×

Bates Motel

Przerywamy na chwileczkę włoski tydzień, bo właśnie rozpoczęła się wiosna powrotów słynnych filmowych killerów. Za chwilę ekranami zawładnie (miejmy nadzieję) Hannibal Lecter, a już teraz próbuje się po nich rozpychać młody Norman Bates. Jak mu to wychodzi?

Ano wychodzi mu całkiem nieźle, choć nie można się oprzeć wrażeniu, że to raczej początek z gatunku „no nieźle, zobaczymy co będzie dalej, na razie jestem ostrożny, ale mocne 7 dałbym, gdybym oceniał seriale” niż „wow, natychmiast do telewizorów!”. Nie, tak dobrze to nie jest.

Nie spodziewałem się po tym serialu właściwie niczego i niewiele wiedziałem o samej produkcji. Co za tym idzie pierwszy WTF zaliczyłem dość szybko, dziwiąc się na widok sporej wielkości nowoczesnego telewizora w salonie rodziców Normana. WTF szybko znalazł wytłumaczenie – otóż okazało się, że akcja serialu została przeniesiona w czasy współczesne. Co zresztą uważam za największy ból tego serialu. OK, „Sherlockowi” się udało unowocześnienie, ale to nie znaczy, że teraz wszystko trzeba przenosić w czasie do przodu. (Tak, wiem, można sprawę potraktować z punktu widzenia: akcja oryginału dzieje się w czasach teraźniejszych autorowi, a akcja serialu również dzieje się w czasach teraźniejszych, tyle że to już inna teraźniejszość, choć nadal teraźniejszość 😉 Ale ja tak tego nie traktuję i wolałbym jednak proper prequel). (Kurde, polskie słownictwo filmowe jest jakieś takie ubogie; zawsze znajdzie się jakiś zamiennik, ale słowo angielskie przeważnie zawsze lepiej brzmi).

Moim zdaniem to błędna decyzja, która już na starcie odbiera serialowi pewien urok, który bez wysiłku mógłby nabyć wraz z osadzeniem jego realiów w czasach książkowemu Batesowi identycznych. Czemu zdecydowano się na taki krok? Myślę, że po trosze ze skąpstwa – konieczność tworzenia „przeszłej” scenografii z pewnością kosztowałaby produkcję trochę grosza i walnęła po kieszeni. A widać – szczególnie na początku pilota – że za dużo kasy do wydania nie miano. Męczące i oczywiste greenboksy dość skutecznie psują klimat. Podobnie trudno uwierzyć, że w dobie Internetu nastolatek fascynuje się jakimś znalezionym zeszycikiem z sadystycznymi pseudomangami. Co innego, gdyby akcja miała miejsce te +60 lat wcześniej.

Ale o co chodzi? Bo przecież nie wszyscy znają „Psychozę”, na motywach której oparty jest serial… Obejrzyjcie „Psychozę”, co Wam będę mówił ;P Sam muszę ją powtórzyć, bo dawno nie oglądałem i pewnie bym to zrobił, gdyby eksploracji filmografii Hitchcocka (muszę czekać na Aśka, bo też chce eksplorować) nie zastąpił włoski tydzień.

Nastoletni Norman (przyzwoity Freddie Highmore) wprowadza się razem z matką do starego hotelu, który szanowna rodzicielka zamierza poprowadzić. Norma (bardzo dobra Vera Farmiga), mamusia, to typowy przykład producentki maminsynków, co jeszcze jej się do końca nie udało, gdyż syn – na jej nieszczęście – jest nadprzeciętnie inteligentny i jakoś się broni przed jej nadopiekuńczością. Że się nie obroni – wiemy. Jak do tego dojdzie – zobaczymy.

No właśnie, zobaczymy? Pewnie nie tak prędko. Na razie zobaczyliśmy, że stary budynek kryje w sobie co najmniej jedną tajemnicę i myślę, że póki co czeka nas co najwyżej odkrywanie jej kawałek po kawałku. Czy warto to odkrywać razem z bohaterami serialu? Na razie warto, ale to serial, który jednak w każdej chwili grozi osobistym cancelem z powodu, który położył już wiele seriali – OK, jesteś całkiem fajny, ale nie masz w sobie tego czegoś, co by cię wyróżniało.

PS. #SpostrzeżenieWtorku Fajny nr rejestracyjny ma samochód, który zabiera z przystanku Normana Batesa. W środku siedzą cztery (czy tam pięć) baby, więc nic dziwnego, że to (K)OBIETY.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004