×

„Kondory Wschodu” [„Dung fong tuk ying” aka „Eastern Condors”]

Tyle razy obiecuję, że recka będzie krótka a potem wychodzi z tego cały elaborat. Tym razem naprawdę nie widzę możliwości, żeby poniższa recka była długa.

Kończy się wojna w Wietnamie. Amerykańskie wojska wracają do kraju, ale tak się niefortunnie składa, że w jednej z baz pozostawione zostały duże ilości materiałów wybuchowych, rakiet dalekiego zasięgu itp. sprzętu wojskowego, który odnaleziony przez Vietcong może posłużyć do skuteczniejszego czynienia zła na wietnamskiej ziemi. Wobec powyższego cały ten sprzęt należy zniszczyć. Do tej samobójczej akcji wybranych zostaje dwunastu skazańców, którzy po przeszkoleniu i z obietnicą ułaskawienia ruszają wgłąb wienamskiej dżungli.

Jakiś czas temu obejrzałem ten film w telewizji i bardzo mi się spodobał. Był to czas kiedy na bodajże TV4 wyświetlano różne filmy z Hongkongu, które przeważnie były mocno takie sobie (choć zdarzały się perełki w postaci „A Better Tomorrow 3” czy słynnego „City of Fire” Ringo Lama, na którym bardzo mocno wzorował się Quentin Tarantino podczas kręcenia „Reservoir Dogs”) w związku z czym każdy lepszy film robił lepsze wrażenie. I tak widocznie musiało być, że słabe towarzystwo służyło „Kondorom…”, bo wczoraj obejrzałem go znowu i wrażenia były mniej pozytywne. Wciąż film jest całkiem ok, ale to już nie to, co kiedyś. No chyba, że mnie Bollywood zepsuł…

Jak widać z krótkiego opisu fabuły,”Kondory…” to azjatycka wersja „Parszywej dwunastki”. Pomysł na film jest ten sam, a w tym przypadku to 80% całego filmu. Różnica taka, że Lee Marvin, Charles Bronson i spółka nie znali kung fu, a Sammo Hung i Yuen Biao wręcz przeciwnie. No i wszystko właściwie jest już jasne.

„Kondory…” to połączenie „Rambo” z filmami kung fu. Dużo się strzelają, trochę mniej biją, jest kilka wybuchów oraz parę godnych zapamiętania scen. Wszystko to okraszone azjatyckim poczuciem humoru w wersji zjadliwej. Na ten przykład nasze kondory wyskakują ze spadochronami z samolotu. Dowódca mówi im, że mają odliczyć do dwudziestu i potem pociągnąć za linkę. Wśród skaczących jest jąkała, którego chwilę potem znajdują roztrzaskanego o ziemię. Zdąża jeszcze przed śmiercią powiedzieć: „Sze… sze… sze… szesnaście”…

„Kondory…” to prawdopodobnie jedna z niewielu okazji, żeby zobaczyć na ekranie poważnego Sammo Hunga, który zdążył wszystkich przyzwyczaić do ról sympatycznego grubaska, który jak się okazuje zna kung fu nie gorzej od Jackie Chana. Zresztą obaj panowie to wielcy przyjaciele. Do towarzystwa ma tutaj Sammo jednego z najbardziej wygimnastykowanych aktorów kopanych filmów Yuena Biao, który podczas pierwszego oglądania zachwycił mnie swoimi piłkarskimi umiejętnościami. Tym razem wrażenie zrobił ciut mniejsze – pewnie dlatego, że sam tak umiem zrobić (mówię tylko o triku z 'piłką’ a nie o tym okrężnym kopnięciu z końca scenki).

„Eastern Condors” to film dla wąskiej grupki zapaleńców i raczej dla nikogo więcej. Oczywiście wyjątki od reguły mogą się przytrafić, ale nie sądzę, żeby miało ich być wiele. Kto nie ma ochoty oglądać gimnastycznych popisów duetu Hung&Biao (i takiego jednego diabolicznego wietnamskiego generała granego przez Wah Yuena do spółki) oraz długich karabinowych kanonad, to niech sobie chociaż piosenki z końca filmu posłucha. Zabawna jest choć oczywiście nie mam pojęcia o czym śpiewają. Piosenka tutaj. A za film 4-(6)

No i znowu się nie udało krótko… Szczególnie, że jeszcze zagadka: Co się wydarzyło, że ta pani ma taką a nie inną minę?

Dwie ciekawostki:
– W filmie pojawia się Haing S. Ngor, który zdobył Oscara za drugoplanową rolę w „Polach śmierci” – był trzecim aktorem pochodzącym z Azji i uhonorowanym tym wyróżnieniem. Ngor jakiś czas potem został zastrzelony przez uliczny gang za stawianie oporu podczas kradzieży, choć spekuluje się, że mógł to być również odwet Czerwonych Kmerów za wspomniany film.
– Pojawia się tu również Yuen Woo-ping, który obecnie jest najbardziej cenionym choreografem walk na świecie i współpracował m.in. przy produkcji „Crouching Tiger Hidden Dragon”, „The Matrix” czy też „Kill Bill”.

oraz trailer:

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004