przez niego dziwki nie spełniają oczekiwań japońskiego gangstera, który zawitał na wyspę. Członek Yakuzy lubi perwersje, a dziewczyny nie bardzo się do nich garną. Zrobiwszy więc odpowiedni raban, ma w końcu okazję zobaczyć się z Otomo. Myśli, że postawi go do pionu już samym tym, że należy do klanu Hanabishi, ale na Otomo nie robi to wrażenia. Oznajmia klientowi, że ma zapłacić, bo jak nie to dostanie po ryju itd. Gangus widzi, że groźbami nic nie wskóra, więc przystaje na kwotę zadośćuczynienia za skrzywdzenie panienek, jaką zażyczył sobie Otomo. Po powrocie do Japonii kombinuje jak by się tu zemścić, ale dowiaduje się jedynie, że zadarł nie z tym koleżką, z którym trzeba. Otomo należał kiedyś do klanu Sanno wchłoniętego przez rodzinę Hanabishi i z Otomo należy się liczyć. Wkrótce okazuje się, że nie są to słowa rzucane na wiatr. Otomo wraca do Japonii i rozpoczyna na nowo wojnę pomiędzy gangsterskimi klanami.

Recenzja filmu Koniec wściekłości

Wiedziałem przed seansem, że może być ryzykowny. Głównie dlatego, że Koniec wściekłości to trzeci film z serii Outrage, a ja nie widziałem żadnego z dwóch poprzednich. Choć zawsze chciałem, ale jakoś nie mogłem się zebrać. Miałem nadzieję na to, że nie trzeba ich znać, żeby mieć satysfakcję z seansu filmu Koniec wściekłości. Cóż, źle myślałem. Co za tym idzie traktujcie tę recenzję z przymrużeniem oka, bo ocena, jaką dostanie Koniec wściekłości wynika głównie z mojego zaniedbania. I wyciągnijcie lekcję: jeśli chcecie się brać za Koniec wściekłości, to nie róbcie tego bez obejrzenia Wściekłości (2010) i Poza wściekłością (2012).

Koniec wściekłości, jak przystało na dzieło Takeshiego Kitano, to klasyczne japońskie kino gangsterskie, w centrum którego znajduje się kilkunastu panów z tatuażami pod garniakami. Motywem ich działania jest żądza władzy i chęć wspinania się po gangsterskiej drabinie. A w niektórych przypadkach też honor, o którym niektórzy gangsterzy nowej generacji zdają się zapomnieć. Farbują włosy na pomarańczowo i ani myślą odcinać sobie palca, gdy coś zawalą. Wobec powyższego Koniec wściekłości to trochę takie starcie starego z nowym. Głównie polegające na knuciu, ale w filmie nie brakuje też kilku krwawych sekwencji.

Przede wszystkim jednak na knuciu. I tu leży dla mnie pies pogrzebany. W trakcie seansu szybko pogubiłem się kto z kim, a kto przeciwko. Samych szefów i podszefów było tu co najmniej kilku, a kolejne kilka osób pragnęło awansować z miana podrzędnego żołnierza na kierownicze stanowisko. Nie trzeba więc było długo, by walka pomiędzy dwoma klanami zamieniła się w kilka walk wewnątrz klanu. Żeby było dowcipniej, jeden z klanów był tak naprawdę drugim klanem, bo przecież został przez niego przed laty wchłonięty. Tu pewnie pomogłaby znajomość poprzednich części, a bez nich i w sytuacji zlewania się japońskich twarzy (niby jestem przyzwyczajony, ale nie aż tak zaawansowany jak się okazało) i typowych imion – poległem i już nic nie wiedziałem.

Trochę żałuję – jak również tego, że nie znam japońskiego – próbując nadążyć za fabułą nie nadążałem za napisami – bo Koniec wściekłości to przy okazji satyryczne spojrzenie na Yakuzę, serwujące wiele humoru wynikającego z zestawienia poczynań filmowych postaci z tradycyjnym japońskim napompowaniem, tradycjami i hierarchią ważności. Kitano nieustannie mruży oko, korzystając z tego, że Koniec wściekłości finalnie nie jest filmem na poważnie, choć można go traktować i w ten sposób.

(2300)

Październik to na Q-Blogu zwykle czas kilkunastu recenzji filmów z Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Niestety nikogo one chyba nie obchodzą, ale ja jestem uparty i robię swoje zamiast nabijać sobie wejścia Rolnikiem szuka żony, aferą Weinsteina i aktorami popierającymi #StrajkRezydentów. A szkoda, że nie obchodzą, bo gdyby obchodziły, to np. wiedzielibyście czy warto oglądać dodany parę dni temu na Netfliksa Błogosławione korzyści. Jak co roku mam szczerą nadzieję, że będą to raczej krótkie recki, bo do napisania sporo znaków, a czasu i cierpliwości Czytelników mało. Recenzja filmu Koniec wściekłości. O czym jest film Koniec wściekłości Otomo (Takeshi Kitano) mieszka sobie na…

Ocena Końcowa

6

wg Q-skali

Podsumowanie : Przed laty prawie cały jego klan został wybity. Teraz zatwardziały yakuza wstępuje na ścieżkę zemsty. Finałowa część trylogii Outrage Takeshiego Kitano. Z lekkim przymrużeniem oka o japońskich gangsterach - nie podchodzić bez znajomości poprzednich części.

Podziel się tym artykułem:

2 komentarze

  1. Ważne są twoje recenzje, gdyż wszystko od 7 w górę ląduje na mojej liście do obejrzenia 🙂

    Pozdrawiam

  2. Z tymi 7 bym jeszcze trochę uważał, ale od 8 w górę to śmiało! 🙂 Pozdrowienia.

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004