×

Breaking Bad – półfinał

Ledwo co Walt zdążył powrócić, a już się z nim żegnamy na prawie rok. Można narzekać, ale myślę, że jeszcze trochę i Jeden Ostatni Sezon będzie dzielony i na pięć części, żeby serial leciał jak najdłużej, a widzowie nie narzekali, że stacje tv nabijają pełne sezony w nieskończoność.

Pierwsza połówka finałowego sezonu rozpędzała się bardzo fajnie aż do dzisiejszego odcinka, którego konkluzja mi się zupełnie nie podoba.

Walt już dawno przestał być Waltem. Nikt chyba nie wierzył w to, że zdoła przeczołgać się przez rurę gówna i wyjść po drugiej stronie czysty jak łza. Stał się Heisenbergiem z krwi i kości, ale całe to jego udane skakanie jak żabka po głowach przeciwników było spowodowane raczej łutem szczęścia niż jego umiejętnościami narkobossowymi. I cały ten zbieg udanych przypadków, któremu czasem pomagał Heisenberg-Mode, w którym Walt potrafił się znaleźć prowadził do nieuchronnego i nieuniknionego finału, w którym epicko wszystko się spieprzy, a widzom opadnie szczęka. Szans na happy-end nie było i chyba nikt go już Waltowi nie życzył po spektakularnej sekwencji dwuminutowego dźgania majchrami (ogólnie ostatni odcinek przyniósł nam parę spektakularnych sekwencji montażowych).

I być może happy-endu wciąż nie będzie, ale sposób, w jaki z totalnej narkotykowej matni, w jaką popadał Walt scenarzyści przeszli w „nic się nie stało, hej Walter nic się nie stało” nie przypadł mi do gustu. Pstryk i nagle, ot tak po prostu, narkobiznes działa bez zarzutu i bez problemu, a Hank chce zmienić pracę na intratną posadę oznaczeniodrzewowca. Ziew.

I nagle wszystko poukładało się tak, jak każdy myślał, że się poukłada. Tak, rok poczekamy na rozwiązanie zagadki dokąd Walter jechał z M-60. Tak, do Waltera powrócił przyjaciel Rak, który poprzestawiał mu priorytety i przypomniał, że jest śmiertelnym Waltem, a nie nieśmiertelnym Heisenbergiem. I tak, to spostrzeżenie spowodowało, że zwinął interes i wrócił do rodziny. Sielsko, anielsko, gdyby nie twist, którego, tak, wszyscy się spodziewali. Hank poszedł postawić klocka i nagle go olśniło. Poukładał układankę, nie układając tak naprawdę niczego.

Różnie jeszcze może być, osiem odcinków to kupa miejsca na różne niespodzianki serwowane przez scenarzystów. Ale jak na razie znaleźliśmy się w takim punkcie, w którym – powiem szczerze – zupełnie nie czekam na to, co dalej. Jasne, jestem tego ciekawy, ale spokojnie poczekam sobie ten rok, bo całość poszła w takim kierunku, który mnie osobiście zawiódł. Ale nadzieję mam, że będzie dobrze. Bo byle jak skończyć takiego serialu nie wypada. 

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004