×

U Pana Boga w ogródku

„U Pana Boga za piecem”, jedna z moich ulubionych polskich komedii ostatnich lat, a może nawet i ulubiona, doczekała się w końcu kontynuacji, więc żal było nie rzucić okiem. Szczególnie, że dość niespodziewanie jak dla mnie się pojawiła. Dopiero co maks zaskakujący (zaskakujący, bo nie miałem pojęcia, że to robią) trailer widziałem przed „Die Hard 4.0”, a tu już można oglądać. No to obejrzałem.

Na komisariat w Królowym Moście przybywa posiłek w postaci świeżo upieczonego absolwenta szkoły oficerskiej, prywatnie i zawodowo ofermy losu. Zbiega się to w czasie z pojawieniem się tam (w Królowym Moście, nie w szkole oficerskiej) ważnego świadka koronnego, który właśnie wsypał parę niebezpiecznych osób.

No niestety, nic ciekawego. Wszystko, co tak fajnie zagrało w pierwszej części, tutaj jakby na złość było na odwrót. Sztuczne dialogi, sztuczny zaśpiew, sztuczne dowcipy – ogólnie cały film sztuczny. Fabuła niewielka, ale poprowadzona w postaci luźnych epizodów połączonych jakimś tam wspólnym wątkiem. Scena, wymuszony żart, następna scena, wymuszony żart, jeszcze jedna scena, fajny żart (ze trzy razy się solidnie uśmiałem, szczególnie z dialogu o… sznurku w dupie)… I tak do końca.

Ogląda się znośnie, ale to nie to. Fajny klimat prowincji wyróżnia film spośród wydumanych komedii romantycznych o kasiastych młodzianach ze stolicy (tu też jest młodzian ze stolicy, ale zgoła inny), ale nie dołączyły się do niego inne rzeczy, które w pierwszej części stworzyły do spółki bardzo fajny film. Tutaj zlepiły się w odsmażany kotlet niestety. Do obejrzenia, ale bez rewelacji. 3(6)
(569)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004