Nie ruszamy się zbyt daleko i z Japonii przeskakujemy do Korei Południowej, jednego z ulubionych kierunków naszych wycieczek. Spotkamy się tam z filmem, który nie jest aż tak bardzo zwariowany jak wczorajszy Assassination Classroom. W zasadzie nie jest w ogóle zwariowany i stanowi absolutne przeciwieństwo japońskiej produkcji. Tak bardzo, że – o proszę – to całkiem normalny* i uniwersalny film, który mógł powstać wszędzie, nie tylko w Korei Południowej. I niewiele trzeba by zmieniać. Recenzja filmy Otwórz mi drzwi [A Girl At My Door].
Reżyseria: July Jung
Scenariusz: July Jung
Obsada: Doona Bae, Sae-ron Kim, Sae-byeok Song, Hie-jin Jang, Min-jae Kim, Seong-kun Mun
Zdjęcia: Hyun Seok Kim
Muzyka: Yeong-gyu Jang
Kraj produkcji: Korea Południowa
*Gdy o azjatyckich filmach piszę per „normalny” to nie mam na myśli nic złego, a jedynie to, że jest normalny z punktu widzenia zachodniego widza. Nie trzeba być przyzwyczajonym do azjatyckiej estetyki, zwyczajów, kultury, żeby móc go obejrzeć ot tak z marszu i bez przygotowania.
O czym jest film A Girl At My Door
Do małego miasteczka rybackiego, w którym większość mieszkańców stanowią ludzie starsi, a jedyne źródło dochodu to połowy ośmiornic i wyplatanie sieci rybackich trafia policjantka z Seulu (w tej roli znana z hollywoodzkich produkcji (Atlas chmur), a także z produkcji, które dostały u mnie Dychę (Ko-ri-a aka As One) Doona Bae). Powody jej przeniesienia na prowincję nie są do końca jasne, ale widać, że kobieta ma jakiś problem. Uzewnętrznia się on głównie w spożywaniu alkoholu w ilościach hurtowych, co jednak nijak nie wpływa na jej pracę. Young-Nam jest profesjonalistką, która nie pozwala na to, by życie prywatne kolidowało z jej pracą. Kłopot w tym, że życie prywatne lubi kolidować z pracą Young-Nam. Wytrawna policjantka po kilku dniach pobytu w miasteczku od razu zauważa młodziutką Do-Hee (Sae-ron Kim), córkę lokalnego biznesmena, jedynego w okolicy faceta w kwiecie wieku. A konkretniej to zauważa, że dziewczynka jest stałą ofiarą przemocy ze strony ojca i babci. Young-Nam, by ochronić dziewczynkę ode złego, pozwala zamieszkać jej ze sobą na czas trwania wakacji.
Recenzja filmu A Girl At My Door
Jako się rzekło, A Girl At My Door jest filmem zupełnie normalnym (uniwersalnym). Sprzyja temu tematyka, która daleka jest od sensacji, kosmicznych stworów, czy niebezpiecznych agentów zrzuconych przez Koreę Północną niczym stonka. Film July Jung to kino obyczajowe pełną gębą, w którym autorów interesuje postać, a nie brodząca w zakrętach zdarzeń fabuła. Z tego też powodu A Girl At My Door nie grzeszy wartką akcją i trzeba się przygotować na sceny monotonnego spożywania alkoholu połączone z gapieniem się w ścianę.
Można by porównać A Girl At My Door do pewnej duńskiej produkcji, ale obawiam się, że podanie jej tytułu trochę zepsułoby zabawę (nie za wiele, nie ma tu żadnej zagadki do rozwiązania, która mogłaby wstrząsnąć wszystkim na koniec). Podobnie skupienie się na dość kontrowersyjnym temacie, jaki próbuje zgłębić film. Tutaj jednak nie ma już chyba sensu bawić się w żadne tajemnice, bo każdy się domyśli ococho po przeczytaniu streszczenia fabuły. No ale załóżmy, że nie jest to jasne i dajmy temu spokój. A Girl At My Door nie jest jakimś niesamowitym filmem, wręcz przeciwnie, jest całkiem zwyczajny i nie spodziewajcie się, że w połowie zacznie przyspieszać (chyba się powtarzam). Ale mimo tej swojej normalności skutecznie opowiada prowadzoną przez siebie historię, która jest niejednoznaczna i którą można sobie dowolnie interpretować w zależności od wielu czynników. Film nie pozostawia nas z jasną odpowiedzią na wszystkie pytania, choć znów, nie doprowadza do otwartego zakończenia rodem z polskich filmów, w których nic nie wiadomo i wchodzą napisy. Wszystko to sprawia, że choć A Girl At My Door może wydawać się filmem nudnym, to bez dwóch zdań jest wystarczająco intrygujący i ma w sobie to coś.
(2103)
Ocena Końcowa
7
wg Q-skali
Podsumowanie : Przeniesiona z Seulu do małego, nadmorskiego miasteczka policjantka zaprzyjaźnia się z dziewczynką regularnie bitą przez najbliższą rodzinę. Powolne, ale intrygujące i odważne kino obyczajowe.
Podziel się tym artykułem:
Już nie przesadzajmy z tymi niejednoznacznościami i dowolnymi interpretacjami, główne wątki są dość jasne. Sam film faktycznie dobry, aczkolwiek dziewczęca bohaterka w końcówce jakby nazbyt rezolutna… Swoją drogą Kim Sae-ron, którą pamiętam jeszcze z „Człowieka znikąd” lada dzień skończy już 16 wiosen…