×
Michael Caine i Harvey Keitel siedzą w basenie i gapią się na gołą babę.

Poszedłbym, odc. 89

Wśród kinowych propozycji tego weekendu na pierwszy plan wyłaniają się dwie górskie wycieczki – jedna w Himalaje, a druga w Alpy.

Everest (2015) Poszedłbym 

Mam nadzieję, że do piątku (jest środa) sieknę w końcu reckę i po prostu ją tutaj zalinkuję, ale gdyby nie, to dwa słowa od ojca prowadzącego, które zmienią się w cztery słowa, jeśli recka nie powstanie.

Na Everest iść warto, bo kupa w nim dobrych aktorów i równie dużo ładnych widoczków. No i kawał dramatycznej historii. Miejcie jednak z tyłu głowy, że arcydzieło to nie jest, a wszystko chyba dlatego, że islandzki reżyser Baltasar Kormákur (typ od 101 Reykjavík – to na wypadek, gdyby ktoś był ciekawy, co trzeba nakręcić, żeby wylądować w Hollywood) za bardzo chyba chciał zrobić film dla wszystkich. A wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego, to… W tym przypadku aż tak ekstremalnie nie jest, bo przecież Everest dostał ode mnie 8/10, ale i tak warto o tym pamiętać.

Dobra, RECENZJA też została opublikowana więc linkuję.

Młodość [La giovinezza] (2015) Poszedłbym 

A skoro o trafianiu do Hollywood, to można też po prostu nakręcić film, który dostanie „zagranicznego” Oscara. Tak jak Paolo Sorrentino i jego Wielkie piękno. Młodość to jeszcze nie Hollywood, bo to koprodukcja francusko-szwajcarsko-brytyjsko-włoska, ale jednak Michael Caine, Harvey Keitel czy Rachel Weisz ot tak byle gdzie sobie nie występują.

Finezja, to słowo chyba najlepiej pasuje do tego filmu o słynnym kompozytorze i jego koledze reżyserze, z którym razem wyjeżdżają do hotelu pod Alpami. Bez standardowej konfrontacji z własnym życiem się zapewne nie obejdzie, a wszystko w wysmakowanych kadrach okraszonych symfoniczną muzyką. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują ucztę dla ducha. A pierwsze recenzje Młodości raczej nie schodzą poniżej poziomu zachwytu.

Więzień labiryntu: Próby ognia [Maze Runner: The Scorch Trials] (2015) Poszedłbym 

W kwestii Więźnia labiryntu nie zmienia się nic z tego, co było jasne już po pierwszej jego części. To MÓGŁBY byc świetny film, gdyby zrobić go na poważnie. Nie na poważnie dla małolatów, ale po prostu na poważnie. Takie drugie Battle Royale czy coś w tym stylu. Wtedy byłoby na co popatrzeć.

Ale że Więzień labiryntu jest filmem zrobionym na poważnie dla małolatów, to wiele traci i niestety musi trzymać się założeń teen-trylogii. Tyle tylko, że mimo tych strat nadal pozostaje filmem, który wybija się ponad przeciętność tych wszystkich innych Niezgodnych itepe. Gdyby można było wierzyć zwiastunom, to na dwójkę trzeba by czekać z szybszym biciem serca.

No ale wiadomo, że drugie części trylogii rządzą się swoimi prawami i na pewno tak super nie będzie. Ale powinno być nieźle – ot taki The 100 na dużym ekranie.

Anatomia zła (2015) Nie poszedłbym 

Podstawowa rzecz, nie spodziewajcie się drodzy polscy filmowcy, że skoczę do kina na film, którego bohaterem jest płatny zabójca o pseudonimie Lulek. Jeśli nie wiecie, dlaczego to ja Wam tłumaczył nie będę.

Sprawa numer dwa: JediAdam, z którego opiniami delikatnie mówiąc właściwie nigdy się nie zgadzam 🙂 widział już Anatomię na FF w Gdyni i stwierdził, że oto ujrzał kandydata do Węża. I jakoś wydaje mi się, że jednak tym razem ma rację.

Jest w Polsce zdecydowany problem z kinem gatunkowym. I przykro mi, starsi panowie pokroju Jacka Bromskiego (reżyser Anatomii) czy Waldemara Krzystka nie dadzą rady tego zmienić. Szkoda energii na próbowanie, serio.

Klub Włóczykijów (2015) Nie poszedłbym 

No co ja mogę powiedzieć, żeby nie wyjść na hejtera polskiego kina? Nic nie mogę, kiedy polskie kino samo podkłada się takimi Klubami włóczykijów.

Ja rozumiem, że „mimo kłopotów, nie za dużego budżetu itepe chcieliśmy zrobić za wszelką cenę ekranizację kultowej powieści naszej młodości”, ale mierz siły na zamiary. Mam szczere wątpliwości co do tego, czy to się uda(ło). Sądzę, że nie.

Niby nie jest źle, niby małolaty będą się dobrze bawić, a starolaty nie mają w kinie czego szukać. Ale dlaczego tak? Czemu nie można zrobić familijno-rozrywkowego filmu dla wszystkich?

Czy naprawdę wierzysz? [Do You Believe?] (2015) Nie poszedłbym 

Ciężko powiedzieć, dlaczego do kin trafia kolejna produkcja wyglądająca jak telewizyjny film z Hallmarku. No ale trafia. W sytuacji, w której coraz mniej osób chodzi do kościoła, trzeba próbować jakiegoś innego sposobu dotarcia do zagubionych owieczek, ale czemu w tak zupełnie niekinowy sposób?

No i dobrze by było jednak robić tego typu filmy ciut bardziej obiektywnie, a nie narzucając widzowi jedyny słuszny według twórców światopogląd. Byłoby to  zdecydowanie bardziej wiarygodne.

Głos Sokurowa [Sokurovin ääni] (2015) Nie poszedłbym 

Wolę mniej natchnione dokumenty, bo ja prosty chłop jestem i do mnie raczej przemawia akcja niż głos rosyjskiego reżysera w sprawie kondycji humanizmu. Stąd mój żółty Nieposzedłbym tylko i wyłącznie z powodów subiektywnych. Bo tak poza tym wygląda to co najmniej ciekawie.

Podziel się tym artykułem:

Jeden komentarz

  1. To badziewne „Do You Believe?” to u nas do kin wchodzi? O, Jezu… 😀

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004