×

Zlew wieczorny

No dobra, nie może przecież na wierzchu leżeć taka depresyjna notka, nie? Trzeba jakąś mniej depresyjną trzasnąć przed snem. Najlepiej filmową, ale skąd ja obejrzany film wytrzasnę? Na chwilę obecną powinienem w końcu zacząć ten planowany cykl (którego oczywiście nie skończę i przerwę go w połowie) „Festiwal Filmu Niedokończonego”, bo co zaczynam oglądać, to ląduje w kopiach roboczych. Ta wątpliwa przyjemność jak sięgnąć pamięcią spotkała m.in. takie hity jak „Intruder” czy bollywoodzka wersja „Face/Off” – „Aks”, a także rzeczy całkiem świeże i nowe jak „The Great Debaters”. Jeśli chodzi o oglądanie filmów to jestem w zdecydowanie głębszym lesie niż z marudzeniem. W tym ostatnimi czasy wyjątkowo dobrze mi idzie.

To całe Allegro to fajna sprawa. Co prawda karta telewizyjna jeszcze mi nie przyszła, ale przyszło mi coś innego, co jest bardzo fajne i mi się podoba. Nie powiem co to, choć zaraz pewnie przylezie Robson i powie, że on wie. Bo wiecie, ten Robson to wszystko wie. Jest lepszy niż echelon. Do spółki z tym tajemniczym czymsiem dostałem też pierwszego w życiu pozytywa. To znaczy zawsze wiedziałem, że jestem zajebisty, ale teraz dodatkowo mam to na piśmie. No i idąc za ciosem zanabyłem jeszcze pokrowiec na nową komórkę, a teraz szukam gitary akustycznej. Normalnie rozrzut. Typowy syndrom debila wrzuconego na ocean możliwości. Łał, jak metaforycznie!

Chyba sie okazuje, że z pisaniem optymistycznych notek dzisiaj u mnie marnie. Zresztą z takim humorem jaki mam, to cud, że w ogóle zdobyłem się na ten tekst o debilu. On był całkiem zabawny nawet.

Chyba w ramach nienawiści do całego świata wlezę sobie na gejowskiego chata i dam jakiemuś miłemu panu numer tele do Robsona.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004