×

Sinister

Zaczyna się jak u Stephena Kinga. Pisarz wraz z rodziną wprowadza się do domu, który udało mu się nabyć za bezcen (czyli zaczyna się też jak w japońskim horrorze), Sława pisarza dawno przebrzmiała – zresztą trwała tylko przez jedną książkę – i teraz rozpaczliwie próbuje napisać coś równie dobrego. Jego determinacja sięga takiego stopnia, że dom, w którym zamieszkał to dom, w którym jakiś czas temu brutalnie zamordowano całą rodzinę. Nie odnaleziono jedynie ciała jednej dziewczynki i właśnie jej sprawą postanawia się zająć nasz true crime writer.

Prawdę powiedziawszy trochę nie wiem co sądzić o tym filmie. Podobał mi się, ale zastrzeżeń mam w zasadzie całą furę. I myślę, że gdyby nie podobał mi się wcale to bym się na ich temat rozpisał, ale wolałbym przecież go obronić, więc nie będę tego robił. Doskonale jednak wiem, że w kwestii jego fabuły można zadać tyle niewygodnych pytań, że fiu fiu.

Jeśli jednak przyjąć „Sinister” takim, jaki jest, to trzeba przyznać, że jako horror daje radę. Jest w nim mroczna i krwawa tajemnica, powolne odkrywanie całej ukrytej za nią historii i rosnące z każdą chwilą niebezpieczeństwo, jakie czyha na głównych bohaterów. Choć minusem jest to, że trochę ma się ich w nosie i tak naprawdę nawet nie wiadomo jak ma na imię żona pisarza – pojawia się w zasadzie tylko po to, żeby pomarudzić. Zasadnym więc byłoby pytanie, dlaczego pisarz nie wyśle rodziny do hotelu czy gdzieś tam i sam siedzi po nocach oglądajac kolejne mroczne filmy z przeszłości. I czemu w ogóle po nocach je ogląda… No miałem nie narzekać… Mówię, trzeba to wszystko wziąć takie, jakim jest i uznać, że w pewnych sytuacjach postaci będą zachowywać się tak jak w filmie.

Do jakiejś wyższej oceny niż 7/10, które dostanie „Sinister” potrzeba by dopracować w tym filmie wiele począwszy od rzeczy, o których nie chcę pisać 😉 a skończywszy na pierdołach typu „po kiego grzyba ta scena z dzieckiem w pudełku? poza oczywiście fajnym wyglądaniem w zwiastunie”, ale i tak jest w nim coś fajnego. Głównie jest to gęsta atmosfera podsycana fajną ścieżką dźwiękową. Atmosfera rodem z found footage’ów, na których patrzysz na coś zupełnie normalnego, ale cały czas masz wrażenie, że coś zza kadru za chwilę wyskoczy i narobisz w gacie.

No i zakończenie, które mistrzostwem świata w twiście nie jest i raczej nikogo bardzo nie zaskoczy, ale nie da się ukryć, że trochę stawia na głowie pewien horrorowy schemat wyświechtany tak bardzo, że użyty jeszcze raz by sprawił wymioty. Ale na szczęście rozegrało się to wszystko inaczej i za to plus ode mnie.

Na moje oko to było tak – ktoś wpadł na ciekawą fabułę z twiścikiem, komuś się to spodobało i postanowili zrobić film bez zbytniego wgłębiania się w szczegóły. Byle zdążyć na Halloween. I w pośpiechu nie dało się wyeliminować wielu słabych punktów, ale i tak wyszło porządnie. Nawet jeśli na moje oko za dużo tu prastarych potworów i za mało racjonalnej strony całej historii. Ba, nawet miałem na to narzekać 😉 ale doszedłem do wniosku, że stary dziad ze mnie wychodzi. Kurdę, jak demony ścigały po lesie Asha, a ja miałem 16 lat to nie narzekałem tylko byłem pod wrażeniem. A teraz nagle mi jakiś bugul przeszkadza. Ogarnij się, Q, to horror!

(1453)

PS. Ethan Hawke nieporównywalnie lepiej od Nicolasa Cage’a zagrał przerażenie tym, co zobaczył na taśmie 8 mm. 

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004